reklama
Forum BabyBoom

Dzień dobry...

Starasz się o maleństwo, wiesz, że zostaniecie rodzicami a może masz już dziecko? Poszukujesz informacji, chcesz się podzielić swoim doświadczeniem? Dołącz do naszej społeczności. Rejestracja jest bezpieczna, darmowa i szybka. A wsparcie i wdzięczność, które otrzymasz - nieocenione. Podoba Ci się? Wskakuj na pokład! Zamiast być gościem korzystaj z wszystkich możliwości. A jeśli masz pytania - pisz śmiało.

Ania Ślusarczyk (aniaslu)

reklama

Czy wyslac corke do zlobka?

Nauczy nas z takimi ludźmi przebywać i pracować. Przydaje się taka umiejętność w pracy. Nie wszystkich musimy lubić, ale każdego należy szanować. Jak się pokłócisz z kolegą to możesz iść do domu. Ze szkoły i z pracy nie możesz wyjść. Możesz zmienić i szkołę, i pracę, ale duża szansa, że w innej też spotkasz kogoś, z kim się nie zgadzasz.
Osobiście szkoły nienawidziłam i uważam to, czego tam się uczy, w większości za zbędne. Program też mi się nie podoba. Ale moje dzieci też pójdą do szkoły, i mimo wszystko uważam ją za lepszą, niż zamknięcie dziecka w domu.

Sama w szkole nie spotkałam się z nagminnym dokuczaniem. Nie słyszałam też o tym od znajomych. Słyszę oczywiście w mediach, ale to są nagłaśniane sprawy. Jaka jest faktyczna skala problemu, w dodatku bez reakcji nauczycieli?
To ja żyje w innym świecie. Ciągle słyszę o biciu, dokuczaniu, poniżaniu. Szkoła nic nie może zrobić. Z publicznej nie mogą dziecka wyrzucić. Sama jak chodziłam do szkoły to zawsze były jakieś ofiary.
Mam nadzieję, że moje dzieci nie będą musiały pracować z ludźmi, których nie lubią. I nie mówię tu o innym zdaniu czy jakiś kłótnia, a o osobach, które nam zatruwają życie.

I gdybym mogłam cofnąć się o 30 lat to marzyłabym o "zamknięciu w domu". Wszystkie przyjaźnie miałam z podwórka, szkoła była dla mnie udręką i przymusem. I nic dobrego nie przyniosła. Ale wtedy ed nie było tak popularne.
 
reklama
Wszystko zależy od dziecka.
Sa takie dzieci, które sobie dadzą radę pomimo wszystko.
A są i takie które nigdy nie będą się dobrze czuły w szkole. Choćby trafiły do świetnej placówki i miały same grzeczne dzieci naokoło siebie.
Ja lubiłam szkole. Nikt mnie nie prześladował. Zdarzały się awantury ale to było normalne. Nikt jakos nie miał ich więcej niż inni.
Mam wrazenie, ze te wszelkie „badania” i wnioski nie idą w żadnej parze z rzeczywistością. Nie każdy może sobie pozwolić na to, żeby siedzieć z dzieckiem w domu przez trzy lata. To nie tylko w Polsce, gdzie indziej tez tak jest.
A są tez osoby, które nie chcą rezygnować ze swojej kariery. Albo wręcz nie mogą bo trzyletnia przerwa w zawodzie sprawi, ze już do niego nie wroca.
Te osoby nie maja wyjścia, musza oddać dzieci do żłobka lub przedszkola. W innych państwach dziadkowie tez jeszcze często pracują i nie mogą pomoc w opiece nad wnukami. I te dzieci, oddane do żłobka tez się rozwijają poprawnie, wyrastają na inteligentnych, normalnych ludzi bez zaburzeń behawioralnych.
Są tez kobiety, które nie chcą być przez kilka lat tylko i wyłącznie maszyna do wymyślania zabaw i organizowania czasu dzieciom. I to wcale nie jest takie złe podejście. Matka to tez człowiek, ma swoje potrzeby, zainteresowania i marzenia. Ma dzieci ale stara się nie zapominać o sobie. Zlobek daje możliwość zajęcia się sobą, swoją kariera czy rozwojem osobistym.
Edukacja domowa jest na zachodzie bardziej popularna niż w Polsce. Może ujmę to inaczej, sprawia mniej kontrowersji.
Ale z tego co się orientuje można dziecko uczyć w domu tylko na etapie podstawówki. Potem juz nie. Na późniejszych etapach mozna uczyć w domu tylko dzieci, które z poważnych powodów medycznych nie mogą fizycznie uczęszczać do szkoły. Jeśli nie maja poważnych medycznych schorzeń to maja pójść do szkoły. A wtedy już stres jest o wiele gorszy. Bo takie dziecko uczone w domu do 11 roku życia, u nas tak się kończy podstawowka, nie ma żadnych szkolnych przyjaźni. Nie wie jakwyglada srodowisko szkolne. Z prostego powodu, ze nigdy w niej nie było. Nie zna nauczycieli, nie zna klasy.
Może mieć innych przyjaciół, nie mówię, ze nie ale oni napewno w dużej mierze będą rozmawiać o tym co w szkole, kto co zrobił, o czym rozmawiali na lekcji takiej a takiej. A takie dziecko uczone w domu może sie takiej rozmowie nie odnaleźć. Bo ono nie zna tej Ani z ławki obok Pawła i nie ma pojęcia, ze nauczycielka biologii ubiera się w dziwne spódnice i jeździ zielonym Golfem. Takie tam bzdury…
Jesli rodzice, albo chociaz jeden rodzic, są nauczycielami i wiedza jak nauczać to jak najbardziej. Niech uczą jak im się wydaje ze jest najlepiej. Ale jeśli nie są, to można by się zastanawiać nad jakością takiej edukacji domowej.
No i jest tez kwestia jak długo tak? Dwadzieścia lat uczyć dziecko w domu? To przecież ani do pracy nie można iść ani nic. A jakby dzieciak chciał iść na studia? Nie każdy jest profesorem w każdej dziedzinie. Ok, dostanie się na jakiś fakultet ale to będzie dopiero szok dla systemu. Obcy ludzie, profesorowie, jakieś zasady, wymagania, bóg wie co.
Nie da się człowieka zbyt długo izolować od większości społeczeństwa. A nawet gdyby to taka izolacja chyba nie na dobre wychodzi. Z różnych powodów.
 
Nauczy nas z takimi ludźmi przebywać i pracować. Przydaje się taka umiejętność w pracy. Nie wszystkich musimy lubić, ale każdego należy szanować. Jak się pokłócisz z kolegą to możesz iść do domu. Ze szkoły i z pracy nie możesz wyjść. Możesz zmienić i szkołę, i pracę, ale duża szansa, że w innej też spotkasz kogoś, z kim się nie zgadzasz.
Osobiście szkoły nienawidziłam i uważam to, czego tam się uczy, w większości za zbędne. Program też mi się nie podoba. Ale moje dzieci też pójdą do szkoły, i mimo wszystko uważam ją za lepszą, niż zamknięcie dziecka w domu.

Sama w szkole nie spotkałam się z nagminnym dokuczaniem. Nie słyszałam też o tym od znajomych. Słyszę oczywiście w mediach, ale to są nagłaśniane sprawy. Jaka jest faktyczna skala problemu, w dodatku bez reakcji nauczycieli?

Uwielbiam swój zespół w pracy, w życiu nie chciałabym pracować z kimś kogo nie lubię. Zawsze jak wybieram nowego pracownika to muszę czuć flow, wolę go szukać miesiącami niż przyjąć byle kogo. W biznesie to nie działa kiedy pracujesz z kimś kogo nienawidzisz, to się na nim odbija, no ale racja firma w której pracuję nie jest Polska. Pewnie ma to znaczenie
 
Ostatnia edycja:
Wszystko zależy od dziecka.
Sa takie dzieci, które sobie dadzą radę pomimo wszystko.
A są i takie które nigdy nie będą się dobrze czuły w szkole. Choćby trafiły do świetnej placówki i miały same grzeczne dzieci naokoło siebie.
Ja lubiłam szkole. Nikt mnie nie prześladował. Zdarzały się awantury ale to było normalne. Nikt jakos nie miał ich więcej niż inni.
Mam wrazenie, ze te wszelkie „badania” i wnioski nie idą w żadnej parze z rzeczywistością. Nie każdy może sobie pozwolić na to, żeby siedzieć z dzieckiem w domu przez trzy lata. To nie tylko w Polsce, gdzie indziej tez tak jest.
A są tez osoby, które nie chcą rezygnować ze swojej kariery. Albo wręcz nie mogą bo trzyletnia przerwa w zawodzie sprawi, ze już do niego nie wroca.
Te osoby nie maja wyjścia, musza oddać dzieci do żłobka lub przedszkola. W innych państwach dziadkowie tez jeszcze często pracują i nie mogą pomoc w opiece nad wnukami. I te dzieci, oddane do żłobka tez się rozwijają poprawnie, wyrastają na inteligentnych, normalnych ludzi bez zaburzeń behawioralnych.
Są tez kobiety, które nie chcą być przez kilka lat tylko i wyłącznie maszyna do wymyślania zabaw i organizowania czasu dzieciom. I to wcale nie jest takie złe podejście. Matka to tez człowiek, ma swoje potrzeby, zainteresowania i marzenia. Ma dzieci ale stara się nie zapominać o sobie. Zlobek daje możliwość zajęcia się sobą, swoją kariera czy rozwojem osobistym.
Edukacja domowa jest na zachodzie bardziej popularna niż w Polsce. Może ujmę to inaczej, sprawia mniej kontrowersji.
Ale z tego co się orientuje można dziecko uczyć w domu tylko na etapie podstawówki. Potem juz nie. Na późniejszych etapach mozna uczyć w domu tylko dzieci, które z poważnych powodów medycznych nie mogą fizycznie uczęszczać do szkoły. Jeśli nie maja poważnych medycznych schorzeń to maja pójść do szkoły. A wtedy już stres jest o wiele gorszy. Bo takie dziecko uczone w domu do 11 roku życia, u nas tak się kończy podstawowka, nie ma żadnych szkolnych przyjaźni. Nie wie jakwyglada srodowisko szkolne. Z prostego powodu, ze nigdy w niej nie było. Nie zna nauczycieli, nie zna klasy.
Może mieć innych przyjaciół, nie mówię, ze nie ale oni napewno w dużej mierze będą rozmawiać o tym co w szkole, kto co zrobił, o czym rozmawiali na lekcji takiej a takiej. A takie dziecko uczone w domu może sie takiej rozmowie nie odnaleźć. Bo ono nie zna tej Ani z ławki obok Pawła i nie ma pojęcia, ze nauczycielka biologii ubiera się w dziwne spódnice i jeździ zielonym Golfem. Takie tam bzdury…
Jesli rodzice, albo chociaz jeden rodzic, są nauczycielami i wiedza jak nauczać to jak najbardziej. Niech uczą jak im się wydaje ze jest najlepiej. Ale jeśli nie są, to można by się zastanawiać nad jakością takiej edukacji domowej.
No i jest tez kwestia jak długo tak? Dwadzieścia lat uczyć dziecko w domu? To przecież ani do pracy nie można iść ani nic. A jakby dzieciak chciał iść na studia? Nie każdy jest profesorem w każdej dziedzinie. Ok, dostanie się na jakiś fakultet ale to będzie dopiero szok dla systemu. Obcy ludzie, profesorowie, jakieś zasady, wymagania, bóg wie co.
Nie da się człowieka zbyt długo izolować od większości społeczeństwa. A nawet gdyby to taka izolacja chyba nie na dobre wychodzi. Z różnych powodów.

Ale nikt nie mówił, że żłobki, przedszkola czy szkoły trzeba zaorać. Tylko właśnie dzieci chodzą do placówek bo albo trzeba chodzić do pracy, albo trzeba odpocząć i to jest całkowicie spoko. Nie róbmy po prostu z tego nie wiadomo czego, że to wcale nie chodzi o nasz zdrowy egoizm tylko o jakieś tam inne dobra.

Co do ED w Polsce można do 18 roku życia -> Link do: Uzyskaj zgodę na edukację domową - Gov.pl - Portal Gov.pl
 
Ostatnia edycja:
Wszystko zależy od dziecka.
Sa takie dzieci, które sobie dadzą radę pomimo wszystko.
A są i takie które nigdy nie będą się dobrze czuły w szkole. Choćby trafiły do świetnej placówki i miały same grzeczne dzieci naokoło siebie.
Ja lubiłam szkole. Nikt mnie nie prześladował. Zdarzały się awantury ale to było normalne. Nikt jakos nie miał ich więcej niż inni.
Mam wrazenie, ze te wszelkie „badania” i wnioski nie idą w żadnej parze z rzeczywistością. Nie każdy może sobie pozwolić na to, żeby siedzieć z dzieckiem w domu przez trzy lata. To nie tylko w Polsce, gdzie indziej tez tak jest.
A są tez osoby, które nie chcą rezygnować ze swojej kariery. Albo wręcz nie mogą bo trzyletnia przerwa w zawodzie sprawi, ze już do niego nie wroca.
Te osoby nie maja wyjścia, musza oddać dzieci do żłobka lub przedszkola. W innych państwach dziadkowie tez jeszcze często pracują i nie mogą pomoc w opiece nad wnukami. I te dzieci, oddane do żłobka tez się rozwijają poprawnie, wyrastają na inteligentnych, normalnych ludzi bez zaburzeń behawioralnych.
Są tez kobiety, które nie chcą być przez kilka lat tylko i wyłącznie maszyna do wymyślania zabaw i organizowania czasu dzieciom. I to wcale nie jest takie złe podejście. Matka to tez człowiek, ma swoje potrzeby, zainteresowania i marzenia. Ma dzieci ale stara się nie zapominać o sobie. Zlobek daje możliwość zajęcia się sobą, swoją kariera czy rozwojem osobistym.
Edukacja domowa jest na zachodzie bardziej popularna niż w Polsce. Może ujmę to inaczej, sprawia mniej kontrowersji.
Ale z tego co się orientuje można dziecko uczyć w domu tylko na etapie podstawówki. Potem juz nie. Na późniejszych etapach mozna uczyć w domu tylko dzieci, które z poważnych powodów medycznych nie mogą fizycznie uczęszczać do szkoły. Jeśli nie maja poważnych medycznych schorzeń to maja pójść do szkoły. A wtedy już stres jest o wiele gorszy. Bo takie dziecko uczone w domu do 11 roku życia, u nas tak się kończy podstawowka, nie ma żadnych szkolnych przyjaźni. Nie wie jakwyglada srodowisko szkolne. Z prostego powodu, ze nigdy w niej nie było. Nie zna nauczycieli, nie zna klasy.
Może mieć innych przyjaciół, nie mówię, ze nie ale oni napewno w dużej mierze będą rozmawiać o tym co w szkole, kto co zrobił, o czym rozmawiali na lekcji takiej a takiej. A takie dziecko uczone w domu może sie takiej rozmowie nie odnaleźć. Bo ono nie zna tej Ani z ławki obok Pawła i nie ma pojęcia, ze nauczycielka biologii ubiera się w dziwne spódnice i jeździ zielonym Golfem. Takie tam bzdury…
Jesli rodzice, albo chociaz jeden rodzic, są nauczycielami i wiedza jak nauczać to jak najbardziej. Niech uczą jak im się wydaje ze jest najlepiej. Ale jeśli nie są, to można by się zastanawiać nad jakością takiej edukacji domowej.
No i jest tez kwestia jak długo tak? Dwadzieścia lat uczyć dziecko w domu? To przecież ani do pracy nie można iść ani nic. A jakby dzieciak chciał iść na studia? Nie każdy jest profesorem w każdej dziedzinie. Ok, dostanie się na jakiś fakultet ale to będzie dopiero szok dla systemu. Obcy ludzie, profesorowie, jakieś zasady, wymagania, bóg wie co.
Nie da się człowieka zbyt długo izolować od większości społeczeństwa. A nawet gdyby to taka izolacja chyba nie na dobre wychodzi. Z różnych powodów.
Ale nikt nie napisał, że dziecka nie wolno posyłać do żłobka. Było napisane, że to nie ma znaczenia w rozwoju. I małemu dziecku zawsze będzie lepiej z mamą czy tatą niż z obcymi ludźmi, tu chyba nie ma wątpliwości. I żłobki też inaczej funkcjonują w Polsce i u Ciebie w UK. U nas potrafi być 35 maluchów w grupie.
 
Nie mieszkam w Polsce.
U mnie można bodajże do 11 roku życia. Ale za specjalnie się tym nie interesowałam wiec jeśli się coś pozmieniało to nie jestem na bieżąco.
 
Ale nikt nie napisał, że dziecka nie wolno posyłać do żłobka. Było napisane, że to nie ma znaczenia w rozwoju. I małemu dziecku zawsze będzie lepiej z mamą czy tatą niż z obcymi ludźmi, tu chyba nie ma wątpliwości. I żłobki też inaczej funkcjonują w Polsce i u Ciebie w UK. U nas potrafi być 35 maluchów w grupie.

Najwyrazniej ta roznica w funkcjonowaniu żłobków w różnych krajach jest olbrzymia. Ja widzę różnice w rozwoju między dziećmi żłobkowy a tymi niezlobkowymi. Jeśli w Polsce tego nie widać to nie wiem…
35 dzieci w przedszkolu czy żłobku to stanowczo za dużo. Jest to jakos w Polsce regulowane czy odbywa się na zasadzie wolnej Amerykanki?
 
Najwyrazniej ta roznica w funkcjonowaniu żłobków w różnych krajach jest olbrzymia. Ja widzę różnice w rozwoju między dziećmi żłobkowy a tymi niezlobkowymi. Jeśli w Polsce tego nie widać to nie wiem…
35 dzieci w przedszkolu czy żłobku to stanowczo za dużo. Jest to jakos w Polsce regulowane czy odbywa się na zasadzie wolnej Amerykanki?
Oczywiście , że jest regulowane...
 
reklama
To zależy od dziecka. I od tego by nie zamykac sie w chalupie bo nie tylko w przedszkolu dzieci mogą nawiazywac kontakty z innymi ludźmi czy dziećmi 😆

Ja ze swoimi nie mialam tego problemu adaptacyjnego. Pierwszy od 5 roku zaczal i ok dzis wzorowy uczeń. Córka troche do zlobka pochodziła nieszcsesliwa jak nie wiem. Rok wytrzymaliśmy z przerwami bo katarki😆
Potem stop. Zaczęła szkole za granicą w wieku 4.5 roku i zadnego problemu 😍
Trzeci synek zaczął przedszkole od Wrzesnia mając nie cale 3 lata i leci w podskokach gdzie wiecej gada po Polsku a znajomej corka od Roczku w żłobku, opiekunka i teraz to samo Przedszkole co moj i codziennie placze i protestuje ze isc nie chce.
Uwielbia dni wolne ze siedzi w domu z mamą i koniec
Mozesz sobie próbować ale tak jak mowie. To zadna gwarancja
Skupilabym sie na starszym aby jego przechytrzyc
 
Do góry