Hej dziewczyny to jeszcze raz ja. Teraz mogę w miarę spokojnie napisać, już nie mam czym płakać, wszystkie łzy mi wyschły, smutno mi jest strasznie, muszę się wygadać bo mi ciężko.
Widziałam że któraś z was pytała który tydzień. Aktualnie dziś jest równo 9
Niestety to była moja 1 ciąża wyczekiwana z ogromną nadzieja i niecierpliwoscia, leczenie, klinika, zabiegi ponad 5 lat starań, o pieniądzach nie wspomnę.
Moja radość trwała rowne 5 pięknych tygodni od kiedy okazało się że mam pozytywną betę po iui, jak dziś pamiętam jak 4 października odebrałam pozytywny wynik i byłam najszczęśliwszą na świecie.
Niestety wszystko dziś prysło nie wiadomo dlaczego.
Jutro szpital mam nadzieję że szybko się wszystko skończy, że w miarę uda mi się to psychicznie ogarnąć.
Powiem wam że od wczoraj miałam dziwne przeczucie że coś się dzieje że coś jest nie tak, a podejrzewałam tak dlatego że mi wyskoczyły 2 wielkie pryszcze na brodzie jak na okres. A przez całe 5 tygodni nie było ani śladu, żeby było ciekawie zanim zrobiłam test na betę to już mówiłam do męża że napewno się udało bo nie mam żadnego pryszcza a powinny być conajmniej 2 sztuki zawsze na brodzie przed okresem.
A mimo wszystko nadal mam mdłości, bolą piersi i zawroty głowy.
Mam nadzieję że szybko wszystko u mnie wróci do normy i będę mogła wrócić do starań jak najprędzej się da, jak lekarz pozwoli.
I mam do was prośbę czy mogę zostać z wami tu na grupie i czytać co ciekawego piszecie, daje mi to nadzieję że będzie wszystko dobrze następnym razem.
I trzymam za was wszystkie mega kciuki , żebyście miały wasze stworki jak najdłużej w brzuszku i zachciało im się wychodzić dopiero w granicy czerwca wtedy kiedy nadejdzie odpowiedni czas.