Ja tak na poważnie.
Od niedzieli mam rozkminę.
Nasienie turbodobre.
Endo spoko, owulacje pykają normalnie. Żadnych plamień w trakcie cyklu, to co jest do kuźwy nędzy?
Rok temu ustawiłam pracę tarczycy, to zaszłam. Kutwa, czemu od sierpnia, czyli odkąd dostaliśmy zielone światło po poronieniu, nie potrafimy zajść?
Musiało się się coś po drodze spierdolić.
Zastanawiam się, czy może jest tak, że te turbodobre plemniki dochodzą do komórki i np. stwierdzają, że jest do doopy (Ej chłopaki, beznadziejna laska, nie podbijamy nawet).
Albo dochodzi do zapłodnienia, tylko coś nie odpowiada zarodkowi (Ej, ale tu nora, spadam stąd.)
Coś jest ewidentnie nie halo
.