@belle81 kochana belle. Powiem Ci, że to też nie jest tak, że serce nie boli. Tęsknota za dzieckiem, którego nie ma i może już nie będzie (o zgrozo), boli bardzo....właściwie to taka niezagojona rana, która się odzywa, czy to jak znajomi wpadną z córkami, czy to jak kolejna koleżanka oczekuje córeczki , czy nawet w kościele, na scholi itd. Staram się ufać Bogu i się modlę. Jakoś to stąd ta "siła " , choć ona nie jest moja. Uwierz mi, ja to jestem slabiutka jak ta przysłowiowa trzcinka
rozpatrując to wszystko w realiach wiary, zaczynam inaczej na pewne sprawy patrzeć, z innej perspektywy. Tłumaczę sobie tak, że skoro Jezus sam mówił, by Go prosić a da, o co prosić będziemy, to tak też czynię. Dalej była mowa, że skoro tego nie otrzymujecie, to pewnie się źle modlicie. A skoro staram się jak mogę w tej materii, to są dwa wyjścia : albo jednak źle się modlę i nie takiej modlitwy oczekuje ode mnie Góra ...albo jest to zdecydowana wola Boża i ma być tak jak jest. W innym przypadku już by ta córa była! Jest jeszcze jedna nadzieja
ma związek z gorliwością, że Bóg w końcu da ze względu na upierdliwość proszącego (wolne tłumaczenie na współczesny język
-było coś o tym w P.św.
)także z perspektywy wiary mogę to jedynie jakoś strawić i nie popaść w totalny dołek