dziękuje wam za odpowiedzi.
Mi natomiast lekarz powiedział, że lepiej jest jak sam organizm zacznie ronić. Choć na dzień dzisiejszy nic mi się nie dzieje. Jedynie co to tak jakbym już nie była w ciąży. Wszystko wraca do normy. Brzuszka nie ma, waga spadła już prawie do wagi z przed ciąży, a przytyłam już 3kg. Cera też wraca do normy. Wszystko jest tak jakbym nie była w ciąży lub już poroniła. Czasem brzuszek lekko poboli i tak jakby był mały skurcz. Ale jest to tak rzadkie i słabe, nie sądzę, że do środy coś się rozwinie. Z jednej strony chciałabym zacząć w szpitalu, żeby mogli pobrać wszystko co trzeba do badania, a z drugiej strony wolałabym w domu, żeby jak najmniej czasu spędzić sama w szpitalu.
Marti_ka mówisz, że chciałaś zobaczyć dzidziusia na usg i dowiedziałaś się strasznych rzeczy. Ja natomiast wzięłam męża i synka na usg, a chodziło mi przede wszystkim o synka, chciałam, żeby od początku uczestniczył w narodzinach dziecka, żeby widział i wiedział wszystko. Jak zobaczyłam zdenerwowanie lekarza, który szukał serduszka, ruszał moim brzuchem, żeby zobaczyć ruchy, natychmiast kazałam mężowi wyjść i zabrać syna z gabinetu. Później USG dopochwowe, dalej nic. Lekarz był strasznie przejęty, masakra - obca osoba a zachował się jakby on był ojcem. Kazał mi przyjechać do siebie do szpitala w środę jak nic do tego czasu nie zacznie się samo. Powiedział, że jeszcze wtedy zrobi USG z doplerem, a ja go pytam czemu każe czekać mi tak długo, a on, że jest prawie pewny na 100%, że płód obumarł. Masakra, nie chciałam w to wierzyć, albo raczej potrzebowałam potwierdzenia. Pojechałam na ostry dyżur do innego szpitala niż on pracuje, żeby nie przekazali mu, że była jego pacjentka. Udawałam na izbie, że nic nie wiem i dzieje się coś dziwnego, czego nie było w pierwszej ciąży ani teraz. Badało mnie dwóch lekarzy, którzy potwierdzili diagnozę pierwszego.
Od wczoraj popołudnia czuje się psychicznie tak jakby się nic nie działo, czasem tylko coś wspomnę. Boje się strasznie swojej reakcji, ponieważ powinnam być smutna, zła itp. A ja nie, normalnie żyję, piorę dla chłopaków, że jak pójdę do szpitala, żeby mieli co na dupę włożyć, wczoraj ugotowałam obiad.
Boje się tej reakcji, ponieważ czuje, że jak się zacznie i się skończy to psychicznie się nie będę mogła pozbierać i może być bardzo źle.