Spróbuję napisać tyle, ile pamiętam. Zobaczymy czy jeszcze się do czegoś nadaję
Beatko, normy żelazowe mam na wyniku, który w tej chwili jest poza moim zasięgiem - jak wstanę od kompa, to Tymek mi go wyłączy (co dwa razy juz uczynił) - ale jak tylko będzie to możliwe, to Ci je podam.
Co do
mowienia ze zrozumieniem, to u nas słów raczej nie wiele. Tymek mówi najczęściej am (oczywiście wtedy kiedy trzeb ai nie trzeba
), hau na widok psa (a jak trzeba to tym samym słowem nazywa wszystkie napotakne zwierzątka, z wielbłądem włącznie), hau z czymś przy uchu w ramach odbieranego telefonu, Ań (na moją siostrę), yyyy na muchę i inne zjawiska, które znikają tak szybko, jak się pojawiają. Powtarza też kici, jak my tak nazwiemy mijanego kota. No i ostatnio nawet mama i tata wróciło do łask. Cieszy mnie bardzo fakt, że Tymek już strasznie dużo rozumie, wykonuje proste polecania (przynieś wiaderko, klocek, kubeczek), no i nawet w tym, co mówimy do siebie potrafi wyłapać informację o zbliżającym się posiłku. Kiedyś się zdziwiliśmy, jak babcia stwierdziła, że idzie do kibelka, a on ją zaprowadził :
Wydawało mi się, że zawsze mówię o siku
Co do
Apsik, to szczerze mówiąc nie wiedziałam nawet, że jest niezgodne z dobrym wychowaniem. I mówimy oczywiście albo apsik albo zdrówko.
Poduchy nie dajemy i chyba tak już zostanie, sami też śpimy bez dodatków i jest nam z tym dobrze
Martynko, fajnie, że się odezwałaś, no a kuwa zwyczajnie mnie rozwaliło... Co do Tunezji, to widzę, że jesteś jeszcze bardziej odważna niż my, to w końcu Afryka. Moja siostra była tam w zeszłym roku, więc zapytam ją o robactwo, może jeszcze dzisiaj na obiedzie.
Rito, cieszę się, że spodobał Ci się Kraków, ja też lubię to miasto, szczególnie Rynek i bulwary wiślane. O ile na Rynku bywamy z TYmkiem często, to nad Wisłą byliśmy chyba raz... W tamtym roku... Ale wybieramy się oczywiście... No i mam nadzieję, że jak będziesz jeszcze raz, to uda nam się spotkać. Buziaki dla dzielnego Wojtusia...
Agast, cieszę się, że z Hanią już dobrze... No i może my też do tego CCC zobaczymy. CHociaż chyba Bata zwycięży.
No i tyle pamiętam...
Napiszę Wam jeszcze, że mam przekochane dziecko. Dzisiaj prawie całą Mszę bawiło się butelką po wodzie mineralnej (ok 40 minut), zakręcał, trochę pił, no dumna z niego byłam.
Dziękuję za wszelkie dobre słowa związane z naszym zwycięstwem. DO tej pory jestem z siebie dumna. Czterech lekarzy sugerowało żelazo...
Dobra, za chwilę będzie obiaedek, a potem jedziemy na wieś do mojej kolezanki z pracy. Pomysł jest taki, żeby nie brać wóżka, tylko spacerek do busa (ok.5 minut), potem w busie, i potem znów parę minut, ale tak się zastanawiam czy to dobry pomysł, bo ma padać, a wtedy trzebaby kluseczkę nosić, bo ma sandałki
No i chyba Michał zadecyduje, bo w końcu, to nie ja będę dźwigać
Miłego popołudnia!