reklama
Forum BabyBoom

Dzień dobry...

Starasz się o maleństwo, wiesz, że zostaniecie rodzicami a może masz już dziecko? Poszukujesz informacji, chcesz się podzielić swoim doświadczeniem? Dołącz do naszej społeczności. Rejestracja jest bezpieczna, darmowa i szybka. A wsparcie i wdzięczność, które otrzymasz - nieocenione. Podoba Ci się? Wskakuj na pokład! Zamiast być gościem korzystaj z wszystkich możliwości. A jeśli masz pytania - pisz śmiało.

Ania Ślusarczyk (aniaslu)

reklama

ciężaróweczki po in vitro

A bierzesz coś na wzmocnienie tego co zostało suple, wcierki, coś na porost nowych? U mnie tylko u nasady widzę kilka nowych kosmyków a tak to łyso aż strach włosy myć. Jeszcze syn siebudzi milion razy to żadnego odpoczynku
Może spróbuj pić pokrzywe? Ja miałam covid w styczniu. Póki co włosy nie wypadają, ale może to ciąża je ratuje, ciężko powiedzieć. Przed ciąża tracilam na pewno więcej włosów. Herbatki z pokrzywy lubię i pije dla przyjemności. Można też robić plukanki do włosów z pokrzywy.
Kiedyś sąsiadka prosiła, żebym na wypadanie włosów zamawiała jej szampon z Yves z lubinem chyba. Mówiła, że jej bardzo pomaga.
 
reklama
Jprdl czy ja zawsze muszę mieć przygody 🤦‍♀️byłam w klinice dziś 36t4d okazało się że szyjka długa ale już 3.5 cm rozwarcie. Dostałam skierowanie na obserwacje 🤦‍♀️myślicie ze ja już tu zostanę do końca? 🙄🙄🙄
a to Ci ciekawe hehe. szyjka długa z rozwarciem- ciekawe serio. już ciąża prawie donoszona wiec jest w zasadzie bezpiecznie. Hmm możliwe ze zostaniesz ale w sumie to lepiej być pod opieką...
hmm no i widzisz, ja po pierwszym porodzie zniknelam. Przestalam istniec jako czlowiek. Zylam rytmem corki, przerszajace ale prawdziwe. Jikt mnie nie przygotowal na to, ze to moze az tak wygladac, wlasnie dlatego, ze media spolecznosciowe pelne sa zdjec tej kawki i ciastka zamiast relacji z tego, jak trudne bywa macierzynstwo na pocztaku. Sa kobiety, ktorre szybko ogarniaja temat pomocy (babcie, ciocie, nianie) i maja czas dla siebie i sa takie, ktore takich opcji nie maja i zatracaja sie w tym macierzynstwie. Pozytywnie i negatywnie.
a co w tym zatraceniu z przymusu widzisz pozytywnego? my też bylismy sami, nikogo nie ogarniałam do pomocy bo jakoś mi z tym było nie po drodze ( tzn. U niektórych to wychodzi naturalnie typu mama ale mija jest chora wiec nie było opcji, teściową choć ok to no wiadomo teściową itp - choć teraz brałabym kogoś do pomocy na 100%. I tez sie irytowalam ze nie mogę czegoś zrobić już nie przyslowiowej kawki ale np. choćby śniadania.
a łóżeczko w kartonie 🤦‍♀️🤦‍♀️🤦‍♀️
hehe to lozeczko czasami w ogóle sie nie przydaje;) u nas młoda 1 mc byla w salonie na kanapie tam miała taki kojec.
Dobrze że o tym piszesz. Ja to myślę, że pomimo iz wiedziałam o wszystkich trudnościach, to jednak próbuję trzymać się swojego starego życia. A ono już nie wróci i muszę to na spokojnie przetrawić
O to to. I mój mąż też probowal się trzymać tego i byly tarcia. W sensie ze obydwoje mieliśmy w głowie ze jakoś sie podzielimy opieka i pójdzie. Nie poszło bo ja pierwsze miesiące po porodzie byłam zjechana a i tak na jego zmianie musiałam wstawać i karmić ...ech duzo by gadać. Faktycznie robi się teraz coraz lepiej wiec Fredzia po pół roku jest lepiej; jak siadzie też lepiej i ponoć po roku też jest lepiej...jest ba co czekac;)
 
Może spróbuj pić pokrzywe? Ja miałam covid w styczniu. Póki co włosy nie wypadają, ale może to ciąża je ratuje, ciężko powiedzieć. Przed ciąża tracilam na pewno więcej włosów. Herbatki z pokrzywy lubię i pije dla przyjemności. Można też robić plukanki do włosów z pokrzywy.
Kiedyś sąsiadka prosiła, żebym na wypadanie włosów zamawiała jej szampon z Yves z lubinem chyba. Mówiła, że jej bardzo pomaga.
W ciąży napewno mniej wypadają, mi nie wypadały w ogóle, po ciąży to tak średnio przez miesiąc no a po tym cholernym covidzie środek mam łysy. Dziś kupię pokrzywę i skrzyp do płukania bo nie wiem czy można pić przy kp
 
a to Ci ciekawe hehe. szyjka długa z rozwarciem- ciekawe serio. już ciąża prawie donoszona wiec jest w zasadzie bezpiecznie. Hmm możliwe ze zostaniesz ale w sumie to lepiej być pod opieką...

a co w tym zatraceniu z przymusu widzisz pozytywnego? my też bylismy sami, nikogo nie ogarniałam do pomocy bo jakoś mi z tym było nie po drodze ( tzn. U niektórych to wychodzi naturalnie typu mama ale mija jest chora wiec nie było opcji, teściową choć ok to no wiadomo teściową itp - choć teraz brałabym kogoś do pomocy na 100%. I tez sie irytowalam ze nie mogę czegoś zrobić już nie przyslowiowej kawki ale np. choćby śniadania.

hehe to lozeczko czasami w ogóle sie nie przydaje;) u nas młoda 1 mc byla w salonie na kanapie tam miała taki kojec.

O to to. I mój mąż też probowal się trzymać tego i byly tarcia. W sensie ze obydwoje mieliśmy w głowie ze jakoś sie podzielimy opieka i pójdzie. Nie poszło bo ja pierwsze miesiące po porodzie byłam zjechana a i tak na jego zmianie musiałam wstawać i karmić ...ech duzo by gadać. Faktycznie robi się teraz coraz lepiej wiec Fredzia po pół roku jest lepiej; jak siadzie też lepiej i ponoć po roku też jest lepiej...jest ba co czekac;)
a dlaczego z przymusu? Macierzynstwo - przynajmniej w naszym wypadku - to wybor. Czy jest latwo czy nie to dalej swiadoma decyzja, wiec przymusu nie widze. Ja wiedzislam od poczatku, ze bede sama, bo jestem na emigracji. Z reszta zalozenie - mama pomoze (czy ktokolwiek inny) jedt dla mnie dziwne, bo dzieci sa Twoje, a nie mamy, wiec jak sie decydujesz to z zalozenia robisz to samodzielnie. Co nie zmienia faktu, ze nie wiedzialam, ze moze byc tak trudno. Pierwszy miesiac kiefy corka nie dojadala, wspominam jako koszmar. Ja nie spalam po 20h na dobe, a moj maz mial wakacje, budzac sie o 11h00 i juz ok 13h pytal czy moze zrobic mi kanapke. Tak w temacie trzymania sie starego zycia…
 
a dlaczego z przymusu? Macierzynstwo - przynajmniej w naszym wypadku - to wybor. Czy jest latwo czy nie to dalej swiadoma decyzja, wiec przymusu nie widze. Ja wiedzislam od poczatku, ze bede sama, bo jestem na emigracji. Z reszta zalozenie - mama pomoze (czy ktokolwiek inny) jedt dla mnie dziwne, bo dzieci sa Twoje, a nie mamy, wiec jak sie decydujesz to z zalozenia robisz to samodzielnie. Co nie zmienia faktu, ze nie wiedzialam, ze moze byc tak trudno. Pierwszy miesiac kiefy corka nie dojadala, wspominam jako koszmar. Ja nie spalam po 20h na dobe, a moj maz mial wakacje, budzac sie o 11h00 i juz ok 13h pytal czy moze zrobic mi kanapke. Tak w temacie trzymania sie starego zycia…
źle sformułowałam.Nie chodziło mi o macierzynstwo z przymusu ale zatracenie z przymusu. Właśnie brak pomocy, która kiesys była naturalna. Dziecko wychowywala cała wioska. I ja wyszłam z takiego podejscia ze sama z mezem ogarniam niemniej jednak teraz po fakcie widzę że zrobiłabym inaczej. Dlaczego? Bo zapewne duzo mniej tarc byłoby i złych emocji wynikających ze zmęczenia, co odbijało się również na Natalce.
I tak mój mąż też sie wysypial bo nie budził sie co 1.5h na karmienie a ja mu to miałam za złe bo czułam zajebista niesprawiedliwośc. Choc pomagał bardzo duzo.
Także zderzenie z rzeczywistością po porodzie jest jak prawy sierpowy...na który trudno się przygotować a i też jak się jest samemu z tym to trudniej o trzeźwa ocenę sytuacji i niezatracanie sie w tym.
 
źle sformułowałam.Nie chodziło mi o macierzynstwo z przymusu ale zatracenie z przymusu. Właśnie brak pomocy, która kiesys była naturalna. Dziecko wychowywala cała wioska. I ja wyszłam z takiego podejscia ze sama z mezem ogarniam niemniej jednak teraz po fakcie widzę że zrobiłabym inaczej. Dlaczego? Bo zapewne duzo mniej tarc byłoby i złych emocji wynikających ze zmęczenia, co odbijało się również na Natalce.
I tak mój mąż też sie wysypial bo nie budził sie co 1.5h na karmienie a ja mu to miałam za złe bo czułam zajebista niesprawiedliwośc. Choc pomagał bardzo duzo.
Także zderzenie z rzeczywistością po porodzie jest jak prawy sierpowy...na który trudno się przygotować a i też jak się jest samemu z tym to trudniej o trzeźwa ocenę sytuacji i niezatracanie sie w tym.
zgadzam sie. Choc z tym wychowywaniem przez cala wioske to wg mnie troche mit. Lata temu po prostu dzieci byly czesto pozostawiane same sobie, bo bylo ich wiecej i mniej czasu i atencji sie im dedykowalo.
I jasne, ze nie warto sie biczowac i zostawac z tym samemu. Nic dobrego z tego nie ma.
Przy drugim dziecku moje nastawienie i przygotowanie bylo inne - po prostu wiedzialam, ze bede sama i to z dwojka. Wzielam to na klate, przeoralo mnie, prawie kosztowalo malzenstwo, ale widocznie tak mialo byc. Niczego nie zaluje.
 
reklama
U mnie szpital w domu!!! Ja jestem na antybiotyku od poniedziałku. Dziewczyny zasmarkana. Nie mamy gorączki. Wczoraj była u mnie pediatra osłuchała dziewczyny i wszystko ok gardło też czyste. Ale męczy je katar, kaszlą i kichają. Ja chodzę w maseczce. Jutro mamy Łódź z Natalka bardzo ważny dla nas dzień. Wczoraj Basia zrobiła kupę znowu po 3 dniach ale sama. Wieczorem się tak darla że 3 godziny jak by ją ktoś ze skóry obdzieral!!! Ja się poplakalam. Łukaszowi też już nerwy siadały. Nie wiem co Badi. Załamana jestem. Dzisiaj już lepiej ale rano Natalka mi się darla na cslt regulator. Jestem sama z nimi żeby nikogo nie zarazić. Teraz mają drzemke ale za chwilę znowu wstaną pewnie obie naraz i aż się boję. Najbardziej się boję o Basię:( co jej wczoraj było:(
 
Do góry