reklama
Forum BabyBoom

Dzień dobry...

Starasz się o maleństwo, wiesz, że zostaniecie rodzicami a może masz już dziecko? Poszukujesz informacji, chcesz się podzielić swoim doświadczeniem? Dołącz do naszej społeczności. Rejestracja jest bezpieczna, darmowa i szybka. A wsparcie i wdzięczność, które otrzymasz - nieocenione. Podoba Ci się? Wskakuj na pokład! Zamiast być gościem korzystaj z wszystkich możliwości. A jeśli masz pytania - pisz śmiało.

Ania Ślusarczyk (aniaslu)

reklama

czy wy też macie dość?

Dołączył(a)
12 Listopad 2008
Postów
9
Witam wszystkich serdecznie jestem mamą dwóch kochanych córeczek jedna ma 5 lat druga 18 miesięcy i wiecie co naprawdę kocham swoje dzieciaczki tylko ostatni mam wszystkiego dość najchętniej to bym uciekła na koniec świata,jak wstaje z rana to mażę aby by już wieczór.Napiszcie mi czy wy też tak czasem macie
 
reklama
mi się wydaje,że to normalne, nie można w nieskończoność udawać,że dziecko to jedyny sens życia etc, etc, chyba kazdy czasem chciałby powiedzieć "pier...,nie robię".
i nie robić :D
 
No dokąłdnie ja to ostatnio nawet często. Najbardziej do szału doprowadza mnie moja druga połowa. Jak go poproszę, żeby zajął się dziećmi to po 5 min. kapituluje. Twierdzi, że on nie ma do nich siły i nerwów. :crazy: A ja to niby skąd mam je mieć niedość, że do dzieci to jeszcze do niego. Czasem mam ochotę gryźć i kopać. Raz nawet kopnęłam szafkę w kuchni żeby mi ulżyło. Ehh.. jakaś nerwowa jestem ostatnio.
 
No właśnie z facetami tak jest,mój mąż pracuje,a ja siedzę w domu i wychowuje córeczki je mu się wydaje, że ja siedzę w domu i odpoczywam, ale naprawdę tak nie jest moje córki potrafią dać w kość i to porządnie,ale on tego nie rozumie a szkoda
:no:
 
O matko,żebyś wiedziała dziewczyno jak ja mam niekiedy dosyć...:wściekła/y::wściekła/y::wściekła/y:
Chyba kazda z nas ma takie dni i chociaż nasze dzieci są dla nas największymi skarbami to potrafią niezle dać w kość :szok::szok::szok:
U mojego Kacperka bunt dwulatka trwa nadal i niestety nie zanosi się na zakończenie a wręcz na płynne przejscie w bunt trzylatka...:tak::tak::tak:
A co do facetów to rzeczywiście wymiękają przy niesfornych dzieciach.Przewaznie są bardzo zmęczeni a my MUSIMY mieć siłę i nerwy do rozszalałego potomstwa.My przecież SIEDZIMY z dzieckiem w domu podczas gdy oni ciężko pracują :baffled::baffled::baffled:. A do sprzątania,prania,prasowania i gotowania to mamy taką czarodziejską różdżkę ;-);-);-)
No i oczywiście powinnyśmy wieczorem być uśmiechnięte,wypoczęte i pachnące dla naszego spracowanego małżonka :tak::tak::tak:
Na szczęście tych przyjemnych chwil jest więcej i te gorsze trzeba jakoś przetrzymać...tylko jak?
Trzymajcie się ciepło i NIE PODDAWAJMY SIĘ
 
Donatella, co do buntu dwulatka to masz 100% racji. Mnie tez czasem ręce opadają i chciałabym gdzieś się zaszyć i poczytać książkę.

Na całe szczęście mój mąż doskonale wiem, co to znaczy opiekować się dziećmi bez niczyjej pomocy. Kiedy starszy syn miał 4 miesiące na cały tydzień znalazłam dorywczą pracę od 6 do 21:-). A że miał urlop, wszystkie obowiązki spadły na niego. I poradził sobie, bo musiał:tak:.
I od tej pory nie ma marudzenia że coś tam nie jest zrobione, że on jest zmęczony (a ja niby to co?).

Chyba wszystkie czasem tak mamy, że z olbrzymią chęcią rzuciłybyśmy wszystko w kąt i poszły jak najdalej.
Ale jesteśmy dorosłe i dawno wyrosłyśmy z dziecinnych manier:happy:.
 
o ja tez mam chwilami juz wszystkiego po dziurki w nosie.ok jak siedzialam w domu to jeszcze rozumialam to ze ja zajmuje sie domem i dzieckiem a moj maz zarabianiem pieniedzy widzialam w tym sprawiedliwosc.ale do cholery od kad poszlam od wrzesnia do pracy to moj maz nawet nie kiwnie palcem by cos po sobie posprzatac.wracam z pracy i co zastaje bajzel i zamiast zajac sie wpierw dzieckiem zmywam te brudne gary ile juz sie naklucilam nagadalam a tu nic tepe to to. to juz moje czteroletnie dziecko potrafi sprzatnac po sobie nie mam juz normalnie na nic sily i szkoda mi juz moich nerw.ile mam juz czasu walczyc z nim jak to nie przynosi rezultatu takze zycie kobiety nie nalezy do najlatwiejszych, przynajmniej w moim wypadku
 
Agata, mam takie wrażenie, że ci wszyscy mężowie, którzy nie potrafią np. posprzątać po sobie, wynieśli to z własnego domu.

Ja pochodzę z domu, gdzie facet był numerem jeden. Oj, ta moja mama się napracowała.

Z kolei mój mąż miał inne wzorce. To właśnie ojciec u nich w domu gotował (i gotuje nadal) i sprząta jak mało kto. Mojemu mężowi to również weszło w krew. Może nie gotuje ale za to sprząta.
Czasem bywają sytuacje, kiedy to ja siedzę sobie i np. piszę na kompie, podczas gdy mój ślubny szoruje podłogę czy myje okna.
 
Ja myślę że tak naprawdę to chyba każdy ma czasem dość tylko nie każdy się do tego przyznaje :sorry2:.U mnie niestety bunt dwulatka przeciągnął się w bunt trzylatka :szok:,więc często mam takie dni że mam wszystkiego dość,no bo ile czasu można wytrzymać jak dziecko wrzeszczy od rana do wieczora i to jeszcze bez powodu,a do tego o zgrozo doszło rzucanie przedmiotami :szok:!!!
 
reklama
a ja mam chyba niebywałe szczęście, :)
jakoś tak wyszło,że to mój ukochany robi pranie, sprząta częściej on niż ja- moim jedynym żelaznym obowiązkiem jest gotowanie (nie,żeby codziennie :) bo on niestety jakoś nie bardzo w tej dziedzinie.
dlatego wiem,że jak bedziemy mieć dziecko,bede mogła na niego liczyć, zwłaszcze,że to on jest bardziej "rodzinny" niż ja
 
Do góry