reklama
Forum BabyBoom

Dzień dobry...

Starasz się o maleństwo, wiesz, że zostaniecie rodzicami a może masz już dziecko? Poszukujesz informacji, chcesz się podzielić swoim doświadczeniem? Dołącz do naszej społeczności. Rejestracja jest bezpieczna, darmowa i szybka. A wsparcie i wdzięczność, które otrzymasz - nieocenione. Podoba Ci się? Wskakuj na pokład! Zamiast być gościem korzystaj z wszystkich możliwości. A jeśli masz pytania - pisz śmiało.

Ania Ślusarczyk (aniaslu)

reklama

Szpital - nieprzyjemne doświadczenie

Dzień dobry, chciałabym poruszyć temat naszych lekarzy w szpitalach którzy są na oddziałach dziecięcych. Mój syn (11 miesięcy) miał od tamtego poniedziałku wysoką gorączkę przez 3 dni ( do 39,9) byliśmy u lekarza rodzinnego który nie dał nam skierowania na żadne badania mimo że dziecko miało czyste gardło, osłuchowo było czysto , bez kataru, uszy czyste, test combo negatywny. W mojej głowie paliła się lampka że coś jest nie tak, ale myślałam że może wyolbrzymiam co często słyszałam od lekarzy jak latałam z dziećmi chociażby z głupim katarem. Dziecko zaczęło mniej sikać , pojechałam znów do lekarza , dała skierowanie na szpital i tego samego dnia rano coś mnie tknęło żeby pobrać mocz i prywatnie zrobić badanie w laboratorium. W badaniu wyszło że bakterie liczne, wykryto krew itd. jedziemy na szpital. Pojechaliśmy zrobili mu różne badania krwi, posiew krwi i moczu itd. włączyli mu w piątek antybiotyk, byliśmy na USG brzucha lewa nerka wyszła nieznacznie powiększona ale w granicach normy Pani mówiła że to normalne przy infekcji. Problem polega na tym że nikt mi wprost nie powiedział co dokładnie się dzieje mimo że chodziłam ciągle i pytałam.. słyszałam jedynie słowa że dziecko jest do leczenia. Musiałam wyjść w niedzielę ze szpitala z nim dlatego że nie miał kto zająć się starszym dzieckiem naprawde nie miałam nikogo kto by mógł się nim zająć, Pani doktor nie chciała nas zbytnio wypuścić mówiła że mogę na własne żądanie albo żebym wzięła starszaka na oddział tylko ja bałam się bo tam pełno dzieci z zapaleniem płuc, covid itd a on łapie wszystko..pytałam dlaczego nie chce nas wypisać czy jest aż tak źle, a ona mówiła za każdym razem że jest troszkę lepiej ale dziecko wymaga leczenia dowiedziałam się że ten antybiotyk co bierze w szpitalu może brać doustnie w domu więc skorzystałam z tego i wyszłam w niedzielę do domu... Nic konkretnego od pani doktor się nie dowiedziałam ani o wynikach ani o niczym mimo że pytałam milion razy. Mówiła mi cały czas że ma bakteryjne zapalenie pęcherza i nic poza tym. Nie brałam tego aż tak do siebie bo starszy też miał kiedyś zapalenie pęcherza i brał antybiotyk w domu i mu przeszło. Odebrałam wczoraj wypis i po prostu byłam w szoku. Jak dojechałam do domu zobaczyłam wszystkie wyniki większość tych skrótów z morfologii i tak dalej wpisywałam w internet bo no nie znam się na tym. I z tego co się okazało to tego dnia co mu robili badania czyli w czwartek było naprawdę bardzo źle.. i nikt mi nic nie powiedział mimo że chciałam wyjść..gdybym wiedziała że jest tak źle to nie wyszlabym z dzieckiem do domu tylko wolałabym zaryzykować i wziąć starsze do szpitala z nami... Z tego co wywnioskowałam z wyników morfologii to poszło mu to na nerki i prawdopodobnie trochę na wątrobę plus ma bakterie e.coli w moczu...bierze zinnat na szczęście łyka normalnie w domu i wgl musimy iść znów na USG brzucha, do poradni nefrologicznej i powtarzać na bieżąco badania... Ale problem tkwi w tym że lekarz prowadzący nie powiedział mi nic dosłownie nic co się dzieje... Mimo że chciałam wyjść do domu nie powiedzieli mi jaką ma bakterię że poszło to prawdopodobnie trochę właśnie na nerki i tą wątrobę sądząc po wynikach bo próby wątrobowe też miał złe... Zastanawiam się czy mogę coś z tym zrobić że lekarz nie powiedział mi wszystkiego tylko po prostu za każdym razem słyszałam że dziecko jest do leczenia mimo że pytałam milion naprawdę razy co się dzieje jakie są wyniki i tak dalej zawsze byłam zbywana i mi mówiono że dziecko jest do leczenia... Mały dalej trochę mało sika jest lepiej niż wcześniej ale nadal trochę mało i myślę teraz czy ten antybiotyk mu pomaga czy coś się dzieje czy może po prostu jest jeszcze trochę odwodniony... Wydaje mi się że ta pani ona kiedyś pracowała w przychodni do której ja poszłam z dzieckiem i od której nie dostałam żadnych skierowań na badania i myślę czy po prostu w taki sposób że nic mi nie mówiła o stanie zdrowia dziecka nie próbowała chronić tego ośrodka zdrowia i lekarki która pracuje u nich w szpitalu... Nie mam pojęcia co z tym zrobić muszę teraz bardzo uważać na dziecko i ciągle wszystko powtarzać... Morał z tego taki zawsze słuchajcie swojej intuicji jeżeli chodzi o dziecko i próbujcie naprawdę wyciągać z lekarzy ile się tylko da zamieszczę pod wpisem zdjęcie z badań morfologicznych i zobaczcie same ile parametrów miał podwyższonych i ile obniżonych i ja się pytam z jakiej racji Ja nie byłam informowana o niczym..☹️

To są normy dla w sumie już rocznego dziecka?
Bo nie chce mi się wszystkich sprawdzać, ale już CRP wydaje się wątpliwe bo jednak większość przyjmuje do 10.
0-5 to raczej niemowlę po urodzeniu
 
reklama
Słuchajcie to serio nie jest jakiś hejt w stronę lekarzy czy coś tylko nie rozumiem dlaczego mi nie chcieli powiedzieć o niczym, w czwartek były wyniki i nie powiedzieli mi nic konkretnego chociażby o tej bakterii.. już tyle razy miałam takie nieprzyjemne doświadczenia z lekarzami w szpitalach zwłaszcza na oddziałach dziecięcych że masakra, że starszakiem też parę razy leżałam i zawsze było to samo. To jest moje dziecko nie obcy człowiek MAM PRAWO do tego żeby wiedzieć co mu dzieje.

Z lekarzami czasem trudno sie gada...
Co nie zmienia faktu, ze zrobilas badanie ogolne moczu, wyszly bakterie i z tym poszlas do szpitala. Moze wyszli z zalozenie, ze wiesz, z czym przychodzisz 🤷🏼‍♀️
 
@kama987
Dzień dobry, chciałabym poruszyć temat naszych lekarzy w szpitalach którzy są na oddziałach dziecięcych. Mój syn (11 miesięcy) miał od tamtego poniedziałku wysoką gorączkę przez 3 dni ( do 39,9) byliśmy u lekarza rodzinnego który nie dał nam skierowania na żadne badania mimo że dziecko miało czyste gardło, osłuchowo było czysto , bez kataru, uszy czyste, test combo negatywny. W mojej głowie paliła się lampka że coś jest nie tak, ale myślałam że może wyolbrzymiam co często słyszałam od lekarzy jak latałam z dziećmi chociażby z głupim katarem. Dziecko zaczęło mniej sikać , pojechałam znów do lekarza , dała skierowanie na szpital i tego samego dnia rano coś mnie tknęło żeby pobrać mocz i prywatnie zrobić badanie w laboratorium. W badaniu wyszło że bakterie liczne, wykryto krew itd. jedziemy na szpital. Pojechaliśmy zrobili mu różne badania krwi, posiew krwi i moczu itd. włączyli mu w piątek antybiotyk, byliśmy na USG brzucha lewa nerka wyszła nieznacznie powiększona ale w granicach normy Pani mówiła że to normalne przy infekcji. Problem polega na tym że nikt mi wprost nie powiedział co dokładnie się dzieje mimo że chodziłam ciągle i pytałam.. słyszałam jedynie słowa że dziecko jest do leczenia. Musiałam wyjść w niedzielę ze szpitala z nim dlatego że nie miał kto zająć się starszym dzieckiem naprawde nie miałam nikogo kto by mógł się nim zająć, Pani doktor nie chciała nas zbytnio wypuścić mówiła że mogę na własne żądanie albo żebym wzięła starszaka na oddział tylko ja bałam się bo tam pełno dzieci z zapaleniem płuc, covid itd a on łapie wszystko..pytałam dlaczego nie chce nas wypisać czy jest aż tak źle, a ona mówiła za każdym razem że jest troszkę lepiej ale dziecko wymaga leczenia dowiedziałam się że ten antybiotyk co bierze w szpitalu może brać doustnie w domu więc skorzystałam z tego i wyszłam w niedzielę do domu... Nic konkretnego od pani doktor się nie dowiedziałam ani o wynikach ani o niczym mimo że pytałam milion razy. Mówiła mi cały czas że ma bakteryjne zapalenie pęcherza i nic poza tym. Nie brałam tego aż tak do siebie bo starszy też miał kiedyś zapalenie pęcherza i brał antybiotyk w domu i mu przeszło. Odebrałam wczoraj wypis i po prostu byłam w szoku. Jak dojechałam do domu zobaczyłam wszystkie wyniki większość tych skrótów z morfologii i tak dalej wpisywałam w internet bo no nie znam się na tym. I z tego co się okazało to tego dnia co mu robili badania czyli w czwartek było naprawdę bardzo źle.. i nikt mi nic nie powiedział mimo że chciałam wyjść..gdybym wiedziała że jest tak źle to nie wyszlabym z dzieckiem do domu tylko wolałabym zaryzykować i wziąć starsze do szpitala z nami... Z tego co wywnioskowałam z wyników morfologii to poszło mu to na nerki i prawdopodobnie trochę na wątrobę plus ma bakterie e.coli w moczu...bierze zinnat na szczęście łyka normalnie w domu i wgl musimy iść znów na USG brzucha, do poradni nefrologicznej i powtarzać na bieżąco badania... Ale problem tkwi w tym że lekarz prowadzący nie powiedział mi nic dosłownie nic co się dzieje... Mimo że chciałam wyjść do domu nie powiedzieli mi jaką ma bakterię że poszło to prawdopodobnie trochę właśnie na nerki i tą wątrobę sądząc po wynikach bo próby wątrobowe też miał złe... Zastanawiam się czy mogę coś z tym zrobić że lekarz nie powiedział mi wszystkiego tylko po prostu za każdym razem słyszałam że dziecko jest do leczenia mimo że pytałam milion naprawdę razy co się dzieje jakie są wyniki i tak dalej zawsze byłam zbywana i mi mówiono że dziecko jest do leczenia... Mały dalej trochę mało sika jest lepiej niż wcześniej ale nadal trochę mało i myślę teraz czy ten antybiotyk mu pomaga czy coś się dzieje czy może po prostu jest jeszcze trochę odwodniony... Wydaje mi się że ta pani ona kiedyś pracowała w przychodni do której ja poszłam z dzieckiem i od której nie dostałam żadnych skierowań na badania i myślę czy po prostu w taki sposób że nic mi nie mówiła o stanie zdrowia dziecka nie próbowała chronić tego ośrodka zdrowia i lekarki która pracuje u nich w szpitalu... Nie mam pojęcia co z tym zrobić muszę teraz bardzo uważać na dziecko i ciągle wszystko powtarzać... Morał z tego taki zawsze słuchajcie swojej intuicji jeżeli chodzi o dziecko i próbujcie naprawdę wyciągać z lekarzy ile się tylko da zamieszczę pod wpisem zdjęcie z badań morfologicznych i zobaczcie same ile parametrów miał podwyższonych i ile obniżonych i ja się pytam z jakiej racji Ja nie byłam informowana o niczym..☹️
Rozumiem stres i strach, ale wydaje mi się, że postępowanie lekarzy było właściwe. Natomiast w przychodni moim zdaniem faktycznie powinni zlecić badanie moczu. Dobrze, że sama zareagowałaś. Zapalenie pęcherza przerabiałam z synkiem - gorączka bez innych objawów. Leczenie - antybiotyk (badanie moczu także robiłam na własną rękę, faktycznie jest to problem w niektórych przychodniach).
Wyniki Twojego synka wg mnie nie są dramatyczne, wskazują na stan zapalny. Widać też poprawę po leczeniu. I super.
W szpitalu czasem ciężko o informację, trzeba trochę pomęczyć. Dlaczego? Mogę tylko domniemywać. Mało czasu, dużo pacjentów, weekend i dyżur...
Ale otrzymaliście diagnozę. Co do pobytu - raczej lekarze wolą tak małe dzieci zatrzymać do końca leczenia. Mają wtedy wszystko pod kontrolą. Robią na bieżąco badania. Pewnie jest też kilka innych powodów - choćby finansowych. Ale na tym się nie znam.
Życzymy Wam zdrówka. Trzymajcie się 🙂
 
Słuchajcie to serio nie jest jakiś hejt w stronę lekarzy czy coś tylko nie rozumiem dlaczego mi nie chcieli powiedzieć o niczym, w czwartek były wyniki i nie powiedzieli mi nic konkretnego chociażby o tej bakterii.. już tyle razy miałam takie nieprzyjemne doświadczenia z lekarzami w szpitalach zwłaszcza na oddziałach dziecięcych że masakra, że starszakiem też parę razy leżałam i zawsze było to samo. To jest moje dziecko nie obcy człowiek MAM PRAWO do tego żeby wiedzieć co mu dzieje.
No skoro powiedzieli, że to bakteryjne zapalenie układu moczowego to jest to diagnoza. Wyszła bakteria w moczu bo uwaga ma bakteryjne zapalenie to czego się spodziewać? I jakie to ma znaczenie dla Ciebie jaka to bakteria skoro to lekarz wdraża antybiotyk który działa co widać w badaniach. Co więcej ten lekarz miał powiedzieć?
Zrobili badania, dostali wynik, wdrożyli leczenie.
W szpitalu nie ma czasu na doktoryzowanie matek i tyle.
Szczególnie, że widzę, że nie masz wiedzy z zakresu morfologii więc omawianie poszczególnego wyniku i tak nie ma sensu.
W ciągu dwóch dni crp spadło z 27 na 7 czyli bardzo ładnie to znaczy, że leczenie działa i organizm zwalcza stan zapalny.
Totalnie nie rozumiem w czym problem naprawdę.
 
tu nie chodzi o dume, pisałam dlaczego musiałam wyjść. A jeśli chodzi o badania to jak trafiliśmy w czwartek na oddział to już w nocy były wszystkie wyniki i Pani doktor przyszła i tak czy inaczej nie poinformowała mnie co mu się dzieje
Poinformowała 🤷🏻‍♀️ "Dziecko ma bakteryjne zakażenie i wymaga leczenia" ....
Czasami jest tak, że powtarzają posiewy albo czekają po ok. 5 dni na wynik posiewu moczu 🤷🏻‍♀️ to nikt nie pogodni. Wyniki morfologii wskazują na bakterie i tyle mogli Ci powiedzieć. Ja się dzisiaj czasami nie dziwię lekarzom, że nie mówią "mamy bakterie taką, taką i taką", bo nie masz pojęcia ile mam przybiega z telefonem, wujkiem Google i proszą o zmianę leczenia.

Nie ma takiej fizycznej możliwości, żeby dziecko wypiło Ci tyle płynów ile jest potrzebne przy większym zakażeniu. Na oddziałach zwykle podają jeszcze przynajmniej jedną kroplówkę dziennie albo monitorują stan na bieżąco i obserwują, czy czegoś nie włączyć.

Na oddziałach nikt się nie pcha w zapraszanie rodzeństwa jak nie ma potrzeby hospitalizacji 🤷🏻‍♀️ Dla mnie to jasna informacja, że dziecko wymaga leczenia w oddziale szpitalnym i z tego samego oddziału z zapaleniem płuc i covidem wróciłaś do domu 😉.

Zdrówka dla dziecka 🙂 a na przyszłość trochę więcej zaufania do lekarzy. Pewnie, że trzeba być czujnym ale Twoje dziecko ma dobrze dobrane leczenia, a lekarz mówiący "proszę przyprowadzić starsze dziecko" wykazuje się empatią 😉
 
reklama
reklama
Do góry