Przede wszystkim wszystkiego dobrego życzę małym i dużym Świętującym w ostatnich dniach, no i dzisiaj.
Zdjęcia super i
Wojtusia i
Karoli. Duże już te nasze dzieci.
Piszecie o
piersiach - są jakie są. Na szkole rodzenia pokazywała nam położna ćwiczenia, które miały zachować jędrny biust, no ale same wiecie jak bardzo pochłaniająca była rzeczywistośc po powrocie z dzieciakami ze szpitala. Tak więc ćwiczenia niektóre jeszcze pamiętam, aczkolwiek teraz chyba na niewiele by się one zdały.
Było tez o spaniu. Tymek jeszcze niedawno spał extra - ok. 4 razy dziennie. Drzemki były krótkie, ale regularne. Jak pojawił się katar, czyli jakiś tydzień temu spał raz dziennie, a wieczorem był tak rozdrażniony, że przebranie go, czy nakarmienie wiązało się z nielada stresem. A teraz znów śpi często, i z moich obserwacji wynika, że jeszcze tego spania potrzebuje.
Lila, dzięki za teksty. Ja już przyniosłam z przedszkola swoj segragator z wierszami i piosenkami, ale jakoś na ogół odwołuję się do swojej pamięci i nawet jak coś poprzekręcam, to za bardzo się nie strasuję. I jak Arek? Wstaje?
Evik, pomysł teściowej extra. Ale chyba musicie razem z mężem coś wymyslić. To znaczy najpierw musisz przekonać jego, a potem on mamę. I raczej to on powinien powiedzieć, że jej pomoc nie jest potrzebna, bo sobie radzicie.
A my... Wczoraj jeszcze oczu nie otworzyłam, a już Michał mi powiedział, że Tymek bardzo kaszle. Jak usłyszałam ten kaszel, to decyzja była szybka - jedziemy na pogotowie. A że mam obsesję na punkcie zapalenia płuc, to się naprawdę zdenerwowałam. Na pogotowiu nie pierwszy raz przekanałam się, że jakby rzeczywiście coś się działo, to by człowiek umarł. Dzwoniliśmy chyba z pół godziny, zanim pani raczyła przyjść. Lekarka zbadała Tymka i ku naszemu przerażeniu wziąła książkę i zaczęła szukać co może takiemu "pisklakowi" przepisać. A że wiedziałam, że z pediatrią wiele wspólnego nie ma, to byłam w lekkim szoku. No ale w końcu pani powiedziała, że nie podejmie się leczenia i da skierowanie do szpitala, ale żeby uważać, bo w owym szpitalu panuje wirus rota. No więc nie pozostało nam nic innego, jak dzwonić po lekarkę. Przyjechała do domu, zbadała, pogadała, skasowała i poszła. No i mamy zapalenie oskrzeli, antybiotyk, siedzenie w domku i całkiem dobry humorek. A że kaszlemy i zainfekowani jesteśmy wszyscy, to nie dziwi nas, że i Tymcio nie zwalczył choróbska. No i pani powiedziała, ze teraz jest najgorszy czas dla naszych dzieci, bo od nas już przeciwciał nie ma tyle ile trzebe, a system odpornościowy dzieci w tym wieku, nie jest jeszcze odpowiednio wykształcony.
Tyle o infekcjach... A z dobrych wieści, to taka, że Tymek po długotrwających próbach, dzisiaj usiadł, po czym chyba się zdziwił, bo szybko położył się z powrotem na brzuchu. A ulubionym zajęciem jest ostatnio plucie i lizanie podłogi... Ewentualnie klepanie jej. Spedza tak masę czasu, wiec chyba nie powinnam narzekać.
No i jeszcze napiszę
Junonce, że u nas te trzy dni, to będzie najdłuższa przerwa od kilku lat. A teraz przy tym zmęczeniu, to jakoś tego nie widzę. Dlatego ciągle się łudzę, że jednak uda się pojechac razem. No i wstyd przyznać, ale ja naprawdę jestem zmęczona, niedospana... i cholernie szczęśliwa oczywiście...
