Żurek to odkrycie pierwszej ciąży (wszędzie i o każdej porze miałam na niego ochotę), a na fali tego ostatnio sobie zrobiłam wielki gar i ... nic!
Zupełnie nie mój smak jak na tę chwilę!
Teraz mam wielką ochotę na warzywa i owoce (surówki, sałatki, koktaile, smoothie) i takie mniej wyraźne w smaku dania - jakieś gołąbki, krupniki, kotlety mielone. I jak tu nie mówić że każda ciąża jest inna
W poniedziałek mam wizytę (teoretycznie 10+5 z OM lub 11+0 z poprzedniego USG), a dziś robiłam badania - i znów (tu identycznie jak w ciąży ze Stasiem) mam w moczu ketony na +++, więc ginekolog będzie się stresować, dojdą dalsze badania. Ja tym razem mam zamiar mieć to w dupie - już w jednej ciąży się ciągle martwiłam (ginekolog razem z endokrynologiem się wzajemnie nakręcali), teraz nie mam zamiaru! Już i tak jem te 7-8 posiłków dziennie i specjalnie notuję co i kiedy jadłam, żeby mieć podkładkę pod argumentację, że nie głodzę się (!!!). Jak w poprzedniej ciąży nie wymiotuję, jem dobrze a tu już 2kg na minusie plus te durne ketony. Rozmowę raczej będę kierowała w stronę TSH, które mi z 0,08 wzrosło w miesiąc do 2,26
Może do ketonów nie dojdziemy