moja mniej mamusiowa juz.. ale za reke to chce ciagle chodzic
my wieczor w cyrku spedzilysmy, poczulam sie jak dziecko, fajnie bylo
a na 8 wrzesnia zalatwialm nam sesje zdejciowa, malej sie marzyly profesionalne fotki.
sesja narazie za tatuaz bo mnie ceny przerazaja... wiec odkladam o miesiac, we wrzesniu nie udzwigne tego.
raczkowa zobaczysz cwieczenia daja efekty i bedzie juz lepiej i wtedy i maly bedzie spokojneijszy.
Witam po dłuższej nieobecności :-) Ja jestem po fajnej sesji ze mną w roli głównej i jedynej i teraz szykuję się do kolejnej pt. "Mamy i synowie"
Super sprawa i naprawdę świetna zabawa. Co do tatuażu, ja polecam dwa studia w okolicach W-wy niestety, ale robią je bajecznie dobrze i profesjonalnie (Azazel w Milanówku -koniecznie Batoon i Artur Szolc w Wesołej). Tyle że długi czas oczekiwania. Mój został wyceniony na jakieś 800-1000 PLN, ale mam nadzieję uzbierać do kwietnia, kiedy mam termin (choćby nie wiem co! - nawet jeśli powiedzą mi że to glupota).
A tak poza tym właśnie czytam sobie, co u Was i ręce mi się załamują. Zaczynam nabierać jeszcze większego przekonania (o ile może być większe), że nie wpisanie ojca w papiery dziecka to było najlepsze, co mogłam zrobić
Co prawda nie dostaję alimentów, ale jak znam życie albo byłoby to niewiele, albo musiałabym ściągać od jego bogu ducha winnych rodziców. A przynajmniej mam święty spokój od durnych tekstów, pretensji i pomysłów, natomiast Młody od humorów "tatusia". Kiedyś pewnie będzie chciał go poznać, więc robię wszystko, żeby nie mówić o jego ojcu źle, ale nie ukrywam, że nie rozumiem jego kompletnego braku zainteresowania. Ja to bym tym wszystkim pseudo tatusiom zrobiła zamknięty obóz szkoleniowy podwyższonego ryzyka ;-) i to bez możliwości wcześniejszej rezygnacji
Poza tym u mnie deprecha znowu. Dostałam list polecony z sądowym nakazem zapłaty 2000. Nie mam pojęcia o co chodzi, ale wygląda na to, że ktoś podpisał umowe telefonu na mój dowód, który kiedyś zgubiłam. Nikogo nic nie obchodzi, ja nie mam dowodów, bo w przeprowadzkach zgubiłam kwitek z policji a nie pamiętam, w którym komisariacie zgłaszałam i jestem udupiona. Do tego były pożyczył od mojej mamy ...hmmm ... dwa kur** tysiące i je też będę musiała oddać bo z nim kontaktu nie ma. I to wszystko jednego dnia - jak kamień w łeb. A że po zapłaceniu raty kredytu zostaje mi 1200 zł na rachunki, życie i wszystko inne ... to pozostaje mi modlić się żeby ten kurs chf spadł, bo się zamorduję, a nie dam rady. Mama mi pomaga, ale jej też wszystkiego nie mówię, bo i tak ma sporo problemów swoich, a poza tym żąda bardzo wysokiej ceny za pomoc - prawie że ubezwłasnowolnienie :-( Tak więc - robię wszystko żeby zachować pion, ale kiepsko mi idzie. Próbuję znaleźć dodatkową pracę, ale ciężko o taką, żebym mogła robić to w nocy albo w weekendy. Jednak szukam dalej. Znalazłam jedną i moja euforia sięgnęła zenitu ... ale babka się rozmyśliła .... :-(
Zaczynam myśleć, że naprawdę jest tak, że jeśli przytrafi mi się coś dobrego i zaczynam wychodzić na prostą, to potem ktoś/coś zrzuca na mnie worek kamieni. Znalazłam szybko dobrą pracę, mam świetnych przyjaciół i życie towarzyskie, mam przede wszystkim cudowne dziecko ... zaczynam się cieszyć i BUM! Z natury jestem nieprzejmującą się problemami optymistką .. ale chyba mnie to przerasta.