Hej!
Nie chciałam Was stresować. Te dni były tak fatalne, że nawet mi się pisać nie chciało.
W środę dodzwoniłam się do Jagody - wstępnie ustaliłyśmy tak, że w czwartek przyjeżdżam na wizytę (czyli wczoraj) i jak sytuacja będzie pilna, to cięcie robimy dzisiaj. Tak więc dzień wczorajszy minął na robieniu badań, no i na stresie, bo jakiejś specjalnej gotowości we mnie nie było.
Po badaniu okazało się, że wszystko szczelnie pozamykane i nie ma potrzeby działać już dziś. Umówiłam się z lekarką, że w środę jem maleńkie śniadanie i po południu przyjeżdżam do szpitala. Na chwilę obecną mam nie fikać, nie seksować się... A że jak tylko mnie dłużej nie ma, to już za mną dzwonią, to nie będzie to jakoś szczególnie trudne.
Jagoda ma załatwić w szpitalu, to co trzeba. Mam też parę opcji podsuniętych przez nią w razie wcześniejszej akcji. No i czekam. Na razie dość spokojnie.
Julka waży już 3.300 :-) co znaczy że jest większa od Karolka.
No i powiem Wam, że Karolek piętro niżej zdecydowanie mi nie służy. Pobudza mój instynkt niemiłosiernie. A może to głupia zazdrość, że mają to już za sobą, sama nie wiem. Ale tam jest taki błogi spokój, że aż hej. A u nas ciągle jednak niepewność.
Ale do środy niedaleko...
Beatko, zdjęcia wakacyjne okrutnie mnie ruszają w tym roku, jako że perspektyw na takowe raczej nie mamy. Cieszę się, że wypoczęliście.
Evik, to chyba jednak nie alergia, skoro była gorączka. Zresztą tak jak piszesz, alergia pokarmowa raczej nie wiąże się z katarem. Tymek ostatnio chyba ze dwa tygodnie miał katar, o tyle dziwny, że głównie rano. No i zupełnie nie było odczucia zatkanego noska. Skąd to było, nie mam pojęcia, ale teraz jest dziwny czas pod tym względem. Do lekarza możesz się przejść. A nóż coś wymyśli ;-)