Dzień dobry, poniedziałkowo

U mnie na półce stoi : dzbanek z wodą przegotowaną, sok z czarnej porzeczki (na zmianę z jabłkowym), sok pomarańczowy (Aro zawsze sprawdza, czy to sok, cy tylko napój i zawsze wybiera te pierwsze), Cola i woda lekko gazowana (czasem po prostu gazowana, ale wtedy na trochę otwieramy, żeby straciła nieco gazu). I ja tylko podchodzę ze szklanką i wybieram. Ale i tak nawet jak sięgnę coś innego, to najczęściej muszę dopić gazem. Inaczej mnie męczy. To że cola light - to nie ze względu na dietę tylko na smak. i nie znoszę Pepsi - jest dla mnie za słodka i ma za drobny gaz - fuj. Jakby tak podliczyć, dodać herbaty, rosołek i "wodę" z owoców to by wyszło, ze dziennie wypijam 3-3,5 litra płynów. No i przez to dużo siusiam. Choć mnie to nie przeszkadza. Przynajmniej woda się nie zatrzymuje, nie puchnę i wogóle jest oki.
---------
Ale mnie wzięło dziś w nocy. Najpierw głupi sen. Jak się obudziłam koło 2, to mi się tak zimno zrobiło, że aż po łóżku mnie rzucało. Aro otulał kołdrą, przytulał i grzał sobą i się dziwił "przecież Ty cała rozgrzana jesteś, rozpalona". Już myśleliśmy, że może się przeziębiłam (wypad w rodzinne strony, trochę było chodzenia, a ja tak lubię mrozek, jak policzki szczypie, więc nawet mały spacer zaliczyliśmy), ale termometr pokazał raptem 36,9 (a gin mówiła, że przez całą ciążę 37 - 37,3 to mam traktować jak norma), kataru nie mam, kaszlu też nie, nic mnie teraz nie boli, jedynie to strasznie suche usta i w gardle (ale to suche powietrze w domu, nie pierwszy już raz tak mam) - więc wychodzi na to, że jestem zdrowa. W końcu jak się rozgrzałam to zasnęłam. Obudziłam się, jak Aro szykował się do pracy, wstałam z nim (zrobiłam jemu śniadanie i co nie co do pracy, sama też bułkę z ogórkiem - bo już w nocy jeść już nie wstaję, ale rano to szybko muszę coś przegryźć) i znów do łóżka - i znowu to samo, drgawki. Zanim Aro wyszedł do pracy znów mnie zaczął rozgrzewać (już nawet termowentylator chciał włączyć, ale ja nie chciałam, bo jeszcze bardziej wysuszyłoby powietrze). W końcu zasnęłam (Aro wyszedł nawet nie wiem kiedy) i spałam aż do 8.30. Teraz już jest wszystko w porządku - ciepło mi, nawet na krótki rękaw sobie siedzę. I tak główkuję, skąd mi się to bierze, bo to już nie pierwszy raz (kiedy wam już o tym pisałam). W domu mamy ciepło (jakieś 20-23 stopnie), ja jestem raczej chłodnolubna. No i czy te moje trzęsawki nie zagrażają dziecku :-(