Był poranny sukces. Zwykle było tak, że zanim ogarnę dzieci i siebie jest mnóstwo marudzenia. "Chodz się pobaw","Sam nie chce"...Nie pomagały tłumaczenia,że za chwilkę skończę i będzie zabawa. Wczoraj obiecałam usmiechnieta minkę jeśli do czasu aż mama nakarmi Ole i ogarnie dom, będzie bawił się sam. Pomogło.Ale to chyba bardziej ciekawość,o co w tym chodzi. Dostał, popatrzył z pogardą jakby chcial powiedziec"tylko tyle?","to wszystko?".Więc nie wiem na ile ten sposób się u mnie sprawdzi.
Zaraz jednak jak wyszedł na dwór, od razu ruszył do węża, by bawić się woda. Ma na tą chwilę zakaz. Nie dość, że ciągle przemoczony i smarkaty to jeszcze cala elewacja wokół domu czarna od chlapania w czarnoziem.5 razy powtarzałam,by odłożył. Zero. Zatem wzięłam za rękę,zaprowadziłam do domu i tak siedział.Ale bez historii. Zaraz zmienił temat i wszystko było ok.