No więc w sobotę poszłam spać, ale ok 1 w nocy poczułam skurcze. Mąż zrobił mi ciepła kąpiel, ale skurcze się jednak nasilały, wiec ok 3 jednak wybraliśmy się już do szpitala. O 4tej byłam na sali porodowej, skurcze wydawały mi się takie jeszcze całkiem do wytrzymania i zrobiły się nieregularne, nawet co 7 min i już nastawiałam się, że zejdzie mi się znowu paręnaście godzin, ale chwilę przed 6.ta położna mnie zbadała i stwierdziła, ze rodzimy. Po 10 min mała była już po tej stronie brzuszka. Tylko niestety nie obyło się bez łyżeczkowania. I faza trwała 4 godziny, II faza porodu 10 min, nawet mnie nie nacieli. Po porodzie dowiedzialam sie, ze do kompletu plag egipskich można jeszcze dopisać owinięcie pępowiną i przyrost błoniasty (taka neprawidlowość zrostu pępowiny z błonami płodowymi, co by tłumaczyło wyciek wód w 5tym miesiącu). Mała dostała mimo wszystko 10 punktów, a rano zmierzono jej glukozę i zrobiono podstawowe badania z krwi - miała niską glukozę, chociaż w normie i stwierdzono że ma zagęszczona krew. Jedni lekarze twierdzili że jest ok, mam karmić piersią, inni że mam dokarmiać, a najabitniejsza lekarka stwierdizła, że zabiera mi ją do inkubatora. Następnego dnia nie było poprawy wiec podano jej kroplówkę z glukozą i elektrolity. I tak przez dwa dni. Ambitna lekarka stwierdziła, że mała jest za mała na wiek ciażowy i trzeba przeprowadzic gruntowne badania, przez co musieliśmy zostać jeszcze dwa dni. Wszystkie badania - krew, glukoza, usg mózgowia, jamy brzusznej i aechokardiogram wyszły bez zarzutu. Ale cholera ostatniego dnia zżółkla na maksa i musieliśmy dwa dni naświetlać. Z jednej strony mam nerwa na tą cholerna lekarkę która nas tyle przetrzymała (mając do mnie jakieś dziwne pretensje, że dziecko jest male, była bardzo nieuprzejma w stosunku do mnie i do innych zresztą też, czulam się jak nic w tej poplamionej na biuście koszulinie i kapciach), ale z drugiej mamy wszystkie możliwe badania porobione no i dobrze się złożyło, że żółtaczka wyszła w szpitalu a nie wdomu. Muszę jeszcze sprawdzić w przyszłym tygodniu u swojego pediatry czy żółtaczka jednak nie wzrasta.
A mała przy wypisie czyli dziś ważyła 2810 gr (przy porodzie 2752 gr i 51 cm), jest delikatna i malutka, wszystkie ciuszki sa na nią za duże. Jest grzeczna, ale ma dobry apetyt.W związkuz z tym że w inkubatorze była na mleku sztucznym, to potem musiałam dokarmiać, a dziś jest tylko mamowe mleczko. Mam nadzieję, że będzie ładnie przyrastac i nie bedę musiała dokarmiać.
W każdym razie sama jestem zdziwiona ile mieliśmy szczęscia, że po tym wszystkim co działo sie w ciazy, nasza dzidzia jest taka zdrowiutka i piękna :-)