Przeczytalam caly watek i nieco lepiej mi sie zrobilo bo widze ze nie tylko ja tak mam...
A jest nieciekawie :-( i musze sie wygadac.
Mam 24lata, mam juz dwie coreczki. Nie planowalam kolejnej ciazy, szukalam pracy (finansowo tak sobie u nas)... Przechodzilismy z mezem powazny kryzys- przyznal mi sie do tego ze mnie oklamywal- swiat mi sie zawalil ale bardzo chcial bym dala mu szanse- dalam... Chcialam sprobowac. I niedlugo po tym dowiedzialam sie ze jestem w ciazy.
Moja pierwsza reakcja? Zaczelam szukac tabletek na poronienie w internecie choc to nie do pomyslenia- nigdy bym siebie o to nie podejrzewala.
Maz mi to wybil z glowy i twierdzil ze sie bardzo cieszy i ze bedzie dobrze. Przestalam wiec myslec o glupotach bo sama wiem ze nie umialabym z tym zyc.
Bylam u lekarza, niedlugo druga wizyta na ktorej zobacze bijace serduszko...
W glebii serca czuje ze kocham to dziecko i chce by sie urodzilo ale kompletnie nie czuje radosci- jest zupelnie inaczej niz w poprzednich ciazach.
Czesto mam mysli ze lepiej bym poronila- nawet mialam taki sen i tam przyjelam to z ulga
.
Po prostu boje sie co bedzie. Czy dam rade. Czy finansowo bedzie w miare.
Najgorsze jednak jest to ze w mezu nie mam kompletnie oparcia :-(. W ogole mi nie pomaga w domu a czasami bym tego potrzebowala- jak cos powiem to twierdzi ze zmeczony albo ze nie ma mi w czym pomoc. To m.in. powod do klotni. W ogole nie chce mnie zrozumiec, tylko oczami przewraca i twierdzi ze marudze i jestem nie do zniesienia, ze mam to zmienic- a jak ja mu mowie zeby tez cos zmienil bo to przez niego to sie oburza. Ostatnio ciagle go nie ma, mam wrazenie ze mnie unika- od 2 dni to juz calkiem- w ogole ze mna nie rozmawia, nie przytuli...
Mam dosyc. Jak ja sobie poradze sama z noworodkiem i dwojka starszych dzieci? Bede ledwo zywa a pomocy z nikad.
Dlatego chyba sie nie umiem tym cieszyc.
Wydaje mi sie ze jak poczuje ruchy dziecka to poczuje wiez i bede sie cieszyla tak jak ciesze sie patrzac na dziewczynki ale czy jeszcze poczuje kiedys radosc z zycia? Mam wrazenie ze nie. Praktycznie sie nie usmiecham i mam ciagle takiego dola... A mezowi mam ochote powiedziec ze to koniec bo nic sie chyba nie zmieni w nim...
Brakuje mi tej pelnej zycia kobity jaka bylam.
Co sie ze mna stalo :-(
Napisalam tutaj bo na kwietniowkach sie praktycznie nie udzielam,pewnie by mnie nie zrozumiano...