Dzień dobry
Ja przyznam, że karmiłam Tosię tylko 1,5 miesiąca i bardzo nad tym ubolewałam. Zaraz po porodzie przyszła położna i tylko zapytała czy karmiłam, ie pokazała nic ale jakoś dałam radę. Z tym że chyba źle przystawiałam Tosię i mnie strasznie poraniła. Następnego dnia przyszła położna od laktacji - super babka. Jak zobaczyła mój problem to po pierwsze wysłała Luke po kapturki a mi zakazała karmić przez jedną noc. Powiedziała że jak mi się podleczy to spróbujemy następnego dnia. I faktycznie rano znowu przyszła i pokazała różne pozycje i co najważniejsze - nauczyła nas karmić bez stresu !! Ale powiem wam że miałam chwilę załamki
dzień po porodzie przebeczałam z myślą, że jestem beznadziejną matką, że nie umiem Tosi nakarmić. Koszmar - bardzo pomógł mi Luka wtedy. Później było już z górki
laktacja się rozkręciła, i też byłam chodzącą fontanną
Ale niestety Tosia miała skazę białkową i straszne kolki, ja zaczęłam dietę eliminacyjną, w rezultacie jadłam tylko kurczaka gotowanego i marchew :/ Pokarm zrobił mi się taki sobie i strasznie schudłam - aż niebezpiecznie. Więc włączyliśmy butlę i tak nasza przygoda z karmieniem się skończyła. Czasem sobie myślę, że za szybko się poddałam. Ale z drugiej strony problem Tosieńki z brzuszkiem się skończyły. Mam ogromną nadzieję, że tym razem sytuacja się nie powtórzy. Co do sal - były dwuosobowe, z łazienką. Po porodzie byłam z jedną dziewczyną, która wyszła następnego dnia, później byłam sama przez cały dzień i całą noc, i następnego dnia rano przywieźli inną dziewczynę, ale my już w sumie byliśmy na wyjściu
Godziny odwiedzin były ustalone jakoś od 10 do 16 chyba , ale nikt nie wyganiał tatusiów
bo w końcu oni byli odciążeniem dla położnych
Więc Luka był u mnie od 9 do 23
wychodził tylko coś zjeść
I super było jeszcze jedno rozwiązanie - na stoliku w sali był telefon
wystarczyło podnieść słuchawkę i łączyło się z dyżurką
i od razu położne pomagały jak była potrzeba. Zresztą one co jakieś 3 godziny robiły obchód w dzień i w nocy i sprawdzały czy wszystko ok. Dla mnie najgorszy po samym porodzie był ból brzucha przy karmieniu, to obkurczanie macicy o zgrozo. Teraz w sumie też się tego boję, bo podobno przy drugim i następnym porodzie boli bardziej bo mięśnie nie są takie mocne. Ale nie nastawiam się źle
Ehh dołączam do leniwców