Palindromea
Fanka BB :)
- Dołączył(a)
- 7 Listopad 2012
- Postów
- 4 644
Może z Aro mamy mały staż małżeński, ale znamy się dosłownie od piaskownicy (500 metrów od siebie mieszkaliśmy i nasze okna wychodziły centralnie naprzeciwko siebie, tylko różne piętra). Z różnymi przebojami u nas było - za dużo, zeby się rozpisywać, ale ostatecznie stanęło na tym, ze zostaliśmy małżeństwem. Dziecka nie zaplanowaliśmy - to ono sobie zaplanowało teraz przyjść na świat. Myśmy się starali, żeby pojawiło się gdzieś za dwa lata - ale z przeznaczeniem nie wygrasz. Ja się cieszyłam, bo jak przychodziła owulacja to dostawałam kolby. Aro by mnie zamknął w 4 ścianach bez klamek i okien. Jak tylko widziałam dzieci albo kobietę w ciąży, to normalnie wyłam jak wilk do księżyca. I choć bardzo chciałam dziecka, to rozum mówił "poczekaj".
--------
Nie mam żadnej suszarki. Po prostu jabłka obrane (nie lubię suszonych skórek), pocięte na kawałki na blachę i do piekarnika (uchylonego). One sobie schnął, aromat i ciepełko roznosi się po całym mieszkaniu (naturalne odświeżacze powietrza). A suszone jabłka to ostatnio jedyna forma, w jakiej jabłka jeszcze jadam (normalnie nie mogę przełknąć). więc co potem z nimi robię - zjadam
--------
Teściowa nie tyle o mnie, co o syna i wnuka dba (a ja się załapuję). A poważnie to ona uważa się za jedyną kobitę, która może królować w kuchni, więc nie daje się wtrącić, czy pomóc. Ona jest królową, ale prawowitym Władcą (wybranym przez lud - tzn rodzinę) jest teść. Gotuje DUŻO DUŻO lepiej i smaczniej od niej, więc w sobotę pewnie czeka nas jego dzieło. U teściowej najbardziej lubię jej karkówkę zapiekaną z żurawinami (Aro mówi "gotowane mięsko - fuj", a mnie bardzo smakuje).
-------
Wy chorujecie na tarczycę - ja na szczęście nie, ale muszę robić sobie co jakiś czas badania. Moja mam zanim się urodziłam chorowała na nadczynność, miała nowotwór złośliwy tarczycy, a po operacji 1 płat nie odrósł i teraz choruje na niedoczynność. Potem pojawiłam się ja i lekarze twierdzili, ze jestem w grupie ryzyka (podobno przez to niedużo urosłam). Ale wyniki mam w normie, więc nic tylko się cieszyć. Cukrzycy się też bałam, bo tata, dziadkowie i babcie (po obu stronach) chorują (chorowali) na cukrzycę (moja siostra miała ciążową przy 2 dziecku, ale się cofnęła po urodzeniu). Tata mojego ojca zmarł w śpiączce cukrzycowej. Więc wszyscy jesteśmy pod kontrolą - robimy sobie badania, część już się zaopatrzyła w glukometry. Ale i tu u mnie jest na razie w porządku, wiec mam spokój, puki co.
-------
U nas Mikołaj przyszedł wcześniej. "Przyniósł" dla mnie kurtkę i buty na zimę (same buty 300 zł, kurtkę udało się za 70), dla Aro Pada i kod na jakąś grę, więc sobie odpuściliśmy prezenty. Będą na święta...
--------
Nie mam żadnej suszarki. Po prostu jabłka obrane (nie lubię suszonych skórek), pocięte na kawałki na blachę i do piekarnika (uchylonego). One sobie schnął, aromat i ciepełko roznosi się po całym mieszkaniu (naturalne odświeżacze powietrza). A suszone jabłka to ostatnio jedyna forma, w jakiej jabłka jeszcze jadam (normalnie nie mogę przełknąć). więc co potem z nimi robię - zjadam

--------
Teściowa nie tyle o mnie, co o syna i wnuka dba (a ja się załapuję). A poważnie to ona uważa się za jedyną kobitę, która może królować w kuchni, więc nie daje się wtrącić, czy pomóc. Ona jest królową, ale prawowitym Władcą (wybranym przez lud - tzn rodzinę) jest teść. Gotuje DUŻO DUŻO lepiej i smaczniej od niej, więc w sobotę pewnie czeka nas jego dzieło. U teściowej najbardziej lubię jej karkówkę zapiekaną z żurawinami (Aro mówi "gotowane mięsko - fuj", a mnie bardzo smakuje).
-------
Wy chorujecie na tarczycę - ja na szczęście nie, ale muszę robić sobie co jakiś czas badania. Moja mam zanim się urodziłam chorowała na nadczynność, miała nowotwór złośliwy tarczycy, a po operacji 1 płat nie odrósł i teraz choruje na niedoczynność. Potem pojawiłam się ja i lekarze twierdzili, ze jestem w grupie ryzyka (podobno przez to niedużo urosłam). Ale wyniki mam w normie, więc nic tylko się cieszyć. Cukrzycy się też bałam, bo tata, dziadkowie i babcie (po obu stronach) chorują (chorowali) na cukrzycę (moja siostra miała ciążową przy 2 dziecku, ale się cofnęła po urodzeniu). Tata mojego ojca zmarł w śpiączce cukrzycowej. Więc wszyscy jesteśmy pod kontrolą - robimy sobie badania, część już się zaopatrzyła w glukometry. Ale i tu u mnie jest na razie w porządku, wiec mam spokój, puki co.
-------
U nas Mikołaj przyszedł wcześniej. "Przyniósł" dla mnie kurtkę i buty na zimę (same buty 300 zł, kurtkę udało się za 70), dla Aro Pada i kod na jakąś grę, więc sobie odpuściliśmy prezenty. Będą na święta...
Ostatnia edycja: