Hej!
Jestem nowa. Szukam wsparcia, a po tym, co znalazlam na Waszym forum, mysle, ze to wlasciwe miejsce
Opowiem Wam swoja historie...
Urodzilam 2 lata temu coreczke, wiec juz jestem szczesciara. Moje problemy zaczely sie rok pozniej i to z powodu jakiegos fatalnego lekarza...
Zaszlam w ciaze, tak jak planowalismy zreszta, a po 8 tygodniach okazalo sie, ze plod sie nie rozwija. Dowiedzialam sie o tym dokladnie w urodziny mojej coruni
Poszlam do szpitala na lyzeczkowanie. Po zabiegu czulam sie ok, nic zlego sie nie dzialo. Jednak po 4 dniach bardzo bolal mnie brzuch, nie pomagaly zadne leki przeciwbolowe czy rozkurczowe, wiec pojechalismy z mezem i mala do szpitala, w ktorym robili mi zabieg lyzeczkowania. Stwierdzili, ze z ich strony wszystko jest ok i moze to wyrostek. Nie przyjeli mnie i odeslali do innego szpitala - wieloprofilowego. W innym szpitalu wciaz z podejrzeniem zapalenia wyrostka czekalam kilka godzin na izbie przyjec, potem kilkanascie na chirurgii. W koncu lekarze stwierdzili, ze to na pewno nie wyrostek i zostawili tylko do obserwacji na silnych lekach przeciwbolowych. Jakis Aniol Stroz chcial jednak, zeby po ok 20h pobytu w szpitalach jeszcze raz zbadal mnie ginekolog. Stwierdzil ostre zapalenie otrzewnej i skierowal natychmast na operacje. Okazalo sie, ze przebito mi macice w dwoch miejscach podczas lyzeczkowania i krew saczyla mi sie do brzucha. Cudem mnie uratowano. Potem trafialam do szpitala prawie co miesiac z bolem i w koncu po ok 6 miesiacach bol ustapil. Przeszlam ciezka depresje i terapie u psychologa. Mialam nadzieje na nowy poczatek. Dostalam wreszcie zielone swiatlo na zachodzenie w ciaze. Zanim jednak zaczelismy probowac, znow dopadl mnie nieziemski bol i trafilam do szpitala (to juz trzeci szpital z kolei). Po kilku pobytach i badaniach skierowano mnie na laparoskopie. Niestety nie byla mozliwa, bo mialam zrosty w brzuchu po poprzedniej operacji i krwotoku, ktory przyczynil sie do ich powstania. Pozostala kolejna laparotomia. Okazalo sie tym razem, ze mam zaawansowana endometrioze. Na 99% ten debil, ktory mnie lyzeczkowal, spowodowal, ze dziurami w macicy komorki endometrium przedostaly sie o brzucha. Logiczne, co? Podczas operacji wycieto mi jeden jajowod i usunieto prawie wszystkie ogniska endo. Prawie, bo przy tak zrosnietych wnetrznosciach lekarze nie mogli sie wszedzie dostac. Teraz proponuja zajsc w ciaze po ok 2 miesiacach od operacji (minelo 12 dni...). Ponoc moze to na tyle wyciszyc chorobe, ze reszta ognisk sama zaniknie. I coz, musze sie trzymac takiej nadziei. Marzymy z mezem o drugim dziecku, wiec na pewno bedziemy sie starac. Ale przyznam, ze po takich przejsciach nie jest latwo myslec pozytywnie... Bardzo dziekuje Szanownemu Panu Doktorowi, ktory takie prezenty mi sprzedal. Dzieki niemu moje zycie wyglada teraz calkiem inaczej... ((
Myslicie, ze mam jakies szanse?
Jestem nowa. Szukam wsparcia, a po tym, co znalazlam na Waszym forum, mysle, ze to wlasciwe miejsce
Opowiem Wam swoja historie...
Urodzilam 2 lata temu coreczke, wiec juz jestem szczesciara. Moje problemy zaczely sie rok pozniej i to z powodu jakiegos fatalnego lekarza...
Zaszlam w ciaze, tak jak planowalismy zreszta, a po 8 tygodniach okazalo sie, ze plod sie nie rozwija. Dowiedzialam sie o tym dokladnie w urodziny mojej coruni
Poszlam do szpitala na lyzeczkowanie. Po zabiegu czulam sie ok, nic zlego sie nie dzialo. Jednak po 4 dniach bardzo bolal mnie brzuch, nie pomagaly zadne leki przeciwbolowe czy rozkurczowe, wiec pojechalismy z mezem i mala do szpitala, w ktorym robili mi zabieg lyzeczkowania. Stwierdzili, ze z ich strony wszystko jest ok i moze to wyrostek. Nie przyjeli mnie i odeslali do innego szpitala - wieloprofilowego. W innym szpitalu wciaz z podejrzeniem zapalenia wyrostka czekalam kilka godzin na izbie przyjec, potem kilkanascie na chirurgii. W koncu lekarze stwierdzili, ze to na pewno nie wyrostek i zostawili tylko do obserwacji na silnych lekach przeciwbolowych. Jakis Aniol Stroz chcial jednak, zeby po ok 20h pobytu w szpitalach jeszcze raz zbadal mnie ginekolog. Stwierdzil ostre zapalenie otrzewnej i skierowal natychmast na operacje. Okazalo sie, ze przebito mi macice w dwoch miejscach podczas lyzeczkowania i krew saczyla mi sie do brzucha. Cudem mnie uratowano. Potem trafialam do szpitala prawie co miesiac z bolem i w koncu po ok 6 miesiacach bol ustapil. Przeszlam ciezka depresje i terapie u psychologa. Mialam nadzieje na nowy poczatek. Dostalam wreszcie zielone swiatlo na zachodzenie w ciaze. Zanim jednak zaczelismy probowac, znow dopadl mnie nieziemski bol i trafilam do szpitala (to juz trzeci szpital z kolei). Po kilku pobytach i badaniach skierowano mnie na laparoskopie. Niestety nie byla mozliwa, bo mialam zrosty w brzuchu po poprzedniej operacji i krwotoku, ktory przyczynil sie do ich powstania. Pozostala kolejna laparotomia. Okazalo sie tym razem, ze mam zaawansowana endometrioze. Na 99% ten debil, ktory mnie lyzeczkowal, spowodowal, ze dziurami w macicy komorki endometrium przedostaly sie o brzucha. Logiczne, co? Podczas operacji wycieto mi jeden jajowod i usunieto prawie wszystkie ogniska endo. Prawie, bo przy tak zrosnietych wnetrznosciach lekarze nie mogli sie wszedzie dostac. Teraz proponuja zajsc w ciaze po ok 2 miesiacach od operacji (minelo 12 dni...). Ponoc moze to na tyle wyciszyc chorobe, ze reszta ognisk sama zaniknie. I coz, musze sie trzymac takiej nadziei. Marzymy z mezem o drugim dziecku, wiec na pewno bedziemy sie starac. Ale przyznam, ze po takich przejsciach nie jest latwo myslec pozytywnie... Bardzo dziekuje Szanownemu Panu Doktorowi, ktory takie prezenty mi sprzedal. Dzieki niemu moje zycie wyglada teraz calkiem inaczej... ((
Myslicie, ze mam jakies szanse?