Ja wiem, że u mnie w moich pierwszych długich staraniach na niepowodzenia składało się głównie pcos, ale drugim wydaje mi się powodem była nieregularność współżyć. Kiedyś
@Zazuu napisała mądre i odważne zdanie: mniej więcej to że czasem, mimo piku i owulacji, jeżeli nie ma ochoty, to nie ma co cisnąć na siłę, bo ważniejsze są relacje między dwojgiem ludzi niż takie starania na siłę.
Niektóre z nas tutaj cisną co drugi dzień albo częściej, niektóre cisną tylko w okolicach owulacji a niektóre wtedy, kiedy jest faktycznie ochota i dzieje się to zaledwie kilka razy na cały cykl. Ale przecież nikt nie odpuszcza, nie zabezpieczamy się, bo każdy robi to ze świadomością ciąży, która jest chciana i pożądana. I teraz uwaga: w ciążę zachodzą: i te, co bzykają się co drugi dzień, i te, które walną złoty strzał w dniu owulacji a nawet te, które się nie zapisały na dany miesiąc bo spisały cykl na straty pod względem odbytych stosunków, a potem wpadają z dwiema kreskami.
Dokładnie, ja tylko dorzucę od siebie, że też wydaje mi się, że jest to miejsce pełne wsparcia, rozmawiamy o staraniach i różnych innych „luźnych” tematach, ale nie może być tak, że jeśli ktoś wyraża swoje zdanie (na przykład na temat odpuszczania, czy tego, że inaczej jest przy pierwszych, a inaczej kolejnych staraniach) zostaje skrytykowany. Oczywiście wiem, że zaraz ktoś może napisać, że w tej chwili to ja krytykuję, że przecież można na przykład wierzyć w „odpuszczanie”, ale moje główne przemyślenie jest takie- o tym pisała
@LadyCaro, że oczekuje się tu niejednokrotnie zrozumienia i wyrozumiałości dla dziewczyn, które po dwóch postach w trzecim wrzucają dwie kreski, bez zapisu, przedstawienia się, bez czegokolwiek, natomiast gdzie jest miejsce na uszanowanie uczuć tych, które tu są od miesięcy, czasem lat? I to nie chodzi o zazdrość, zawiść, nic takiego, tylko o to, że jeśli któraś z dziewczyn udzielających się więcej lub mniej, ale jednak, pokazuje dwie kreski to czujemy tu wszystkie radość, ale jak ktoś z buta wrzuca pozytywny test to jest to po po prostu słabe i sorry, ale ja nie mam wtedy ochoty gratulować, myślę, że to normalne. I właśnie na przykładzie „odpuszczania”- na większość staraczek działa to jak płachta na byka, bo za dużo wkładamy w to codziennie wysiłku żeby potem przeczytać, że może receptą jest o tym nie myśleć i wtedy „zaskoczy”. W moim przypadku odpuścić oznaczałoby nie mieć owulacji, a więc brak jakichkolwiek szans na ciążę, już pomijając, że z uwagi na niskie amh i brca1 też nie mogę podejść „kiedy się uda to się uda”, u mnie to sprawa nie tylko o posiadanie dzieci, ale też o moje poczucie bezpieczeństwa, o moje zdrowie w kontekście onkologicznym, o moje życie. Także dla mnie „odpuścić” jest równoznaczne ze „zrezygnować”, wyciąć sobie jajniki, a wtedy ciąża na pewno się nie zdarzy.
Napisałabym jeszcze wiele, ale to jest naprawdę fajne miejsce i proszę Was- szanujmy siebie, szanujmy swoje uczucia, prawo do skrajnych emocji. Ja tu nigdy nie poczułam się dissowana, zawsze ktoś starał się mi pomóc- merytorycznie, czy „dobrym słowem”- wszystko to jest dla mnie ogromnie ważne. Ja również staram się to robić, kiedy tylko potrafię.
Wystarczy
.
Dobrej nocy i jutro robimy dla siebie coś fajnego!