reklama
Forum BabyBoom

Dzień dobry...

Starasz się o maleństwo, wiesz, że zostaniecie rodzicami a może masz już dziecko? Poszukujesz informacji, chcesz się podzielić swoim doświadczeniem? Dołącz do naszej społeczności. Rejestracja jest bezpieczna, darmowa i szybka. A wsparcie i wdzięczność, które otrzymasz - nieocenione. Podoba Ci się? Wskakuj na pokład! Zamiast być gościem korzystaj z wszystkich możliwości. A jeśli masz pytania - pisz śmiało.

Ania Ślusarczyk (aniaslu)

  • Kochani, niech te Święta będą chwilą wytchnienia i zanurzenia się w tym, co naprawdę ważne. Zatrzymajcie się na moment, poczujcie zapach choinki, smak ulubionych potraw i ciepło płynące od bliskich. 🌟 Życzę Wam Świąt pełnych obecności – bez pośpiechu, bez oczekiwań, za to z wdzięcznością za te małe, piękne chwile. Niech Wasze serca napełni spokój, a Nowy Rok przyniesie harmonię, radość i mnóstwo okazji do bycia tu i teraz. ❤️ Wesołych, spokojnych Świąt!
reklama

Czy cieszy was macierzyństwo?

Nie wiem. Myślę, że to trochę jak pytanie "jajko czy kura?". Czy dziecko jest łatwiejsze w obsłudze, bo rodzice nie dają sobie wejść na głowę (nie mylić z zaniedbaniem) czy dziecko jest trudniejsze, bo rodzic (niestety najczęściej mama) na każdy grymas i pisk rzuca wszystko i biegnie zaspokoić zachcianki dziecka? Nie wiem, naprawdę. Przez jakiś czas zajmowałam się też cudzymi dziećmi i z żadnym nie miałam problemu, choć bywało, że rodzice ostrzegali mnie, że łatwo z nimi nie jest, bo nie jedzą, bo szybko się nudzą, bo nie słuchają, itp. I potem okazywało się, że u mnie jest bardzo fajnie, ale trzeba robić to co pani mówi, siedzieć przy stole przy jedzeniu, nie rzucać w kota zabawkami, nie wchodzić do toalety jak ktoś tam jest i inne takie. Także obserwując niektóre matki, to połowa słynnych hajnidów jest moim zdaniem efektem podejścia rodzica lub rodziców, którzy różnego rodzaju braki rekompensują sobie skakaniem wkoło dziecka.

Inny przykład z tego samego grona znajomych co tamta laska od kp. Mamusia twierdzi, że ma wyjątkowego syna, mówi o nim "książę". Nie może z prawie dwuletnim dzieckiem iść na chwilę do sklepu, bo młody robi takie jazdy, że się nie da po prostu. Jak wstaje, to jest marudny (witam w klubie), więc mamusia go rozkręca (chyba bym ją zabiła albo chociaż utrudniała wykonywanie obowiązków domowych) do tego stopnia, że mały nie chce potem drzemać, a w efekcie pada sam z siebie wczesnym popołudniem, śpi krótko i nerwowo, co kończy się walką o sen przez dwie, trzy godziny i młody zasypia umęczony matką helikopterem około 23/24. Rano jest budzony przez matkę o 7 (serio!), bo "jak długo śpi, to jest nie do zniesienia". I tak w kółko Macieju. Pobudzany na siłę, uspokajany na siłę. Moim zdaniem takie zachowanie podpada pod znęcanie się psychiczne, ale mamusia uważa, że ma wyjątkowego synunia. Gdzie ojciec? Ano z boku, biedak już nie ma sił powtarzać partnerce, że przesadza, więc stoi taki wykastrowany mentalnie i co jakiś czas spróbuje pokazać rogi, na co pani helikopter wali mu między oczy, że nie ma serca, bo chce księciu mówić "nie" i stawiać granice.

I czy to zawsze jest kwestia dziecka? Chyba nie zawsze...
Czytam, czytam i już miałam parę razy odpisać ale myślę sobie poczekam i dobrze że poczekałam. Do Twoich wpisów o kp podchodzę z mieszanymi odczuciami ale z tym co napisałaś teraz zgadzam się w 100% - często rodzicowi łatwiej stwierdzić "mam hajnida" niż tak z ręką na sercu przyjżeć się własnemu rodzicielstwu, swoim brakom itd i zauważyć że problem jest w nim samym a nie w dziecku. Oczywiście bezspornie są dzieci zaburzone, dzieci wymagające ale ja piszę o sytuacjach gdzie gołym okiem widać że to nie dziecko jest problemowe.

Co do pytania - czy cieszy mnie macierzyństwo? Tak, cieszy. Nie mam za bardzo czasu by się rozpisać w temacie ale macierzyństwo to coś czego mi brakowało by poczuć się faktycznie spełnioną kobietą, by nauczyć się żyć tu i teraz, by się rozwijać, by więcej widzieć, uczyć się spokoju ... Jak wszystko moje macierzyństwo ma też cienie, burze, doły ale szukam nowych rozwiązań, staram się nie zamykać na innych, przyjmuje porady i dopiero po przemyśleniu je akceptuję lub odrzucam.
 
reklama
myślę, że masz rację, że nie zawsze to kwestia dziecka. Ale nikt nas macierzyństwa nie uczy w szkole, nie ma urzędowo narzuconej metody wychowywania dzieci więc faktycznie może być tak, że to rodzic ma problem, który potem wpływa na dziecko. Kiedyś czytałam wypowiedź jakieś młodej matki, która napisała, że macierzyństwo to dla niej wielki wysiłek i poświęcenie. Zapytała własnej matki, czy też tak miała a ona odarła, że nie. Mało kto się kiedyś tak dziećmi przejmował, jak my teraz. Sama nie wiem, czy przesadzam w opiece nad dzieckiem czy potem będzie miało traumę, jeśli raz mu się dam wypłakać. Nas karmiono mąką z mlekiem i jakoś żyjemy, ale może moje problemy trawienne to skutek tego, że dostawałam herbatę z koprem włoskim i mleko z mąką? Moze przesadzam jezdzac z dzieckiem do fizjo, a może moja skolioza to skutek tego że za wcześnie mnie posadzono i fizjo pierwszy raz na oczy zobaczyłam jak skończyłam 30stkę? Żyjemy w takich czasach, że masz 500 całkowicie różnych książek jak dziecko wychować, milion porad w internecie i na dodatek teściowie, którzy mają własne doświadczenia. Jak to wszystko pogodzić?
Zwariować można, wiem :D Książki, teściowie i rodzice to jeszcze nic w porównaniu z forami dla matek. Standardowy profil matki z forum:
- rodziła naturalnie, ma zniszczone krocze/CC by ratować dziecko/ CC ze wskazań medycznych innych niż psychiatryczne, bo "no ja sobie nie wyobrażam kłaść się na stół bez konieczności, czyli zagrożenia zdrowia i życia dziecka. Tak, dziecka."
- karmi kp/mm ale dlatego, że nie mogła karmić piersią, "bo owszem, to droga przez mękę, ale warto się przemęczyć. To tylko kilka miesięcy, no, ewentualnie lat."
- nieszczególnie może znaleźć oparcie w mężu/partnerze, bo "te chłopy to wiadomo. W dzień w pracy, w nocy i tak ja wstaję, bo co on pomoże skoro dziecko kp, a po południu jest zmęczony po pracy. Nie rozumie, że ja też mam pracę w domu, no ale co. Myślałam, żeby się z nim rozstać, ale gdzie ja pójdę po macierzyńskim? Przecież nie opłaca mi się iść do pracy za 2500 netto, zresztą jestem z małego miasta na Podkarpaciu i tu nie tak łatwo o pracę, a do żabki nie chcę iść, bo mam wykształcenie wyższe."
- świetnie wie, jak zabezpieczyć się przed kolejną ciążą, dlatego z lubością wyśmiewa inne użytkowniczki, tzw. trolle, które mają używanie, bo te panie najczęściej mają po dwójkę, trójkę albo i więcej dzieci, mimo że "mąż już przy pierwszym nie pomagał, a seks z nim niespecjalnie mnie cieszy, bo jestem zmęczona i nie mam ochoty na pójście do łóżka z kimś, kto zajmowania się dziećmi nie uważa za pracę i ogranicza mi wydatki". No ale świetnie wiedzą jak wyglądają poszczególne etapy cyklu, kiedy najlepiej uprawiać seks, bo w momentach ochoty na kolejne dziecko z tym nierobem, nagle libido strzela im jak po garści ecstasy lyknietych w klubie i ciągną tego nieużytego egoistę do łóżka w okolicach owulacji co 36-48h.
- w każdej bardziej kontrowersyjnej dyskusji mniej lub bardziej agresywnie apelują o empatię. Apele kierują do osób, które mają inne zdanie niż one, te które mają podobne lubią trzymać się w grupkach i zjawiać w kilka chwil naraz na takich wątkach.
- nie mają czasu się wykąpać, zjeść, wysikać, pomalować paznokci, iść na zakupy, ale całymi dniami i nocami siedzą na forum, zwłaszcza jeśli wątek ma powyżej 10 stron i dotyczy: testu ciążowego, sposobu karmienia dziecka, kontynuowania związku z opresyjnym faszystą, a przede wszystkim - poglądów na wychowanie.

Przyszłam, sprawdziłam jak jest, jest jak było, spadam. Miłego!
 
Zwariować można, wiem :D Książki, teściowie i rodzice to jeszcze nic w porównaniu z forami dla matek. Standardowy profil matki z forum:
- rodziła naturalnie, ma zniszczone krocze/CC by ratować dziecko/ CC ze wskazań medycznych innych niż psychiatryczne, bo "no ja sobie nie wyobrażam kłaść się na stół bez konieczności, czyli zagrożenia zdrowia i życia dziecka. Tak, dziecka."
- karmi kp/mm ale dlatego, że nie mogła karmić piersią, "bo owszem, to droga przez mękę, ale warto się przemęczyć. To tylko kilka miesięcy, no, ewentualnie lat."
- nieszczególnie może znaleźć oparcie w mężu/partnerze, bo "te chłopy to wiadomo. W dzień w pracy, w nocy i tak ja wstaję, bo co on pomoże skoro dziecko kp, a po południu jest zmęczony po pracy. Nie rozumie, że ja też mam pracę w domu, no ale co. Myślałam, żeby się z nim rozstać, ale gdzie ja pójdę po macierzyńskim? Przecież nie opłaca mi się iść do pracy za 2500 netto, zresztą jestem z małego miasta na Podkarpaciu i tu nie tak łatwo o pracę, a do żabki nie chcę iść, bo mam wykształcenie wyższe."
- świetnie wie, jak zabezpieczyć się przed kolejną ciążą, dlatego z lubością wyśmiewa inne użytkowniczki, tzw. trolle, które mają używanie, bo te panie najczęściej mają po dwójkę, trójkę albo i więcej dzieci, mimo że "mąż już przy pierwszym nie pomagał, a seks z nim niespecjalnie mnie cieszy, bo jestem zmęczona i nie mam ochoty na pójście do łóżka z kimś, kto zajmowania się dziećmi nie uważa za pracę i ogranicza mi wydatki". No ale świetnie wiedzą jak wyglądają poszczególne etapy cyklu, kiedy najlepiej uprawiać seks, bo w momentach ochoty na kolejne dziecko z tym nierobem, nagle libido strzela im jak po garści ecstasy lyknietych w klubie i ciągną tego nieużytego egoistę do łóżka w okolicach owulacji co 36-48h.
- w każdej bardziej kontrowersyjnej dyskusji mniej lub bardziej agresywnie apelują o empatię. Apele kierują do osób, które mają inne zdanie niż one, te które mają podobne lubią trzymać się w grupkach i zjawiać w kilka chwil naraz na takich wątkach.
- nie mają czasu się wykąpać, zjeść, wysikać, pomalować paznokci, iść na zakupy, ale całymi dniami i nocami siedzą na forum, zwłaszcza jeśli wątek ma powyżej 10 stron i dotyczy: testu ciążowego, sposobu karmienia dziecka, kontynuowania związku z opresyjnym faszystą, a przede wszystkim - poglądów na wychowanie.

Przyszłam, sprawdziłam jak jest, jest jak było, spadam. Miłego!
O co Ci chodzi z tym postem?
 
Podczytywałam ten wątek (i chyba nawet coś w nim pisałam), gdy byłam jeszcze w ciąży. Teraz śpi na mnie 5-tygodniowy syn, a ja czuję, że jestem na skraju załamania nerwowego. Macierzyństwo jak do tej pory jest dla mnie najpiękniejszym, ale też najtrudniejszym doświadczeniem. Gdy moje dziecko poleży samo przez 10 minut bez płaczu, to ja zamiast coś w tym czasie zrobić, patrzę na niego z niedowierzaniem, bo to się prawie w ogóle nie zdarza. Ryczeć mi się chce, gdy czytam o innych niemowlakach, które zasypiają głaskane po główce, bo od pewnego czasu mój syn zasypia tylko albo w chuście, albo po karmieniu jak leżę z nim w łóżku. Warunek jest taki, że muszę tam leżeć cały czas, bo inaczej za 5 minut pobudka. Kocham go z całego serca, ale kiedy kolejny dzień z rzędu nie mam chwili, żeby umyć zęby czy skorzystać z toalety na dłużej niż pół minuty, to ryczeć mi się chce.
Dzisiaj 5 razy wstawiałam wodę na kawę i dopiero teraz udało mi się ją zrobić. A i tak czekam, aż trochę ostygnie, żeby przez przypadek nie oparzyć syna.
Łudzę się, że teraz to skok rozwojowy, ale to już 7 dzień, kiedy nie jestem w stanie go odłożyć i nie zanosi się na poprawę.
W poniedziałek mam wizytę popołogową i czekam na nią jak na zbawienie (bo wyjdę z domu bez dziecka), a jednocześnie już się stresuję, jak mąż go sam uspokoi, gdy jedynym lekarstwem na jego płacz jest obecnie mama i cycuś.

Hej :) Na mnie właśnie leży mój 3 miesięczny Leo i pocieszę Cię, że naprawdę będzie łatwiej. Trafiły nam się po prostu wymagające dzieci, ale z czasem jest zdecydowanie lżej. Leo do 2 tygodnia życia głównie jadł i spał w dostawce. Po dwóch tygodniach zaczęła się jazda bez trzymanki, ciągle płakał, męczył go okrutnie refluks i brzuch, spał tylko na nas, nie obok nawet tylko centralnie na nas. Chodziliśmy z męzem po ścianach, wyglądaliśmy jak para kloszardów, ale uznaliśmy, że my jesteśmy dorośli i mamy sporo zasobów, żeby sobie z tą sytuacją poradzić, a on jest malutki i przerażony światem więc damy radę. Nie wprowadzaliśmy żadnego treningu łóżeczkowego, nie staraliśmy się nic zmieniać na siłę. Co killa dni po prostu sprawdzaliśmy czy Leo czuje się ok w dostawce, jak się denerwował to nawet na płacz nie czekaliśmy. Zaufaliśmy mu i dostosowaliśmy się totalnie do niego. Po kilku tygodniach zauważyliśmy, że po 19-20 zaczął robić dłuższą drzemkę. Wprowadziliśmy o tej godzinie cały rytuał z kąpielą, zasłoniętymi roletami...i on zaczął od tej 20 spać coraz dłużej i dłużej :) Dziś ma 3 miesiące, śpi w nocy 9 godzin bez przerwy, 1,5 godziny na mamie i potem 7,5 w dostawce, potem je i śpi dalej do 9 rano :) W ciągu dnia robi sobie 3 drzemki jeszcze na nas, ale jesteśmy od rana wykąpani, najedzeni, w domu względny porządek i ta przepaść między bezsilnością, skrajnym wyczerpaniem a tym co jest teraz jest gigantyczna :) Będzie lepiej, zobaczysz, trzymaj się :)
 
Zgadzam się. Kurde, ale wiesz co jest najciekawsze? Te co są takie zmęczone "poznałam" w necie, a te, które są zadowolone znam w realu. Owszem, większość z nich kiepsko wspomina karmienie piersią, ale ogólnie nie są jakieś takie załamane. Najwięcej na portalach społecznościowych widzę takich zniszczonych kp. Nie wiem czy i jaka tu jest zależność...

Chyba jednak taka, że ludzie udają szczęśliwszych niż są, a w necie się odsłaniają.
 
Hej mam problem z karmienie butelką mojej 5 tygodniowej córki. Że smoczla 0+ pije mi bardzo długo przysypia,nie może dojść, denerwuje się za to jak dam jej smoczek 3+ to pije bardzo szybko i się zalewa. Co mam zrobić nie wiem czy od tego jedzenia boli ją potem brzuch. Podaje jej bobotic żeby jej ulżyć. Pomocy co poradzicie?
 
Hej mam problem z karmienie butelką mojej 5 tygodniowej córki. Że smoczla 0+ pije mi bardzo długo przysypia,nie może dojść, denerwuje się za to jak dam jej smoczek 3+ to pije bardzo szybko i się zalewa. Co mam zrobić nie wiem czy od tego jedzenia boli ją potem brzuch. Podaje jej bobotic żeby jej ulżyć. Pomocy co poradzicie?
Zmienić butelkę na inna
 
reklama
Do góry