agacinka1221
Zaangażowana w BB
Hej! może zacznę od początku. poznałam mojego męża w grudniu 2009 na urlopie w Polsce ( mieszkałam w Niemczech). Zakochaliśmy się w sobie od pierwszego wejrzenia. Utrzymywaliśmy kontakt, kiedy byłam w Niemczech. w lutym przyjechałam na 2 dni na jego urodziny ( zrobiłam mu niespodziankę), a w maju wróciłam do Polski na stałe. miałam za sobą 2 związki ( jeden 3 lata, drugi kilka miesięcy). pierwszy chłopak mnie zdradził, a ja go na tym przyłapałam, a drugi w ogóle okazał się mieć żonę i dzieci. w moim przyszłym mężu byłam zakochana, jak w nikim dotąd. starałam się zrobić wszystko, żeby go od siebie nie odstraszyć. gdy wróciłam do Polski praktycznie od razu zamieszkaliśmy razem. było ok. czasami jakieś drobne sprzeczki, ale ja nie traktowałam tego poważnie. po kilku miesiącach zaszłam w ciążę ( planowaną). jednak w 10 tygodniu poroniłam. wiem, że mąż też bardzo przeżywał, ale nie wspierał mnie w moim bólu. nie pozwalał płakać, a gdy przywiózł do domu ze szpitala, to nawet nie chciał przytulić, bo w tym czasie grał na naszej klasie. było mi strasznie przykro. płakałam po kryjomu, bo krzyczał na mnie, jak widział. po 2 miesiącach postanowiliśmy się pobrać w czasie kiedy miałam urodzić dziecko. mam wrażenie, że to był mój pomysł, ale on nie protestował. oświadczył się na wigilii u mnie w domu. wiedziałam o oświadczynach. podczas przygotowań ślubnych dowiedziałam się, że mam niedoczynność tarczycy i to pewnie był powód poronienia. kiedy zaczęłam się leczyć znów postanowiliśmy się starać o dziecko. udało się jeszcze przed ślubem. będąc w ciąży nie wykorzystywałam męża, żeby spełniał moje zachcianki kulinarne. jak nie było czegoś słodkiego w domu lub tego, na co miałam ochotę, to trudno. nie chciałam żeby się złościł, że musi po coś iść do sklepu, bo pewnie by mu się nie chciało. on nie potrafił zrozumieć, że jestem zmęczona nawet wtedy, kiedy nic nie robiłam cały dzień i kłóciliśmy się o to. nie okazywał mi za wiele uczuć, ale od czasu do czasu dał buzi, czy przytulił. po porodzie wszystko się zmieniło. jeszcze kiedy leżałam na porodówce, to on nie chciał ze mną poczekać aż mnie przewiozą na salę, tylko do domu chciał jechać, bo spać mu się chciało. poprosiłam jednak i został te 2 godziny. podczas mojego pobytu w szpitalu nie dzwonił, nie pisał smsów, przyjechał 2 razy ( raz z moją mamą) i tylko 2 razy mnie pocałował. był strasznie zimy. zapytałam dlaczego, to twierdził, że nic się nie zmieniło. w dzień wypisu do domu pokłóciliśmy się o to, że jego zdaniem ja tonem rozkazującym powiedziałam, żeby nalał mi zupę, a to wszystko słyszała moja mama. był zły też o to, że nie ma obiadu. po wizycie położnej ciągle miał do mnie pretensje, że źle zajmuję się dzieckiem, że za często ją karmię, bo położna stwierdziła, że dużo przybiera nasza mała. ja uważałam, że byłam dobrą matką. jak doszłam już do siebie, to wymagał ode mnie żeby w domu wszystko było zrobione, a ja nie zawsze zdążyłam. on jednak uważa, że skoro siedzę w domu, to mam zrobić i już. jak czasem poprosiłam, żeby nakarmił małą, to później mi to wypominał, że on ciężko pracuje, a ja mimo, że siedzę w domu, to nic nie robię. nasza miłość wygasła tak szybko jak się rozpaliła. zaczęłam być o męża zazdrosna, bo już sama nie wiedziałam, co ze mną jest nie tak. nie jestem bardzo gruba. chodzę w ubraniach sprzed ciąży, ale mam na piersiach rozstępy i mnóstwo kompleksów. mówiłam mu o tym, żeby powiedział mi czasem coś miłego, bo teraz tego bardzo potrzebuję, ale to było jak grochem o ścianę. zaczęłam myśleć, że może 2 jego byłe dziewczyny teraz bardziej się jemu podobają. zawsze mi o nich dobrze opowiadał. raz powiedział, że gdyby nie poszedłby do więzienia, to pewnie dalej byłby ze swoją byłą. hasło do jego konta bankowego, to jej imię, a jak spotkaliśmy ją w dzień zaręczyn i mi ją przedstawił, to nawet się jej nie pochwalił, że się oświadczył, tylko powiedział, że moimi plecami, że ja jestem o nią zazdrosna. kiedy z nią rozmawiał miał takie radosne oczy. niby nie widział jej kilka lat, ale zdawało się, że to oni są zaręczeni a nie ja z nim. jeżeli chodzi o moich kolegów, to ja nie mam prawa o nich wspominać. kiedyś chciałam mu przedstawić jednego na imprezie, to prawie go pobił, ale mnie zostawił samą przy stoliku i poszedł do swojej drugiej byłej porozmawiać. teraz od 3 miesięcy ( tyle ma nasza córka) kłócimy się bardzo często. raz w nerwach rzucił mnie na łóżko a później na podłogę. ostatnio wykręcił rękę. mówi, że jestem szma*ą, upośledzeńcem, idiotką, psychiczna i mnie rozpie**oli. później normalnie rozmawia i uważa, że nic się nie stało. był po prostu zły, a że ja też mu ubliżyłam, to on się zrekompensował. w historii przeglądania stron widzę, że często ogląda zdjęcia swojej byłej. dziś jak jego o to zapytałam, to powiedział, że po prostu wszedł i wcale o niej nie myśli. ona ma tam jakieś zdjęcia grupowe i chciał zobaczyć, czy może są na nim jego znajomi. ale jak sprawdzałam, to akurat tego grupowego nie oglądał ( jest tylko jedno w jej galerii). interesowały go zdjęcia tylko jej samej. ale mnie to już nie obchodzi. byłam zazdrosna i już nie jestem... jestem, ale nie będę mu już tego pokazywać. mój problem tkwi i tym, że mam wrażenie, że wszystko, co on na mój temat mówi w złości, to prawda. kocham go i chciałabym, żeby był szczęśliwy. chciałabym, żeby to do mnie się śmiał, ale jeżeli on nie potrafi, to niech znajdzie sobie kogoś, z kim będzie mu dobrze. powiedzcie, czy moje zachowanie jest spowodowane tym, że już 2 razy zostałam zraniona? chciałabym dobrze, a ciągle wszystko psuję. jak zapytałam o jakąś jego koleżankę, to mąż wpadał w furię, a jak mu nie pokazuję, że jestem zazdrosna, to on myśli, że wszystko jest ok i ja nie potrzebuję żadnych uczuć. a może ja za dużo wymagam. od 3 miesięcy tylko 2 razy mnie przytulił. może to normalne po porodzie. teraz życie nasze się zmieniło. jest dziecko i to ono się liczy, a nie ja. ogólnie, to żyć mi się nie chce, ale nie mogę zostawić mojej córeczki. raz powiedziałam to mojemu mężowi, to powiedział, żebym się powiesiła, ale tak, żeby mnie nikt nie odratował, później wytłumaczył to tym, że skoro ja głupio gadam, to on głupio odpowiada. gdzie ja mam iść z moimi problemami?