rita, czy ja dobrze myślę, że ta franca candida jest w jakiś sposób dziedziczna i wcale, kurczę, nie taka rzadka? pamiętam, że u małej nai też w końcu na tym stanęło... tak czy inaczej współczuję i wierzę, że dacie radę.
cola, nie mogło być inaczej. wszyscy w końcu zdają, to kwestia czasu, a ty możesz być dumna z siebie, że nie zabrało ci to całego roku intensywnych podejść. uwierz mi, znam nazbyt dobrze takie przypadki...
mondzi, czy pocieszy cię fakt, że ja na diecie składającej się z krupniku, gotowanego indyka, warzyw i pieczywa przeżyłam pół roku? nie pocieszy? no, trudno. może u was uda się zlokalizować alergen wcześniej.oby!
mamomisi, praca nieetatowa ma też tę swoją stronę, że w wypadku choroby dziecka siedzisz w domu do oporu - najczęściej własnego. w związku z zapaleniem płucolki jej rekonwalescencja przedłużyła się nieco bardziej niż byłoby to w sytuacji, gdybym musiała grzać etatowy stołeczek. siedzimy w domu równo od 1 grudnia i planuję , że mała wróci do przedszkola po nowym roku. w sumie - wszystko dla jej dobra, ale sama rozumiesz...może... hmmm...podrzucisz pomysły na jakieś zajmujące planszowe gry dla trzylatki, skoro tak mocno siedzicie w temacie?
może przypisuję sobie jakieś nieistniejące zasługi, ale wydaje mi się, że upiornym misiem-episiem, którego olka wypatrzyła w jakiś reklamach, wywołałam temat tychże. wydaje mi się, że temat tv mamy raczej opanowany... zawsze uczyłam małą, że trzeba umieć wybierać, nie toleruję oglądania bajek "jak leci". ale czytając, że niektóre z dzieci oglądają bajki "sporadycznie" zaczęłam się zastanawiać, czy te dwie sesje dziennie po około pół godziny, na które maksymalnie pozwalam olce, to dużo, czy mało (dodam, że są takie dni, kiedy telewizora nie włącza się w ogóle, ale uczciwie: to raczej rzadziej niż częściej).
no więc jak to jest u was? na ile pozwalacie dzieciakom w tej kwestii?
i jeszcze jedno: pokazujecie dzieciom jakieś gry komputerowe? ja boję się zbyt łatwego wsiąknięcia w kompa, więc nie układamy nawet komputerowego domino...
cola, nie mogło być inaczej. wszyscy w końcu zdają, to kwestia czasu, a ty możesz być dumna z siebie, że nie zabrało ci to całego roku intensywnych podejść. uwierz mi, znam nazbyt dobrze takie przypadki...
mondzi, czy pocieszy cię fakt, że ja na diecie składającej się z krupniku, gotowanego indyka, warzyw i pieczywa przeżyłam pół roku? nie pocieszy? no, trudno. może u was uda się zlokalizować alergen wcześniej.oby!
mamomisi, praca nieetatowa ma też tę swoją stronę, że w wypadku choroby dziecka siedzisz w domu do oporu - najczęściej własnego. w związku z zapaleniem płucolki jej rekonwalescencja przedłużyła się nieco bardziej niż byłoby to w sytuacji, gdybym musiała grzać etatowy stołeczek. siedzimy w domu równo od 1 grudnia i planuję , że mała wróci do przedszkola po nowym roku. w sumie - wszystko dla jej dobra, ale sama rozumiesz...może... hmmm...podrzucisz pomysły na jakieś zajmujące planszowe gry dla trzylatki, skoro tak mocno siedzicie w temacie?
może przypisuję sobie jakieś nieistniejące zasługi, ale wydaje mi się, że upiornym misiem-episiem, którego olka wypatrzyła w jakiś reklamach, wywołałam temat tychże. wydaje mi się, że temat tv mamy raczej opanowany... zawsze uczyłam małą, że trzeba umieć wybierać, nie toleruję oglądania bajek "jak leci". ale czytając, że niektóre z dzieci oglądają bajki "sporadycznie" zaczęłam się zastanawiać, czy te dwie sesje dziennie po około pół godziny, na które maksymalnie pozwalam olce, to dużo, czy mało (dodam, że są takie dni, kiedy telewizora nie włącza się w ogóle, ale uczciwie: to raczej rzadziej niż częściej).
no więc jak to jest u was? na ile pozwalacie dzieciakom w tej kwestii?
i jeszcze jedno: pokazujecie dzieciom jakieś gry komputerowe? ja boję się zbyt łatwego wsiąknięcia w kompa, więc nie układamy nawet komputerowego domino...