Witam przyszle i swiezo upieczone mamy z Irlandii. Chce tylko szybciutko napisac o opiece w Galway. Zanim zaszlam w ciaze nie wyobrazalam sobie rodzic w Irlandii ze wzgledu na "nieinwazyjne" prowadzenie ciazy. Na szczescie trafilam na swietna ginekolog - Pani Anetta z Polmedu, ktora przeprowadzila mnie przez te 9 miesiecy od pecherzyka do prawie finalu jak male dziecko za raczke. Chodzilam na wizyty do szpitala - tam robiono mi standardowe badania. USG zrobiono 1 raz. Wszystkie inne badania (a bylo tego sporo bo jestem typem panikary) robilam prywatnie w Polmedzie. Szczegoly calej ciazy opisalam na
blogu mojej corki - wszystko od poczatku do konca lacznie z porodem.
Wspomne jeszcze, ze nie potrafie sobie wyobrazic lepszego porodu. To bylo niesamowite przezycie, najpiekniejsze w moim zyciu do tego stopnia, ze gdy po dwoch dniach wrocilysmy do domu - chcialam koniecznie kolejne dziecko. I to jak najszybciej. Moj partner stwierdzil ze jestem chyba jedyna kobieta na swiecie ktora tuz po porodzie chce kolejny raz przez to przechodzic.
Rownolegle ze mna rodzily moje trzy kolezanki w Polsce. Jedna nie mogla doprosic sie o cesarke - jej synus byl nieprzytomny kilka godzin po porodzie, druga o cesarke sie doprosila ale niestety dziecko dostala dopiero po dwoch dniach co skreslilo jej szanse na karmienie piersia, a trzecia z nich rodzila 15 godzin i nie chce nawet slyszec o kolejnej ciazy. Kazda z nich miala przygotowane pieniazki w razie tzw W - nie pomoglo. Wiem jedno - na pewno nie bede rodzic w Polsce i nikomu tego nie zycze.
A opieka w Galway w czasie ciazy nie ma nic wspolnego z porodem. Porod jest dokladnie zorganizowany i przygotowany a kobieta ma swiadomosc ze zajmuja sie nia specjalisci, ktorzy do pracy nie przychodza za kare tak jak w Polsce.
Zycze Wam dziewczyny tak samo pozytywnych przezyc zwiazanych z ciaza i porodem jakie ja mialam.