Olla ze strojem kicha

bardziej przez finanse. wkurzyłam się ostatnio na siebie, bo kupiłam bloki, tasiemki, kleje i jakieś tam pierdółki do "produkcji" kartek i wydałam tyle kasy, że jak podliczyłam, miałam takiego doła i nerwa, że miałam ochotę odnieść to do sklepu

a byłby za to już jakiś fajny strój

w dwuczęściowym, to ja nawet po domu bym nie chodziła, a co dopiero na plaży

więc wybór padł na jednoczęściowy. może w tesco coś upoluję dzisiaj z wyprzedaży. a jak nie, to nie wiem co

tata wczoraj dał mi stówkę, to może mąż się zlituje i nie będzie nosem kręcił, jak będę chciała jakiś kupić. bo niby się nabija, że przecież w swetrze chodzić nie będę i na plaży zobaczę jak chodzą babki ubrane, jakie stroje i rozmary, ale z drugiej strony widzę, że jak chcę coś kupić, to mu się ciśnienie podnosi, a to odbiera mi wszelką ochotę do zakupów.
poza tym Misiek wyrósł z sandałków (chodzi w trampkach) i też by się jakieś przydały. opłaty w tym m-cu jeszcze nie porobione w całości, a kasy brak

eh, z jednej strony dobrze, że wracam do pracy. może się jakoś odbijemy. oby tylko Misiek zaakceptował zmianę i zaaklimatyzował się w żłobku

to się naprodukowałam...
idę wyprać wózek, bo z takim usyfionym od jedzenia wszelkiej maści (głównie od bananów) to ja nigdzie nie jadę
