Hej! I znów musiałam nadganiać forum, ale przynajmniej pobyłam sobie trochę na działce, korzystając z super pogody i słoneczka... Trochę się bałam jechać, ale o dziwo przez większość dnia brzuch w ogóle nie twardniał, dopiero wczoraj pod wieczór coś zaczął strajkować... Dzisiaj też jakiś nieswój, więc znów leżę...
Przeczytałam wątek o problemach z karmieniem i nastrojem po porodzie; sama nic nie mogę niestety poradzić z racji braku doświadczenia, ale powiem jedno- Dziewczyny, jesteście genialne jako grupa wsparcia!; sama mam zamiar przeczytać jeszcze raz to, co pisałyście jak już się sama rozpakuję i będę w podobnej sytuacji...
Aureolcia- jesteś na pewno najlepszą Mamą dla Wiktorka, a to co przeżywasz, to zupełnie normalne uczucia, żadna patologia...
Ponoć ważne jest odróżnienie tzw baby blues od prawdziwej depresji poporodowej; to oczywiście domena lekarzy, ja znalazłam taką stronkę "różnicującą"
depresja-poporodowa.pl/babyblues. Ale sama poza czasem trwania nie jestem zbytnio w stanie rozróżnić tych stanów...
Aasica - chyba szczęście w nieszczęściu, że trafiłyście na takiego lekarza, co zna się na tym zespole... I oby już się te objawy nie powtarzały u Hani!
Starlet- dobrze, że twardnięcia brzucha nie narobiły bałaganu z szyjką; a co do diabetologa- to w sumie po co jeździć, jeśli z cukrami ok...
Maria- to koty moich rodziców ciągle przychodzą z kleszczami, ale owe koty naprawdę dużo i długo spacerują w terenach na skraju łąki i lasu (a ponoć kleszcze najbardziej lubią właśnie takie miejsca, gdzie łąka łączy się z lasem)... Kleszcze łatwo znaleźć nawet i na czarnym kocie- łatwiej je bowiem wyczuć pod palcami, wymacać niż wypatrzyć na sierści...Niestety w większości przypadków kot przychodzi, jak już się kleszcz opije krwi i napęcznieje- z wyczuciem takiego nie ma najmniejszego problemu, ale mniejsze też da się wymacać...
Taak, wiem, niezbyt przyjemna perspektywa takiego macania; można to robić w rękawiczce...
Aha, i większość kleszczy zbiera się wokół szyi kotów...
Uff, dobra, koniec paskudnego tematu...
Coś mi się kołacze po łepetynie, że kiedyś pisałaś o tym, że jesteś behawiorystą zwierzęcym- w takim razie o zwierzaczkach pewnie wiesz duużo więcej niż ja. No nic, napisałam, jak jest u mnie w praktyce
Dorotka, no niezły wynik w sumie po tych ziemniakach, ja niby mam normy do 120 po 1 godzinie, ale wątpię, żebym się w 140mg/dl zmieściła przy większej ich ilości... Mogę zjeść 1 małego lub pół większego... Ale wygląda na to, że Twoja trzustka radzi sobie nienajgorzej- tylko się cieszyć :-)
Misiaczek- witaj wśród Słodkich Mam!
Z tego, co piszesz wynika, że nad cukrem już panujesz, więc pewnie trochę już wiesz o diecie, ale w razie jakichś kłopotów pisz; coś postaramy się poradzić...
Dziewczyny już pisały o ketonach; dodam tyle, że ja męczyłam się z nimi dość długo (jestem na diecie cukrzycowej niemal od początku ciąży), też mierzyłam je paskami Keto-Diastix...
Generalnie to ketony pojawiają się przy:
1. Niedoborze insuliny w niewyrównanej cukrzycy (we krwi jest dużo glukozy, ale trzustka nie wytwarza wystarczającej ilości insuliny transportującej glukozę do komórek; organizm więc nie może z glukozy korzystać i rozkładane są kwasy tłuszczowe do ketonów właśnie). Tymi ketonami się organizm żywi w zastępstwie.
Raczej nie sądzę, żeby to była przyczyna u Ciebie, skoro cukry są ok i jeśli nie masz przy tym glukozy w moczu...
2. Gdy się wypije za mało płynów... Tyle że woda nie obniża produkcji ketonów; jedynie ułatwia wypłukiwanie ich...
3. Niedobór węglowodanów w diecie- ogólnie głodzenie i ubytek masy ciała. Pojawienie się ketonów w moczu jest dowodem "działania" niektórych diet odchudzających...
Ważne jest to, że na pojawienie się ketonów w porannym moczu wpływ ma nie tylko ostatni posiłek, ale również to, co się zjadło wcześniej w ciągu dnia...
Nie wiem, co było przyczyną ketonów w moczu u mnie; zdawało mi się że odżywiam się dobrze, ale ciągle były na +++; Na początku diety cukrzycowej trochę schudłam i niby ketony magicznie zniknęły w momencie, gdy waga zaczęła znów rosnąć, ale z drugiej strony przecież część kobiet z cukrzycą ciążową też chudnie, a nie ma takiego problemu...
Powodzenia w każdym razie i nie martw się; moja ginekolog nie przejmowała się tym jakoś, dużo większą wagę przywiązywała do cukrów.
Miłej reszty weekendu wszystkim! :-)