Olla, gratki pracy! Super że wreszcie się z domu wyrwałaś.
Izka, a gdzie zdjęcia z Meksyku????
Podeślij trochę widoczków...
Gingeros, ale macie roboty przed świętami. Ale... dla siebie to się inaczej robi.;-)
Jolka, zaciskaj nogi - jeszcze choć te 4-5 dni, żebyś się zdążyła nawcinać.
Anielap, dwie godziny????
Mnie to na zakupach jest ciężko wytrzymać, a co dopiero na sankach...
Wczoraj wykorzystałam Małża i wysłałam Go z Weroniką na sanki jak Magda spała (inaczej nie dałaby im wyjść i byłaby awantura). Wrócili zmarznięci jak psy, ale szczęśliwi. Za to Magda dziś od rana truje Babci że Ona chce na śanki.
Sorga, my prezentów nie dajemy, ale myślę że taki prezent jak wymyśliłaś jest jak najbardziej ok.
Na pewno Paniom będzie miło.
Toska, a dzięki, Magda lepiej, choć wciąż kaszle niestety. Tyle że teraz ma kaszel wyksztuśny, a nie taki rwący gardło. Ale oprócz tego wszystko ok.
Esia, hop hop. Powiedz mi gdzie Ty chodzisz na ten aquaerobik? Ile to kosztuje i ile razy w tygodniu się odbywa (i po ile czasu?) Wymyśliłam sobie, żeby Małż na prezent pod choinkę kupił mi karnet na basen (bo już się z pół roku wybieram i wybrać nie mogę, a tak to się zmobilizuję). Ale tak myślę czy po prostu pływanie czy lepiej właśnie byłby ten aquaerobik. Daj znać.
Wiecie co, ja przez weekend nie pisałam choć miałam ochotę, ale musiałam poczekać aż mi emocje zejdą.
Powiem Wam jedno - sprzątanie (zwłaszcza tak małego mieszkania jak moje) w momenicie gdy w chałupie są takie dwa gady jak moje dzieci, graniczy z cudem. Normalnie w sobotę sprzątanie naszego jednego pokoju zajęło mi .... 6 godzin!!!
I nie dlatego że tak brudno było - po prostu dziewczynom szajba odbijała, nie słuchały się wcale, non stop pętały mi się pod nogami, latały, szalały, co chwila coś chciały i generalnie przeszkadzały ile się dało. A mój Mąż kochany popisał się jak nigdy, bo zamiast Je czymś zająć jak ja sprzątam, to tylko kazał im być spokojnymi i ... szedł usiąść w pokoju Teściowej.
A jak coś było nie tak, wpadał z mordą jak krokodyl i na Nie krzyczał że są niegrzeczne.:-(Kurwica mnie taka strzelała że burza z piorunami wisiała w powietrzu. A na koniec dnia coś we mnie w końcu pękło. Najpierw Magda na świeżo wyszorowaną (na kolanach) podłogę rozlała sok. Potem jak się kąpałam mój Mąż zwalił z parapetu kwiatek z mokrą ziemią na świeżo zmieniony obrus (bo zdjęłam do prania firany i zasłony - a Jemu to przeszkadzało i żaluzje chciał zasunąć). Oczywiście nie sprzątnął, tylko zostawił, żebym zobaczyła jak to wygląda. No i w momenice jak Magda zrzuciła na podłogę butelkę z mlekiem i wylała mleko na podłogę pod stołem, dostałam totalnej histerii, poryczałam się jak głupia i zamknęłam w łazience.
Powiedziałam że mam to w dupie, więcej nie sprzątam i będą święta w syfie, bo nie dość że nikt mi nie pomaga, to jeszcze nikt nie uszanuje mojej pracy. W efekcie mój Mąż do godziny 2giej szorował szafki w kuchni.