agutek_
Fanka BB :)
- Dołączył(a)
- 3 Kwiecień 2021
- Postów
- 2 266
Ale świetny wątek powstał ! Może i długoletnio się nie staraliśmy jak w tytule tego wątku, ale łatwo nam nie było. Zapisywałam się na miesięczne kreski, wątki inseminacji a potem już śledziłam nawet in vitro..pamiętam wiele z Was i Wasze historie. Bardzo mnie cieszy, gdy widzę Wasze posty, że się wreszcie udało i ogromnie Wam kibicuję !!!
My staraliśmy się przez prawie 2 lata. Gdy w końcu się udało, poroniliśmy w 8 tc, choć byłam na etapie 12 tc i o poronieniu zatrzymanym dowiedziałam się właśnie na prenatalnych. Takiego ciosu jeszcze nigdy nie doznaliśmy, psychicznie z tego wyjść nie mogliśmy i był nam potrzebny psycholog. Unikałam wszystkie swoje koleżanki i w ogóle znajomych w ciąży..z dziećmi a wtedy nagle ich się naroiło wokół nas, gdy tak psychicznie nas nasza strata wyniszczała. Próbowaliśmy dalej, zrobiliśmy nawet badania i wyszła teratozoospermia z 1% tych dobrych plemników. To dobiło jeszcze mocniej. Działaliśmy z inseminacją, ale nie doszło do niej ostatecznie..z przyczyn niezależnych od nas (dłuższa historia). Waliliśmy więc od razu do innej kliniki o in vitro. Miałam już do nich pisać o termin inseminacji, bo taki był ich warunek by najpierw z tym spróbować. Z racji tego, że byłam zafiksowana z robieniem testów, miałam z nich „zbudowany domek”..bez kitu..zaszłam w ciążę - tak po prostu, naturalnie. Niedowierzanie, bardzo się bałam i długo nie wierzyłam oczom, pomimo pozytywnych testów..coraz ciemniejszych z dnia na dzień. Oboje sceptyczni, bardzo ostrożni i z zupełnie innym podejściem czekaliśmy do prenatalnych by to potwierdzić. Teraz jestem w 7 miesiącu ciąży, czuję się dobrze, nadal pracuję i wciąż jesteśmy ostrożni a do tego jeszcze niewiele kupiliśmy - zrobimy to pewnie na ostatnią chwilę…czujemy po prostu, że jeszcze jest czas.
My staraliśmy się przez prawie 2 lata. Gdy w końcu się udało, poroniliśmy w 8 tc, choć byłam na etapie 12 tc i o poronieniu zatrzymanym dowiedziałam się właśnie na prenatalnych. Takiego ciosu jeszcze nigdy nie doznaliśmy, psychicznie z tego wyjść nie mogliśmy i był nam potrzebny psycholog. Unikałam wszystkie swoje koleżanki i w ogóle znajomych w ciąży..z dziećmi a wtedy nagle ich się naroiło wokół nas, gdy tak psychicznie nas nasza strata wyniszczała. Próbowaliśmy dalej, zrobiliśmy nawet badania i wyszła teratozoospermia z 1% tych dobrych plemników. To dobiło jeszcze mocniej. Działaliśmy z inseminacją, ale nie doszło do niej ostatecznie..z przyczyn niezależnych od nas (dłuższa historia). Waliliśmy więc od razu do innej kliniki o in vitro. Miałam już do nich pisać o termin inseminacji, bo taki był ich warunek by najpierw z tym spróbować. Z racji tego, że byłam zafiksowana z robieniem testów, miałam z nich „zbudowany domek”..bez kitu..zaszłam w ciążę - tak po prostu, naturalnie. Niedowierzanie, bardzo się bałam i długo nie wierzyłam oczom, pomimo pozytywnych testów..coraz ciemniejszych z dnia na dzień. Oboje sceptyczni, bardzo ostrożni i z zupełnie innym podejściem czekaliśmy do prenatalnych by to potwierdzić. Teraz jestem w 7 miesiącu ciąży, czuję się dobrze, nadal pracuję i wciąż jesteśmy ostrożni a do tego jeszcze niewiele kupiliśmy - zrobimy to pewnie na ostatnią chwilę…czujemy po prostu, że jeszcze jest czas.