Esia- podoba mi sie Twoje dzisiejsze podejscie.
Echhh ciezki to los kobiety.
Dziewczyny podziwiam was - nie wyobrazam sobie jeszcze nauke akurat teraz.
U mnie na szczescie - ale chyba to juz wspominalam G bardzoo ale to bardzoo mi pomaga z Suri. Podziwiam go nawet bo pracuje w Londynie a to dojazdu troche od nas i nie ma go do 8 wieczorem w domu - czasem musi zostac dluzej. Wraca skonany - jeszcze praca w domu go czeka a i tak wstaje w nocy by malej zrobic butle, zajmuje sie nia... Nie mam nic do zarzucenia. Tylko wiem, ze sobie to wypracowalam.
Choc nie bylo to mega trudne.
Powiem tak - ja jestem cierpliwa osoba, ale jak sie wkurze to ...lepiej uciekac. Wiec, jak wam juz kiedys pisalam - kilka razy mial spakowane walizki (czasem ups niechcacy wylecialy przez okno---nooo jaka szkoda )a raz jak poszedl z kumplami na piwo i "zapomnial" do mnie zadzwonic - ktorys to raz z koleji
stal za drzwiami dobra godzine na mrozie (nie wziol kluczy) hehehe
Wiec, noo musialam mu to wypersfadowac. Metodami sadysty, ale takie czcze gadanie na chlopach nie robi dlugiego wrazenia
. Oni sa uodpornieni na nasze narzekanie - wierzcie mi. Trzeba akcji by cos zrozumieli.
Kilka tez razy jeszcze jak niunia byla mniejsza wkurzylam sie trzasnelam drzwiami i poszlam sobie byle gdzie ( powiedzialam, ze na impreze;-)) byle zostal sam z mala i zobaczyl jak mile to jest kiedy ty siedzisz z dzieckiem a on sie bawi. Poza tym od poczatku jak sie mala urodzila - byl obarczony obowiazkiem zajmowania sie nia - nie bylo innej opcji.
Ale i tak ja poprostu mysle, ze on bardzo lubi sie nia zajmowac. Ja tez go chwalilam od poczatku, ze super mu idzie itp., to go motywowalo.
Teraz zbieram owoce - mam nadzieje, ze na dlugo
puk puk odpukac