reklama
Forum BabyBoom

Dzień dobry...

Starasz się o maleństwo, wiesz, że zostaniecie rodzicami a może masz już dziecko? Poszukujesz informacji, chcesz się podzielić swoim doświadczeniem? Dołącz do naszej społeczności. Rejestracja jest bezpieczna, darmowa i szybka. A wsparcie i wdzięczność, które otrzymasz - nieocenione. Podoba Ci się? Wskakuj na pokład! Zamiast być gościem korzystaj z wszystkich możliwości. A jeśli masz pytania - pisz śmiało.

Ania Ślusarczyk (aniaslu)

reklama

Czerwcowe mamy 2020

No mój też kiedyś wykonywał ale teraz u mnie w mieście nie zrobie ich nigdzie. W necie wyczytałam że do tego testu PAAP-A do krwi musi być ukończony 10tydz. - do 13tyg +6dni.
A do usg do ukończonego 12 tyg.do 13 tyg +6dni.
 
reklama
Jestem po wizycie. Wszystko ok, z USG wyszło 8+4 czyli o dzień więcej niż z OM. Wróciłam do domu i na wkładce zauważyłam coś jakby pasemko brązowego śluzu - czy którejś z Was zdarzyło się plamienie po wizycie u gina? Trochę się zmartwiłam :(
 
Jestem po wizycie. Wszystko ok, z USG wyszło 8+4 czyli o dzień więcej niż z OM. Wróciłam do domu i na wkładce zauważyłam coś jakby pasemko brązowego śluzu - czy którejś z Was zdarzyło się plamienie po wizycie u gina? Trochę się zmartwiłam :(
A miałaś pobierana cytologię ? Bo po tym to podobno normalne, albo jakieś naczynko się uszkodziło przy okazji badania , spokojnie [emoji846]
 
To idziemy tak samo [emoji4] dobrze że wszystko w porządku [emoji4]
Mi lekarza powiedział że po badaniu może się pojawić lekkie plamienie i żeby się nie przestraszyć. Także spokojnie [emoji4]
Jestem po wizycie. Wszystko ok, z USG wyszło 8+4 czyli o dzień więcej niż z OM. Wróciłam do domu i na wkładce zauważyłam coś jakby pasemko brązowego śluzu - czy którejś z Was zdarzyło się plamienie po wizycie u gina? Trochę się zmartwiłam :(
 
Przeczytałam wszystko i Was nadrobiłam, ale nie wiem czy spamietalam by na wszystko odpisać [emoji85][emoji85][emoji85]

@aga na pewno siebie nie obwiniaj o takie rzeczy. Teraz to Ty i maleństwo jesteście najważniejsi. Może porozmawiaj z Mężem. Myślę że może nie zdaje sobie sprawy z tego jak naprawdę możesz się źle czuć i jak pełną obaw jesteś. A na pewno gdyby coś się stało to nie mógłby sobie wybaczyć. Lepiej uważać na zaś niż potem się zastanawiac co by było gdyby.

Mnie jest głupio że siedzę w domu, a Mąż w pracy i jeszcze niedosc że czasem nic nie zrobię bo prześpię lub przeleże to jeszcze na wieczór mu marudzę że jestem zmęczona i źle się czuje i zwalam co mogę na niego a głównie opiekę nad synkiem. Ale takie uroki naszego stanu. Przyjdzie czas na lepsze samopoczucie. A na razie trzeba się oszczędzać i odpoczywać. Mój Mąż na szczęście jest kochany....nie wnikam co może sobie myśli haha ale mi mówi że mam odpoczywać i nie robi problemu jak mu powiem aby następnego dnia kupił sobie obiad bo dziś nie miałam siły nic zrobić. Aczkolwiek staram się aby chociaż w miarę ogarnąć mieszkanie i obiad był. Choć nie wymyślam jak zawsze i staram się gotować przynajmniej na 2 dni, szybko i nic skomplikowanego.

@kasieczna ja bym na Twoim miejscu poszła na zwolnienie. Myślę że pracodawca może długo i na zwłokę szukać kogoś na zastępstwo. Ale to Ty jesteś najwazniejsza i maluszek. A w przychodni, szczególnie w rejestracji jesteś na pierwszy ogień że wszystkimi wirusami i zarazkami. Może postaw go jasno przed faktem dokonanym ze od X dnia idziesz na zwolnienie bez względu na to czy ktoś będzie czy nie. To go może bardziej zmobilizuje do znalezienia zastępstwa.

Problemów z tarczyca nie mam więc się nie wypowiem,ale mam nadzieję że wszystko będzie u Was w porządku i cieszę się że wszystkich udanych dzisiejszych wizyt [emoji4]
 
A i wspomnę jeszcze że widziałam dzisiaj serduszko ale nie słyszałam. Lekarz powiedział że dopiero w 11-12tyg należy posłuchać serca, bo teraz jest za malutkie i nie ma go co narażać. FHR 170min 8+4d.

Zmieniło się trochę chyba podejście lekarzy... Pamiętam w ciąży z synkiem w 7tyg już słyszałam serduszko na IP jak pojechałam z plamieniami. A teraz tak restrykcyjnie.
 
Wiecie co, ja w ogóle nie jestem zwolenniczką uprzedzania pracodawcy, że się pójdzie na L4. To wygląda tak, jakby pacjent decydował kiedy idzie, a po prostu decyduje lekarz. I nikogo nie powinno dziwić stawianie przed faktem dokonanym [emoji846] Lekarz ma podstawy do L4 to je daje i on decyduje o niezdolności do pracy. Wiadomo, że na podstawie wywiadu, badań itp. ale jednak decyzja ostateczna należy do niego.
 
reklama
Ja się bardzo ścierałam w pracy, jak mały był chory to na L4 szedł mąż a nie ja. Ciagle myślałam, ze to będzie dramat jak wrócę tam po tygodniu i ze ogólnie to i tak beze mnie nic nie zrobią. (Jestem kierownikiem hotelu i restauracji). No wiec kiedy zaszłam w ciąże i poinformowałam mojego pracodawcę o tym to pomimo, ze powiedziałam ze chce zostać do końca roku i nauczyć wszystkiego nowa osobę ale bez nadgodzin i pracy w weekendy to mi powiedział, ze „on takiego pracownika nie potrzebuje co będzie siedział w biurze od 7 do 15”. No to się długo nie zastanawiałam i na drugi dzień już mnie było. Teraz dostaje info ze jest tam burdel niesamowity ‍♀️

Podobna sytuacja jak u mnie.
Często my się staramy a jak raz kiedyś my potrzebujemy to obraza majestatu.
Moja szefowa od kiedy poszłam na l4 już się do mnie nie odzywa. Jak urodziłam to pracownicy, sprzątaczki nawet składały mi gratulacje ( wysłałam maila do firmy ze zdjęciem kilka dni po porodzie ) a ona nic.. ale trzema mieć klasę nie tylko kasę:)
Teraz 6.12 mam wracać do pracy i już pewnie knuje co tu ze mną zrobić jak wrócę ale trzasnęła jej L4 to będzie miała, znów będzie wydzwaniać do wszystkich i jojczec ale już mam ja gdzieś. Choć z drugiej strony codziennie mi się śni. Nasza relacja jest już ostatnia zostałą toksyczna relacja w moim żuciu. Ale zajmę się tym po drugim macierzyńskim czyli jakoś wrzesień 2021 mam czas :p
 
Do góry