reklama
Forum BabyBoom

Dzień dobry...

Starasz się o maleństwo, wiesz, że zostaniecie rodzicami a może masz już dziecko? Poszukujesz informacji, chcesz się podzielić swoim doświadczeniem? Dołącz do naszej społeczności. Rejestracja jest bezpieczna, darmowa i szybka. A wsparcie i wdzięczność, które otrzymasz - nieocenione. Podoba Ci się? Wskakuj na pokład! Zamiast być gościem korzystaj z wszystkich możliwości. A jeśli masz pytania - pisz śmiało.

Ania Ślusarczyk (aniaslu)

reklama

Czuję się jak złą mama i potrzebuje wsparcia

reklama
Bez jaj, no bez jaj
A ja właśnie myślę, że tylko jaja nas mogą uratować.

Bo jak konkluzja z każdej rozmowy ma być taka, że każda mama jest inna i każde dziecko jest inne to po co w ogóle dyskutować i wypuszczać na próżno dwutlenek węgla?

Ja chętnie poczytam jak sobie radzą inne kobiety, bo zakładam, że mogłabym radzic sobie lepiej. Co zresztą starałam się napisać w swoich wcześniejszych wiadomościach, a jeśli to temat tylko do klepania się wzajemnie po pleckach to ja chyba pomyliłam alejki i znowu wlazłam nie tam, gdzie trzeba.
 
Bo jak konkluzja z każdej rozmowy ma być taka, że każda mama jest inna i każde dziecko jest inne to po co w ogóle dyskutować i wypuszczać na próżno dwutlenek węgla?
Konkluzja ma być taka, że jedna mama robi tak i ma do tego prawo, inna robi inaczej i też ma do tego prawo. Nie ma jednej idealnej metody wychowawczej. Fajnie jeżeli ktoś podzieli się swoim doświadczeniem. Ale wpieranie innym, że tylko ja mam rację i tylko mój punkt widzenia jest słuszny już mi się nie podoba.
 
No właśnie nie, ja myślę, że fajnie pogadać :) Zwyczajnie jednak lubię gadać z kimś, z kim są te fale, o których Podsiadło śpiewał :D Czasem bywa tak, że z kimś nie ma tych fal i już trudno to odwrócić.

Myślałam sobie kiedyś, co powiem jeśli mnie córki kiedyś spytają o metody wychowawcze - chociaż wątpię. W każdym razie nie wiem co powiedzieć, bo jest dużo rzeczy, które mi się podobają w tym nowoczesnym podejściu. Najbardziej mi się podoba to, żeby chcieć poznać osobowość swojego dziecka i ją uszanować, zwłaszcza jeśli jest odmienna od naszej. Z kolei jestem totalną konserwą jeśli chodzi o wrzaski, rzucanie się na podłogę i inne akty terroru naszych milusińskich :D Głęboko wierzę, że dzieci umieją i lubią wymuszać na nas pewne zachowania, a uleganie im prowadzi dziecko do przekonania, że ono rządzi w domu. No naprawdę nie wiem co miałabym komuś doradzić gdyby zapytał. Rzadko się przecież zdarza, że matka celowo unieszczęśliwia swoje dziecko.

Moje pojmowanie życia z dzieckiem ukształtowało się pod wpływem historii z przedszkola, jakich wiele się nasłuchałam od mojej cioci. Często słyszałam o maluchach, które przez całe swoje dotychczasowe życie były tak przywiązane, czy też uwiązane, do matki, że absolutnie nie mogły sobie poradzić z rozstaniem nawet na cztery godziny. Była histeria, płacz, trzęsionka... A dziecko patrzyło na to i chłonęło te emocje. Takie dzieci miały utrudnione wejście w społeczeństwo, a przecież od niego większość z nas nie ucieknie, bo każdy musi pracować, gdzieś mieszkać, robić zakupy, itd. Ja byłam kiepsko zsocjalizowana właśnie przez matkę, która urodziła mnie sobie "dla siebie". Bardzo mi zależy, żeby moje córki wchodziły w nowe sytuacje z podniesionym czołem, nie kuliły się w strachu, że mamy nie ma na wyciągnięcie ręki. Nie mówiąc o tym, że mój charakter absolutnie nie pozwala na bycie z kimś non stop. I moja starszą odziedziczyła to po mnie ;)
 
Ale wpieranie innym, że tylko ja mam rację i tylko mój punkt widzenia jest słuszny już mi się nie podoba.
Otóż to! Tylko widzisz, tutaj od jednej z użytkowniczek bardzo zionęło nieprzyjemnym podejściem, które wyciągnęła bardzo ładnie Gwiazda Muzyki Pop. Jeśli ktoś uważa, że pracuje z dzieckiem i efekty są tylko jego zasługą (co jest głupotą, bo największą robotę odwala dziecko), pozwala sobie na grube generalizowanie osób, którym za cholerę się nie udaje, to niech w innym wątku nie rozkłada rąk nad nietypowym zachowaniem swojego dziecka, podkreślając, że tak już jest, tak mają i nic się nie da zrobić. Albo da się z dzieckiem wszystko wypracować czytając książki, słuchając podcastów i chłonąc blogi albo się nie da, bo jest jak jest.
 
Otóż to! Tylko widzisz, tutaj od jednej z użytkowniczek bardzo zionęło nieprzyjemnym podejściem, które wyciągnęła bardzo ładnie Gwiazda Muzyki Pop. Jeśli ktoś uważa, że pracuje z dzieckiem i efekty są tylko jego zasługą (co jest głupotą, bo największą robotę odwala dziecko), pozwala sobie na grube generalizowanie osób, którym za cholerę się nie udaje, to niech w innym wątku nie rozkłada rąk nad nietypowym zachowaniem swojego dziecka, podkreślając, że tak już jest, tak mają i nic się nie da zrobić. Albo da się z dzieckiem wszystko wypracować czytając książki, słuchając podcastów i chłonąc blogi albo się nie da, bo jest jak jest.
I tu jest pies pogrzebany. Po co w ten wątek wciągać czyjeś wypowiedzi z innych wątków? Ktoś ma z kimś zatarg i teraz będzie się przyczepiał każdej wypowiedzi byle tylko się pokłócić, dogryźć tej osobie? Po co? 🤷
 
I tu jest pies pogrzebany. Po co w ten wątek wciągać czyjeś wypowiedzi z innych wątków? Ktoś ma z kimś zatarg i teraz będzie się przyczepiał każdej wypowiedzi byle tylko się pokłócić, dogryźć tej osobie? Po co? 🤷
Przykro mi, że czytasz wybiórczo moje wypowiedzi. Nie mam z nikim zatargu, po prostu nie lubie hipokryzji.

Chyba pora zawijać się z tego forum. Widocznie nie jest dla mnie, widocznie tu nie pasuje.
 
Dziewczyny, jaka fajna (i gorąca 🤭) dyskusja tu się toczy! Pozwolę sobie wtrącić swoje trzy grosze, bo dałam radę nadrobić wątek.
Przy pierwszym i drugim dziecku (teraz córka prawie 13 i syn 15 lat) było pięknie i łatwo. Dzieci spokojne, radosne, do zgody, współpracujące itd. Też się dziwiłam, gdy moja kuzynka o godzinie 17.00 z udręczoną miną prosiła o potrzymanie na chwilę jej córki, bo ona jeszcze nic dziś nie jadła. Tymczasem u mnie posprzątane (3 psy w domu, w tym duży biały), ugotowane (nieraz osobno dla dzieci i dla nas) pospacerowane, dzieci wybawione, no perfekcyjna pani domu mogłaby mi buty czyścić, gdyby nie fakt, że były idealnie czyste 🤪😉
Trzecie dziecko, córka teraz 17 miesięcy (korygowane 16). Znów jest pięknie i bardzo trudno. Młoda prócz tego, że jest najsłodszym na świecie, bardzo ciekawym świata, zainteresowanym wszystkim wokół, wspinającym się wszędzie, gdzie się da lub nie da, uwielbiającym książeczki i psią karmę bobasem, potrafi też okazywać swoje potrzeby i niezadowolenie całą sobą. Ale dosłownie całą sobą. Dodatkowo od skończenia 6 m.ż. zaczęła się akcja zęby, która powoli dobiega końca, ale dała nam wszystkim popalić 100 razy bardziej, niż obojgu starszakom razem wziętym. I też nie lubię ryku Młodej a krzyk dziecka w ogóle wwierca mi się w mózg.
I mimo tego nadal życie jakoś ogarniamy - obiady, praca, starsze dzieciaki, sprzątanie itp. Dlaczego? Bo nie chcę i nie mogę inaczej, bo musimy zjeść, założyć czyste majtki, bo nie lubię mega uj***ej podłogi. Mogłabym dalej wymieniać, ale ja nie o tym. Uważam, że to w większości nasz wybór i nie wyobrażam sobie nie zjeść nic cały dzień lub nie zrobić dwójki, bo dziecko płacze. Owszem, dziecko wywraca świat do góry nogami, ale to, aby dorastało w świecie "góra na górze, a dół na dole" jest naszym zadaniem. I gdy przeczytałam, że autorka zafascynowana rodzicielstwem bliskości czuje się złą matką, bo z bezsilności nakrzyczała na dziecko, to mnie zmroziło. Jesteśmy tylko ludźmi i takie rzeczy się zdarzają. Jesteśmy jednocześnie aż ludźmi, więc nie biczujmy się, tylko łapmy refleksję i do przodu!🙂 Nie przyjmujmy bezkrytycznie tego, co oferują nowomodne, instagramowe matki, niektórzy psychologowie czy inni z koziej d***y specjaliści. "Łapać refleksję, zachować spokój i nie histeryzować". I do przodu😉😘
 
reklama
Dziewczyny, jaka fajna (i gorąca 🤭) dyskusja tu się toczy! Pozwolę sobie wtrącić swoje trzy grosze, bo dałam radę nadrobić wątek.
Przy pierwszym i drugim dziecku (teraz córka prawie 13 i syn 15 lat) było pięknie i łatwo. Dzieci spokojne, radosne, do zgody, współpracujące itd. Też się dziwiłam, gdy moja kuzynka o godzinie 17.00 z udręczoną miną prosiła o potrzymanie na chwilę jej córki, bo ona jeszcze nic dziś nie jadła. Tymczasem u mnie posprzątane (3 psy w domu, w tym duży biały), ugotowane (nieraz osobno dla dzieci i dla nas) pospacerowane, dzieci wybawione, no perfekcyjna pani domu mogłaby mi buty czyścić, gdyby nie fakt, że były idealnie czyste 🤪😉
Trzecie dziecko, córka teraz 17 miesięcy (korygowane 16). Znów jest pięknie i bardzo trudno. Młoda prócz tego, że jest najsłodszym na świecie, bardzo ciekawym świata, zainteresowanym wszystkim wokół, wspinającym się wszędzie, gdzie się da lub nie da, uwielbiającym książeczki i psią karmę bobasem, potrafi też okazywać swoje potrzeby i niezadowolenie całą sobą. Ale dosłownie całą sobą. Dodatkowo od skończenia 6 m.ż. zaczęła się akcja zęby, która powoli dobiega końca, ale dała nam wszystkim popalić 100 razy bardziej, niż obojgu starszakom razem wziętym. I też nie lubię ryku Młodej a krzyk dziecka w ogóle wwierca mi się w mózg.
I mimo tego nadal życie jakoś ogarniamy - obiady, praca, starsze dzieciaki, sprzątanie itp. Dlaczego? Bo nie chcę i nie mogę inaczej, bo musimy zjeść, założyć czyste majtki, bo nie lubię mega uj***ej podłogi. Mogłabym dalej wymieniać, ale ja nie o tym. Uważam, że to w większości nasz wybór i nie wyobrażam sobie nie zjeść nic cały dzień lub nie zrobić dwójki, bo dziecko płacze. Owszem, dziecko wywraca świat do góry nogami, ale to, aby dorastało w świecie "góra na górze, a dół na dole" jest naszym zadaniem. I gdy przeczytałam, że autorka zafascynowana rodzicielstwem bliskości czuje się złą matką, bo z bezsilności nakrzyczała na dziecko, to mnie zmroziło. Jesteśmy tylko ludźmi i takie rzeczy się zdarzają. Jesteśmy jednocześnie aż ludźmi, więc nie biczujmy się, tylko łapmy refleksję i do przodu!🙂 Nie przyjmujmy bezkrytycznie tego, co oferują nowomodne, instagramowe matki, niektórzy psychologowie czy inni z koziej d***y specjaliści. "Łapać refleksję, zachować spokój i nie histeryzować". I do przodu😉😘
Ten tekst wygląda jakbym chciała wykiwać całe forum i założyła drugie konto z inną sytuacją życiową 🤣 Słowo w słowo napisałabym to samo :)
Uje**ana podłoga to koszmar, a nie mówiąc o tym, że to niedobre na dłuższą metę dla dzieciaków, zwłaszcza jak są malutkie.
 
Do góry