Ja mam w pra y kobietke bardzo wierzaca ale nie pogieta w tej wierze.Jezdzi z mezem i doroslymi juz dziecmi na oazy itp.Wiedziala o invotro i nigdy nie skrytykowala zapytala po prostu co i jak.I jak jej wytlumaczylam yo serio byla zdziwiona.Ciesze sie ze moglam otworzyc jej oczy i moze dzieki temu ona otworzy innym oczy ibumysly na tych spotkaniach.A to już w ogólechociaż to zależy od „osoby”. Jak bylsm w ciąży z synem, pobierała mi krew w diagnostyce pielęgniarka - zakonnica. Nie byłabym sobą gdybym coś nie jebn.ełaI powiedziałam ze syn z in vitro jest. To mi pogratulowała i życzyła szczęścia, ze dziecko to dziecko, ale bądźmy ludźmi… Niepłodność to choroba i wizja kościoła który zabrania „leczyć się „ ludziom nie jest jest bliski. Ze na swojej drodze spotkam różnych ludzi i żeby ochrzcić syna No i wiesz co ochrzciłam Rodzice wierzący - IVF to nie problem. Kościół mówił, ze to nie problem. Chciałam sprawdzić, czy realnie można to zrobić. Trafiłam na fantastyczne osoby, ale i na takie co chodzą do kościoła. I tym osobom się myśli, ze powstaje tona zarodków i potem wylewamy je do zlewu..Pytam zawsze a skąd to? Jakieś badania? I nagle się okazuje ze to zasłyszane durnoty. To kwituje: „lepiej mieć wiedzę, niż poglądy”
Wiec nie karzdy wierzacy jest w swojej wierze ortodoksem.Moi rodzice i ja tez wierzacy ale oni nie mieli nic przeciwko invitro wrecz mama powiedziala ze zapyta kolezank8 ktora ponad 30 lat temu skorzystala z takiej metody a do tego wnuczka to ich oczko w glowie