Ściana płaczu
To jest TO miejsce, którego mi brakowało dotąd!
Z moich uroków stanu błogosławionego wrzucam najbardziej aktualne - rozciągające się więzadła, jak mi to rozjaśniły po opisie dziewczyny, które już to przechodziły. Chodziłam od dwóch dni z myślą, że chyba będę umierać, ale okazało się, że więzadła jednak nie zagrażaja życiu
W każdym razie poruszam się z gracją wielkiej kwoki, która za chwilę zniesie jajko. Trzymam Was za słowo, że to naprawdę mija!
Rozstępów u mnie brak, a ze środków zapobiegawczych nacieram brzuchol oliwką, w piersi wmasowuję krem ujędrniający, na resztę ciała zwykły balsam nawilżający. Wychodzę z założenia, że jak będe miała wyglądać, jakbym grała na akordeonie to będę tak wyglądać i krem mnie nie uchroni przed tym. Miałam koleżankę, która smarowała się od stop do głów kremem na rozstępy i i tak jej wyszły. Kwestia uwarunkowań genetycznych.
Z zachciewajek to mnie ciągnie do słodkiego - w środku nocy wstaję, w półśnie zmierzam do wiklinowego kosza, w którym dla niepoznaki trzymam staniki, odkopuję je i wyjmuję zachomikowanego batona - zjadam w góra trzech gryzach i wracam spać
Pójdę za to do piekła, bo ginka mi zabroniła wsuwać słodkie, gdyż dręczy mnie infekcja i powiedziała, że cukier stanowczo ograniczać. Muszę chyba na noc przykuwać nogę kajdankami do kaloryfera :x