reklama
Forum BabyBoom

Dzień dobry...

Starasz się o maleństwo, wiesz, że zostaniecie rodzicami a może masz już dziecko? Poszukujesz informacji, chcesz się podzielić swoim doświadczeniem? Dołącz do naszej społeczności. Rejestracja jest bezpieczna, darmowa i szybka. A wsparcie i wdzięczność, które otrzymasz - nieocenione. Podoba Ci się? Wskakuj na pokład! Zamiast być gościem korzystaj z wszystkich możliwości. A jeśli masz pytania - pisz śmiało.

Ania Ślusarczyk (aniaslu)

reklama

Czarna lista

Witam wszystkich, zdecydowanie odradzam wizyty u lek. E. Cegielskiej w Zielonej Górze (Aldmed). Żenada! Strasznie 'zlewkowe' podejście do pacjenta. Kiedy poprosiłam ją o wypisanie zwolnienia do dwóch miejsc pracy to stwierdziła, że nie jest kserokopiarką (dodam tylko, że jestem w 8 miesiącu ciąży i powinnam leżeć). Za wizytę w Aldmedzie zapłaciłam 70 zł !!! Całkowite zdzierstwo i instrumentalne podejście.
 
reklama
Witam! odradzam dr. piszczka, który miał swój gabinet w Czerwieńsku, Drzonkowie, a również w swoim rodzinnym mieście - Świebodzinie. Całkowite, nieprofesjonelne podejście do pacjentki. Stwierdził, że niepotrzebne jest zwolnienie do pracy (dodam, że jestem pracownikiem fizycznym!) a wręcz wciskał kit, że to należy do pracodawcy, żebym miała zwolnienie. Brak jakichkolwiek badań, gubił wyniki krwi i moczu jakie sam odbierał z laboratorium. Brak usg.... zero informacji mnie interesujących. Na koniec niedostał teraz w grudniu umowy na rok 2008 z kasą chorych i zwinął szybciutko wszystkie gabinety, nawet prywatne.
Gdy po próbach dodzwonienie się, aby chociaż skserować moją kartę, stwierdził, że to tylko marudzenie klientek i jeli chcę mogę przyjechać prywtnie do świebodzina. Natomiast jeśli coś pilnego, to żebym poszła do "byle jakiego lekarza" w Zielonej Górze :baffled: Totalny czubek :szok: Szok Szok i jeszcze raz Szok!!!
Zero zainteresowania pacjentkami, (w ciąży) które prowadził !!! a było ich trochę !!

Zdecydowanie NIEPOLECAM
 
Bardzo Ci współczuję że miałaś takie przejścia ale muszę dodać że jednocześnie trudno mi w to uwierzyć bo mam dużo koleżanek które chodzą do Rembelskiego i żadna nie powiedziała dotąd nic złego , mało tego same przekazują sobie do niego kontakty. Ja sama chodziłam do niego w 2 ciążach , ściagał mi szwy po porodzie i wszysto było w porządku. Chyba miał jakiś wyjątkowo zły dzień skoro było jak piszesz. Mam nadzieję że skutki jego działań były pozytywne. A tak w ogóle to po jakiej to sławie ginekologicznej musiał poprawiać?
 
Na tej liście niewątpliwie powinno sie znaleźć kliku lekarzy ginekologów do których chodziłam, aby ostrzec Was wszystkie przed nimi !! Zacznijmy od początku. W wieku 18 lat poszłam pierwsz raz do ginekologa ( każdy mi doradzał, że w tym wieku już trzeba sie zbadac i lepiej z tym nie zwlekac ). Teraz mam 25 lat i żałuje, ze w ogóle zdecydowałam sie na taką wizyte kontrolną gdyż wcześniej nie miałam żadnych problemów natury ginekologicznej. PIerwszym lekarzem do którego sie wybrałam był dr Kochaj( Bielsko- Biała). Zrobił mi cytologie jak przystało. Wynik był gr 2. Lekarz stwierdził, ze skoro cytologia jest ok to można przystąpić do zabiegu wypalania nadżerki prądem ( tzw.elektrokoagulacji ) gdyż wcześniej poinformował mnie ze jest duża! Pomijam fakt, że teraz już nie wypala sie nadżerki prądem tylko są łagodniejsze metody a zwłaszcza nie wykonuje sie tego zabiegu na kobietach które jeszcze nie rodziły dzieci! Wtedy niestety tego nie wiedziałam :no:. Więc przekonał mnie do zabiegu. Od czasu wypalenia tej nadżerki moje życie zamieniło sie w koszmar, który trwał do 24 r życia (do teraz nie mam pewności czy to nie wróci)!! po wypaleniu rana nie chciała sie goić i z cytologi gr 2 ( jaką miałam przez zabiegiem ) doczekałam sie 3. I do tego ciągłe przyjmowanie globulek itp itd i ciągłe kontrole u niego. Aż w końcu lekarz stwierdził, że trzeba ją drugi raz wypalić prądem! Mówię Wam to był jakiś rzeźnik !! dlatego zrezygnowałam z jego usług ! bo widziałam ze jego leczenie nie przynosi żadnych efektów i jest do tego coraz gorzej! zaczęłam chodzić do starszej pani dr Gabzdyl. Owszem, bardzo miła pani doktor,wyleczyła mi nareszcie mój stan zapalny z 3gr na 2( oczywiście po zastosowaniu jakiejś półrocznej kuracji globulkami) po czym stwierdziła, że nadżerka zniknęła!! ale jakoś nie ufałam tej kobiecie za bardzo bo miła około 60 lat i bałam sie ze może nie dowidzi troszkę. Poszłam więc do kolejnego " specjalisty ginekologa " dr Szymala ( Bielsko - Biała ). Wykrył u mnie stan zapalny pochwy oraz "dużą nadżerkę" i zaproponował długie leczenie i dodam, że równie kosztowne :(( kazał stosować środek tzw ...rosa aby wyeliminować stan zapalny. Powiedziałam mu że mam na ten preparat uczulenie bo już go kiedyś stosowałam, a on odparł, że to nie ważne, żebym jednak go używała mimo wszystko!!Wiec to był znak ze trzeba nowego specjalisty poszukać który wreszcie podejmie odpowiednie leczenie, i nie oskubie mnie co do grosza! Trafiłam wiec do kolejnego ginekologa w nadziei, że mi pomoże:(( dr Wojtulewska tym razem! Ona również stwierdziła, że mam mega nadżerkę i trzeba wypalać !! tym razem kwaskiem ! łącznie 6 razy mi to wypalała na mojej biednej szyjce macicy. Oczywiście nie za darmo ! pierwsze smarowanie 50 zł, następne już 30 zł itd ( łaskawa była ) wreszcie udała jej sie rzekomo wyleczyć całą nadżerkę:) kazała przyjść za pół roku do kontroli i nie uwierzycie !! znów mam nadżerkę i znów chce ją wypalać !! tym razem nie kwaskiem ale zgadnijcie czym ?? oczywiście prądem albo laserem tylko, że koszt za laser wynosi 5000 zł!! nie wiem co zrobić :no: jestem młodą kobietą, a już tyle razy miałam wypalaną tą nadżerkę, boję sie że kiedyś nie będę mogła donosić ciąży przez to a bardzo chce mieć dzieci kiedyś. Ostatnio słyszałam ze w Niemczech kobietom wcale nie wypala sie nadżerek i że nadżerka leczy sie sama przez siebie chyba, że sie ma upławy itp to wtedy sie wypala. A ja nigdy nie miała żadnych upławów i problemów kobiecych do czasu mojej pierwszej wizyty w gabinecie ginekologicznym :( to smutne, wiem. Teraz gdy nareszcie wszystko wróciło do normy, cytologie mam gr 1, nie mam żadnych niepokojących objawów dr Wojtulewska chce mi znowu wypalać nadżerkę !! O nie, kolejny raz sie już na to nie zgodzę bo wiem z jakimi konsekwencjami sie to wiąże !Przepraszam jeśli kogoś zanudziłam moją historią ale chciałam Was ostrzec ! jeśli nic Wam sie nie dzieje i wszystko jest ok to lepiej nie pchać sie na siłę do lekarza ! Nie ufajcie im bezgranicznie. Oni za każdy zabieg mają kasę ! pozdrawiam
 
Zgadzam sie, ze dr Szalczyński nie jest najlepszym specjalista. Na podstawie USG, na ktorym chyba nie do konca sie zna stwierdzil u mnie zaawansowne PCO i przedstawil najczarniejszy z mozliwych scenariuszy. Po takiej diagnozie przeplakalam pare ygodni, dopiero jak sie udalam do innego lekarza, ktory poleci mi zrobic dodadkowe badania krwi i jeszcze jedno USG okazalo sie, ze faktycznie mam PCO albo bardzo dyskretne i to tylko w jednym jajniku, wiec zdanych powazniejszych problemow nie powinnam miec. Jednym slowem niepotrzebnie stracilam duzo nerwow i zdrowia przez mylna diagnoze pana Szalczyńskiego.
 
Przeczytałam tu skrajnie różne opinie na temat dr Pękali z Karowej (Warszawa). Moja opinia na jej temat nie jest dobra. Nie zarzucam jej braku profesjonalizmu, bo nie mnie to stwierdzać, ale jej uwagi i "żarty" są nie na miejscu, jako pacjentka czułam się bagatelizowana i niedoinformowana. Może oprócz białej i czarnej listy powinna istnieć "szara"? Dr Pękala by się na niej znalazła. Z tego, co czytałam nie zawsze dobre opinie zbiera dr Osóbka Morawski, ale chyba nikt nie podważa jego profesjonalizmu, jeśli chodzi o usg? A on także znalazł się tutaj, co jednak jest chyba krzywdzące dla niego. Ja również u niego w gabinecie poczułam się zbyt szybko załatwiona, ale nic nie mogę zarzucić badaniu i opisowi i paru słowom komentarza.
 
Synka urodziłam w listopadzie 2007 r w szpitalu Wojewódzkim w Bielsku trzy tygodnie wcześniej od planowego terminu w związku z tym nie znalazłam położnej aby towarzyszyła mi przy porodzie. Niestety, mój poród był bardzo ciężki i żle go wspominam, nie dlatego że tak strasznie bolało, lecz dlatego że złamano moje prawa. Do dzisiaj nie mogę zrozumieć dlaczego było obecnych tak wiele osób, nie wiedziałam kto z personelu jest za mnie odpowiedzialny, za każdym razem inna położna przychodziła by mnie zbadać, czułam się zdezorientowana i opuszczona. Nie informowano mnie o przebiegu porodu, jak również podczas badania USG. Powiedziano tylko tyle że Dzidziuś waży 2800. Pytam jak jest ustawiony? Odpowiedziano - "dobrze" To nie była dla mnie wystarczająca informacja. Już na sali porodowej w ogóle nie informowano mnie o jego przebiegu. Jedna położna tylko stała, śmiała i patrzała jak jęczę z bólu... czułam sie okropnie, zawstydzona. W pierwszym okresie porodu nie wiedziałam co się ze mną dzieje i z dzieckiem. Wiedziałam że łamią moje prawa ale ból był tak okropny że nic nie mogłam mówić. Dlaczego właśnie wtedy przeprowadzano ze mną wywiad i dawano coś do podpisania? Pani doktor miała pretensję że nie odpowiadam jej szybko na te pytania tylko krzyczę, była wściekła a ja myślałam tylko o Dziecku i o tym potwornym bólu. Dlaczego nie mogłam rodzić w spokoju, skupić sie na porodzie, wyciszyć się? Byłam bezradna, a otaczająca mnie rzeczywistość bezlitosna. W czasie pierwszego okresu porodu o własnych siłach z Mężem próbowaliśmy pozycje kuczne, kolankowe, ciągle się ruszałam. Komentowano moje zachowania. Śmiano się ze mnie. Nie słyszałam ani jednego dobrego słowa ze strony położnych, były nieżyczliwe, aroganckie, nie zaznałam współczucia, nikt nie pomógł Mężowi aby mnie podtrzymywać w czasie zmian pozycji. Pytam, czy mogę wejść do wanny złagodzić ból, odpowiedziano - " Jak już nalejemy to już będzie zimna". Zaintonowałam położnej że w czasie drugiego okresu ( jak już wyrzyna się główka) chcę rodzić w kucki, nie na stole porodowym, bo mam takie prawo, bo tylko moje ciało wiedziało że podczas kucania najmniej boli. Jeden z lekarzy odpowiedział : " W takich pozycjach to tylko kobiety w buszu rodzą... " Zamurowało mnie. Prosiłam, błagałam że tak mi najlepiej rodzić. Nie pozwolono. Moją decyzję uważali za nieodpowiedzialny wybryk. Unieruchomiono mnie w drugim okresie po przez KTG pomimo że się nie zgodziłam. Dlaczego złamano moje prawa? Dlaczego nie miałam możliwości swobodnego podejmowania decyzji? Przecież każdy ma prawo do decydowania o własnym losie... Po porodzie znów złamano prawa. W czasie zszywania mnie, ( fizjologiczne pęknięcie) jedna z salowych siedziała patrzała i śmiałą się ze mnie. Drzwi były otwarte. Jedna z lekarek : " za co się pani uważa? skąd pani wie o pozycjach kucznych? chodziła pani do szkoły rodzenia? to my za panią odpowiadamy... " . W czasie obchodu jeden z lekarzy do mnie : " Ta to rodziła jak błyskawica" Nie idżcie tam rodzić !
 
Odradzam dr Daniele Rogal-Przybylak z Lubonia k. Poznania!!!!!!!!! To był 4 tydz. ciąży, plamiłam (dość obficie) poprosiłam o L4 bo pracuję w papierniczym i sporo dźwigam, 8 godz. non stop na nogach. Ona na to, że nie ma mowy bo za takie L4 to przychodzi kara z nieba, a jak poronie to sobie pozwę pracodawcę do sądu i sprawa załatwiona a jeszcze odszkodowanie dostanę. To moja pierwsz ciąża, mam 33 latka i doznałam szoku. Wyszłam roztrzęsiona, zdenerwowana i wściekła. Ta kobieta nie powinna być lekarzem!!!!!!! Okazało się później, że miałam krwiaka. Dobrze, że udało mi się jeszcze tego samego dnia znaleźć odpowiedzialnego gina. Uratował mojego dzidziolka.
 
studentka 234- naprawde bardzo mi przykro i wspolczuje, to co piszesz brzmi jak horror,czy Ci ludzie nie maja uczuc? jak tak mozna traktowac czlowieka!!!!!!!!!sadysci!!!!!!!!!!!
 
reklama
Synka urodziłam w listopadzie 2007 r w szpitalu Wojewódzkim w Bielsku trzy tygodnie wcześniej od planowego terminu w związku z tym nie znalazłam położnej aby towarzyszyła mi przy porodzie. Niestety, mój poród był bardzo ciężki i żle go wspominam, nie dlatego że tak strasznie bolało, lecz dlatego że złamano moje prawa. Do dzisiaj nie mogę zrozumieć dlaczego było obecnych tak wiele osób, nie wiedziałam kto z personelu jest za mnie odpowiedzialny, za każdym razem inna położna przychodziła by mnie zbadać, czułam się zdezorientowana i opuszczona. Nie informowano mnie o przebiegu porodu, jak również podczas badania USG. Powiedziano tylko tyle że Dzidziuś waży 2800. Pytam jak jest ustawiony? Odpowiedziano - "dobrze" ( dr OZIMINA ) To nie była dla mnie wystarczająca informacja. Już na sali porodowej w ogóle nie informowano mnie o jego przebiegu. Jedna położna tylko stała, śmiała i patrzała jak jęczę z bólu... czułam sie okropnie, zawstydzona. W pierwszym okresie porodu nie wiedziałam co się ze mną dzieje i z dzieckiem. Wiedziałam że łamią moje prawa ale ból był tak okropny że nic nie mogłam mówić. Dlaczego właśnie wtedy przeprowadzano ze mną wywiad i dawano coś do podpisania? Pani doktor miała pretensję że nie odpowiadam jej szybko na te pytania tylko krzyczę, była wściekła ( OZIMINA ) a ja myślałam tylko o Dziecku i o tym potwornym bólu. Dlaczego nie mogłam rodzić w spokoju, skupić sie na porodzie, wyciszyć się? Byłam bezradna, a otaczająca mnie rzeczywistość bezlitosna. W czasie pierwszego okresu porodu o własnych siłach z Mężem próbowaliśmy pozycje kuczne, kolankowe, ciągle się ruszałam. Komentowano moje zachowania. Śmiano się ze mnie. Nie słyszałam ani jednego dobrego słowa ze strony położnych, były nieżyczliwe, aroganckie, nie zaznałam współczucia, nikt nie pomógł Mężowi aby mnie podtrzymywać w czasie zmian pozycji. Pytam, czy mogę wejść do wanny złagodzić ból, odpowiedziano - " Jak już nalejemy to już będzie zimna". Zaintonowałam położnej że w czasie drugiego okresu ( jak już wyrzyna się główka) chcę rodzić w kucki, nie na stole porodowym, bo mam takie prawo, bo tylko moje ciało wiedziało że podczas kucania najmniej boli. Jeden z lekarzy ( ENGLERT ) odpowiedział : " W takich pozycjach to tylko kobiety w buszu rodzą... " Zamurowało mnie. Prosiłam, błagałam że tak mi najlepiej rodzić. Nie pozwolono. Moją decyzję uważali za nieodpowiedzialny wybryk. Unieruchomiono mnie w drugim okresie po przez KTG pomimo że się nie zgodziłam. Dlaczego złamano moje prawa? Dlaczego nie miałam możliwości swobodnego podejmowania decyzji? Przecież każdy ma prawo do decydowania o własnym losie... Po porodzie znów złamano prawa. W czasie zszywania mnie, ( fizjologiczne pęknięcie) jedna z salowych siedziała patrzała i śmiałą się ze mnie. Drzwi były otwarte. Jedna z lekarek : " za co się pani uważa? skąd pani wie o pozycjach kucznych? chodziła pani do szkoły rodzenia? to my za panią odpowiadamy... " . W czasie obchodu jeden z lekarzy ( ROZTOCZYNSKI ) do mnie : " Ta to rodziła jak błyskawica" Nie idżcie tam rodzić !
studentko, miałam podobne odczucia po moim porodzie, doskonale rozumiem Twoje rozczarowanie, poczucie utraty godności i przykre odczucia ze strony tych, którzy powinni otoczyć życzliwą i fachową opieką. To przykre. Szczególnie w odniesieniu do oczekiwań finansowych w służbie zdrowia.
 
Do góry