Palindromea
Fanka BB :)
- Dołączył(a)
- 7 Listopad 2012
- Postów
- 4 644
Cześć wszystkim.
Pogoda się u nas spsuła (od 3 godzin, to pada i grzmi – może wcześniej już się zaczęło, ale nie wiem, bo spałam), ale dla nas to lepiej – ja odpuchłam, a Aro nie zdycha od alergii. Mikołajowi wszystko jedno – siedzi w najlepsze i ma wszystko w nosie.
Kari – czytałam o Twoim porodzie i wyłam. Jak można tak traktować człowieka?
Dmuchawiec – te Twoje Pszczoły są przeurocze.
Jullix – oj uparte te dzieciaki, nie ma co. Mikołaja też nic nie rusza. Zawsze narobi mamie nadziei, ze już, a potem się rozmyśla. Normalnie bym rozszarpała za takie wystawianie, ale weź tu zrób coś takiemu…
Co do „nazw” to u mnie w domu zawsze była pełna gama: pisiorek, siusiak, lejek, ptaczek, siurek, ogonek; piczka, pipka, pipucha, pisia, kukuryna, muszelka, siurka (wszystko, co w danej chwili przyszło rodzicom do głowy). Mojej koleżanki syn sam u nich ustalił, że on ma ptaszka, a siostra motylka (mnie się to chyba najbardziej podobało).
Wczoraj naturalnie kilka telefonów, czy po imprezie nie urodziłam – i niedowierzanie, że takie party nie przekonało Młodego. Po obiedzie poszliśmy z teściami na spacer nad jezioro pomoczyć psa i nogi (jakieś 6 km po górkach i dolinkach) – okazało się, że jestem najmniej zmęczona (najmniejsza zadyszka, a i tempo chodu miałam najszybsze). Wieczorem nie mogliśmy nigdzie znaleźć arbuzów, truskawek i czereśni (czy wszyscy ludzie są w ciąży, że tak owoce wymiotło? ) , więc musiałam się zadowolić ananasami z puszki.
Złapał mnie jeszcze jakiś dół; leżałam sobie u teściów i płakałam, że już chce urodzić, nie mogłam się opanować.
Po powrocie do domu zaczęło mnie już wszystko boleć, brzuch twardy, trochę skurczy, kręgosłup wykręcało mi w każdą stronę, spojenie jakby się całkiem rozeszło, a szyjkę miałam wrażenie, że ktoś mi cyrklem dźga. Naprawdę myślałam, że to się stanie tej nocy. I co? I nic. 2 małe pobudki na siusiu i spałam całą noc jak kamień, a rano nie było śladu po czymkolwiek.
Teraz też chyba hormony zarządziły swój czas rządzenia – nie mam ochoty na nic. Aro jeszcze śpi, rodzice w kościele – chyba pójdę się pomoczyć w wannie...
Miłego dnia
Pogoda się u nas spsuła (od 3 godzin, to pada i grzmi – może wcześniej już się zaczęło, ale nie wiem, bo spałam), ale dla nas to lepiej – ja odpuchłam, a Aro nie zdycha od alergii. Mikołajowi wszystko jedno – siedzi w najlepsze i ma wszystko w nosie.
Kari – czytałam o Twoim porodzie i wyłam. Jak można tak traktować człowieka?
Dmuchawiec – te Twoje Pszczoły są przeurocze.
Jullix – oj uparte te dzieciaki, nie ma co. Mikołaja też nic nie rusza. Zawsze narobi mamie nadziei, ze już, a potem się rozmyśla. Normalnie bym rozszarpała za takie wystawianie, ale weź tu zrób coś takiemu…
Co do „nazw” to u mnie w domu zawsze była pełna gama: pisiorek, siusiak, lejek, ptaczek, siurek, ogonek; piczka, pipka, pipucha, pisia, kukuryna, muszelka, siurka (wszystko, co w danej chwili przyszło rodzicom do głowy). Mojej koleżanki syn sam u nich ustalił, że on ma ptaszka, a siostra motylka (mnie się to chyba najbardziej podobało).
Wczoraj naturalnie kilka telefonów, czy po imprezie nie urodziłam – i niedowierzanie, że takie party nie przekonało Młodego. Po obiedzie poszliśmy z teściami na spacer nad jezioro pomoczyć psa i nogi (jakieś 6 km po górkach i dolinkach) – okazało się, że jestem najmniej zmęczona (najmniejsza zadyszka, a i tempo chodu miałam najszybsze). Wieczorem nie mogliśmy nigdzie znaleźć arbuzów, truskawek i czereśni (czy wszyscy ludzie są w ciąży, że tak owoce wymiotło? ) , więc musiałam się zadowolić ananasami z puszki.
Złapał mnie jeszcze jakiś dół; leżałam sobie u teściów i płakałam, że już chce urodzić, nie mogłam się opanować.
Po powrocie do domu zaczęło mnie już wszystko boleć, brzuch twardy, trochę skurczy, kręgosłup wykręcało mi w każdą stronę, spojenie jakby się całkiem rozeszło, a szyjkę miałam wrażenie, że ktoś mi cyrklem dźga. Naprawdę myślałam, że to się stanie tej nocy. I co? I nic. 2 małe pobudki na siusiu i spałam całą noc jak kamień, a rano nie było śladu po czymkolwiek.
Teraz też chyba hormony zarządziły swój czas rządzenia – nie mam ochoty na nic. Aro jeszcze śpi, rodzice w kościele – chyba pójdę się pomoczyć w wannie...
Miłego dnia