No wierzę ci. Wiem że kobietki między sobą potrafią rozmawiać o różnych sprośnych rzeczach i pewnie nie raz próbowac na koleżankach całowania z języczkiem, żeby się nauczyć
Jakoś mi przeszły te myśli, ale to że jedne przechodzą to nie znaczy że już nic w głowie mi nie krąży.Znowu mi wróciły te myśli (też natrętne) czy kocham narzeczonego. W tej kwestii boję sie co powiesz, bo przypuszczam że napiszesz że nie jestem pewna swoich uczuć albo coś, a mnie to dobije jeszcze bardziej. Może to tak trochę jest że sama nie wiem czego chcę, przyznam się że ja prawie ciągle myslę o narzeczonym. Już byłam pewna że ta myśl nie wróci, bo na początku naszej znajomości mnie dręczyła, dostałam wtedy takiego doła, że go słodyczami zajadałam i nieźle przybrałam na wadze. Potem do Warszawy pojechałam, tez mnie te mysli dręczyły, potem jakoś samoistnie przeszły. Mieliśmy kilka takich sytuacji że musiałam jakby swoją miłość na próbę wystawić, bo mieliśmy kłopoty i problemy. Ale zawsze kiedy mój narzeczony miał problemy, martwiłam się o niego i modliłam żeby wszystko było dobrze. Nawet jak mieliśmy taki hymmm...kryzys (tak to nazwijmy) że on zniknął na kilka dni, nie miałam żadnych wieści, na dodatek nie miałam pieniędzy, ciągle wydzwaniał do mnie facet u którego mój men pożyczył kasę i odgrażał się, na dodatek wszyscy wszem i wobec gadali że on na pewno ma inną dziewczynę, że chodzi na dziwki i mną sie wcale nie interesuje, dostawał (jeszcze przedtem) jakieś dziwne telefony od dziewczyn, itd. to ja mimo że cierpiałam strasznie, nie spałam nocami, nie jadłam prawie (wtedy trochę schudłam chociaż to tylko 5 dni było) to walczyłam o niego, nie poddawałam się i wygrałam miłość.
Nie wiem czemu teraz te głupie myśli powróciły. Najgorsze jest to że ja ich nie chcę (tak podobnie jak z poprzednimi myślami) ale one są uparte i mnie zmuszają do myslenia na ten temat. Na pewno coś w tym jest, że sama sie nakręcam i szukam dziury w całym, poddaję sobie sama tematy i panikuję. No bo przecież jak te myśli mi wtedy przeszły, to zupełnie by mi takie coś przez głowę nie przeszło, nigdy bym tak nie pomyślała, ba, nawet zupełnie zapomniałam o tych myślach, a jeśli już mi się przypomniały to się śmiałam, że to było takie głupie. Przecież wiem jaka szczęśliwa byłam jak siedzieliśmy sobie z narzeczonym w domku, oglądaliśmy tv, itd. Cieszyłam się że jest, bałam się żeby nic mu sie nie stało po drodze, denerwowałam się jak poszedł do kolegi na noc i miał wyłączony telefon. To też są chyba takie głupie myśli, które musze olewać. Bo przecież inaczej bym się zachowywała gdyby były prawdziwe. Fakt, każdy sie zastanawia czasem czy kocha druga osobe, na pewno moj narzeczony tez sie wtedy zastanawial jak mieliśmy kłopoty, bo chciał już uciekać wszystko zostawić. Czasami sama na siebie jestem taka zła że mam ochote na siebie nawrzeszczeć, że w tej pustej głowie wymyślam jakieś rzeczy i nakręcam się podświadomie jeszcze bardziej. Chyba tak zrobię bo szału dostanę!
Jakoś mi przeszły te myśli, ale to że jedne przechodzą to nie znaczy że już nic w głowie mi nie krąży.Znowu mi wróciły te myśli (też natrętne) czy kocham narzeczonego. W tej kwestii boję sie co powiesz, bo przypuszczam że napiszesz że nie jestem pewna swoich uczuć albo coś, a mnie to dobije jeszcze bardziej. Może to tak trochę jest że sama nie wiem czego chcę, przyznam się że ja prawie ciągle myslę o narzeczonym. Już byłam pewna że ta myśl nie wróci, bo na początku naszej znajomości mnie dręczyła, dostałam wtedy takiego doła, że go słodyczami zajadałam i nieźle przybrałam na wadze. Potem do Warszawy pojechałam, tez mnie te mysli dręczyły, potem jakoś samoistnie przeszły. Mieliśmy kilka takich sytuacji że musiałam jakby swoją miłość na próbę wystawić, bo mieliśmy kłopoty i problemy. Ale zawsze kiedy mój narzeczony miał problemy, martwiłam się o niego i modliłam żeby wszystko było dobrze. Nawet jak mieliśmy taki hymmm...kryzys (tak to nazwijmy) że on zniknął na kilka dni, nie miałam żadnych wieści, na dodatek nie miałam pieniędzy, ciągle wydzwaniał do mnie facet u którego mój men pożyczył kasę i odgrażał się, na dodatek wszyscy wszem i wobec gadali że on na pewno ma inną dziewczynę, że chodzi na dziwki i mną sie wcale nie interesuje, dostawał (jeszcze przedtem) jakieś dziwne telefony od dziewczyn, itd. to ja mimo że cierpiałam strasznie, nie spałam nocami, nie jadłam prawie (wtedy trochę schudłam chociaż to tylko 5 dni było) to walczyłam o niego, nie poddawałam się i wygrałam miłość.
Nie wiem czemu teraz te głupie myśli powróciły. Najgorsze jest to że ja ich nie chcę (tak podobnie jak z poprzednimi myślami) ale one są uparte i mnie zmuszają do myslenia na ten temat. Na pewno coś w tym jest, że sama sie nakręcam i szukam dziury w całym, poddaję sobie sama tematy i panikuję. No bo przecież jak te myśli mi wtedy przeszły, to zupełnie by mi takie coś przez głowę nie przeszło, nigdy bym tak nie pomyślała, ba, nawet zupełnie zapomniałam o tych myślach, a jeśli już mi się przypomniały to się śmiałam, że to było takie głupie. Przecież wiem jaka szczęśliwa byłam jak siedzieliśmy sobie z narzeczonym w domku, oglądaliśmy tv, itd. Cieszyłam się że jest, bałam się żeby nic mu sie nie stało po drodze, denerwowałam się jak poszedł do kolegi na noc i miał wyłączony telefon. To też są chyba takie głupie myśli, które musze olewać. Bo przecież inaczej bym się zachowywała gdyby były prawdziwe. Fakt, każdy sie zastanawia czasem czy kocha druga osobe, na pewno moj narzeczony tez sie wtedy zastanawial jak mieliśmy kłopoty, bo chciał już uciekać wszystko zostawić. Czasami sama na siebie jestem taka zła że mam ochote na siebie nawrzeszczeć, że w tej pustej głowie wymyślam jakieś rzeczy i nakręcam się podświadomie jeszcze bardziej. Chyba tak zrobię bo szału dostanę!