Krysia je, mam okazje zajrzeć ;-)
Wenusjanka, wiem, że potrzeba trochę czasu. I tak narzekać nie mogę, bo potrzeby dzieci się nie nakładają i nie muszę wybierać, którego będą zaspokojone, a które ze smutkiem musi poczekać.
Emka, chętnie bym podpala więcej, ale nie za bardzo jest kiedy
Kingusia, e tam, nie ma co podziwiać. U nas to był najodpowiedniejszy moment. Później byłoby trudniej się zdecydować na drugie.
&&&&, żeby udało się przepisać do tej lekarki.
Teri, oj Aro straszny się zrobił dla Mikołaja. Muszę go bronić i potem wygląda, ze robię z niego mamisynka. A Miki tak lgnie do taty, przywiązał się bardzo do niego przez ten ostatni czas, ze aż mi go szkoda, jak go Aro tak musztruje. Trochę oki, "chłodu" mu nie zaszkodzi, ale czemu musi od razu być takim zimnym dla synka? Miki się stara, a tacie ciągle cos nie pasje. Czasem aż mi się płakać chce.
Madzia, każdy popełnia błędy wychowawcze, ale nie robocie tego przecież z premedytacją. Niech ten Ł nie gada głupoty tylko przemysli co zmienić, żeby było lepiej i działa.
Współczuje akcji w pracy. Oby wszystko udało się ogarnąć na czas.
Wisienka, u nas wieczorem każdy oczyścił swoje buty, pastował i ustawiał w przedpokoju (oczywiście wybierał te największe), a rano znajdował w nich prezenty (głównie słodycze, rzadziej zabawki). Za to pod drzwiami wyjściowymi zostawialo się list do Mikołaja z życzeniami prezentów gwiazdowych. Nie było zwyczaju przebierania się za Mikołaja, on działał niewidzialnie.
Po wyjściu ze szpitala byliśmy jeszcze kilka dni u rodziców, wiec na spokojnie wszystko się działo. Współczuje Ci takiej konieczności sam na sam z dziećmi tak odrazy i to po CC. Ja się strasznie tego bałam. U nas wyszło oki, ja się ładnie goj3, tylko cos krwawienie się przeciąga (wciąż jest żywą krew), ale jestem pod kontrola położnej, czuje się ok, wiec chyba jest dobrze.
Mikoto, J dojechał szczęśliwie? Ale robisz mi smaka na sernik, ech...
Justa, nie wytrzymałam i odszukałam Twój tort. Prześliczny. Musiał być tez pyszny.
Dzień minął spokojnie, nawet w miarę zorganizowanie. Miki urządził sobie dluszą drzemke, trzeba go było budzić (h he he, wystarczyło zawołać, że maszynka do mielenia pójdzie w ruch, a zaraz się z łóżka odezwał). Krysia tez powoli zaczyna jeść solidnym i porcjami, a nie posiadać i podsypiać (może 1,5 godzinne posiadówki przy cycu się skrocą do normalnego czasu posiłku). Nawet znalazł się czas, żebym z Mikim wyszła na mały spacer (Ara jakoś się do prosić o to nie mogłam, a pogoda super). Mamy ciut ciut śniegu, wiec było wesoło.
Krysia juz w łóżeczku, znikam do wyrka i ja
Dobrej reszty nocy :-*