reklama
Forum BabyBoom

Dzień dobry...

Starasz się o maleństwo, wiesz, że zostaniecie rodzicami a może masz już dziecko? Poszukujesz informacji, chcesz się podzielić swoim doświadczeniem? Dołącz do naszej społeczności. Rejestracja jest bezpieczna, darmowa i szybka. A wsparcie i wdzięczność, które otrzymasz - nieocenione. Podoba Ci się? Wskakuj na pokład! Zamiast być gościem korzystaj z wszystkich możliwości. A jeśli masz pytania - pisz śmiało.

Ania Ślusarczyk (aniaslu)

  • Czy pomożesz Iwonie nadal być mamą? Zrób, co możesz! Tu nie ma czasu, tu trzeba działać. Zobacz
reklama

ciężaróweczki po in vitro

Cześć dziewczyny :)
Nie śledzę waszego wątku bo ciężko mi nadążyć z samym wątkiem Lipcowych mam 🙈
Ale chciałam was podpytać o sprawę związaną typowo z ciążą po długich staraniach, stratach (wnioskuję że większość z nas taką ma :( )
Podzielcie się proszę swoimi spostrzeżeniami na dwa tematy, bo ja nie potrafię być obiektywna:
1) jestem obecnie w 18 tc. Za mną lata starań - cp, utrata jajowodu, dwie biochemiczne, dwie procedury in vitro, w końcu jestem w ciąży. Ciągle boję się nią cieszyć. Po tygodniu od wizyty u lekarza czuję ciągły niepokój, średnio chodzę na USG co 10 dni od początku ciąży, czasem częściej bo po prostu mam ciągłe przeczucie że coś się stanie, a ja będę przez kilka tygodni chodzić z martwym dzieckiem. Tak, ginekolog skierował mnie już do psychologa, czekam na termin rozpoczęcia spotkań, na razie wstępna konsultacja za mną. Psycholog powiedział mi że dziwne że nie ufam swojemu ciału i czemu nastawiam się że mnie zawiedzie. Ale kurde, przecież już tyle razy zawiodło. Prawdę mówiąc wyszłam z tego gabinetu z większym poczuciem winy 😐 dlatego pytam was: Czy takie odczucia w tak wystaranej ciąży są normalne...? Czuję się źle z faktem że nie myślę o mojej córeczce w brzuchu z radością i oczekiwaniem szczęścia, a oczekuję na najgorsze. Boję się cieszyć. Co mam zrobić?
2) wiele znajomych zaczyna się starać o dziecko właśnie teraz (zaczynają teraz bo wcześniej nie chcieli). Zdarzyło mi się ostatnio kilka razy usłyszeć od ludzi znających moją historię że oni się stresują jak to będzie bo chcą zajść od razu a nie starać się niewiadomo ile. Takie teksty też personalnie mnie dotykają, wprowadzają w zły nastrój, roztrzęsienie wręcz. Aha, bo ja za to wybrałam sobie lata starań, traum i kilkudziesięciu tysięcy włożonych w ciążę 🙃 czy ja przesadzam czy mam prawo tak się czuć? Serio, NIE WIEM.
Dajcie proszę znać co myślicie :) 🍀❤️
To ja krótko, pozwolę sobie z racji zawodu się odnieść. Jestem psychologiem i psychoterapeuta. Jestem tez mama po 6 latach starań o dziecko- mam 2,5letniego synka z 6 transferu in vitro.
Masz prawo czuć się dokładnie tak, jak się czujesz. To normalne, ze po takich historiach i tylu latach starań, obawiasz się przebiegu ciąży i trudno Ci się z niej ucieszyć. Co do psychologa- daj sobie szanse poznać się z panią psycholog i bardzo zachęcam abyś podzieliła się tym, ze wyszłaś ze spotkania z większym poczuciem winy- to może być bardzo owocne w nawiązywaniu waszej relacji. A jak „nie zaskoczy”, to pamiętaj, ze to Ty jesteś pacjentka i po prostu umów się na konsultacje do kogoś innego 🙂
A ciąży gratuluje i trzymam kciuki za pomyślny dalszy przebieg i szczęśliwe rozwiązanie ✊
 
reklama
To ja krótko, pozwolę sobie z racji zawodu się odnieść. Jestem psychologiem i psychoterapeuta. Jestem tez mama po 6 latach starań o dziecko- mam 2,5letniego synka z 6 transferu in vitro.
Masz prawo czuć się dokładnie tak, jak się czujesz. To normalne, ze po takich historiach i tylu latach starań, obawiasz się przebiegu ciąży i trudno Ci się z niej ucieszyć. Co do psychologa- daj sobie szanse poznać się z panią psycholog i bardzo zachęcam abyś podzieliła się tym, ze wyszłaś ze spotkania z większym poczuciem winy- to może być bardzo owocne w nawiązywaniu waszej relacji. A jak „nie zaskoczy”, to pamiętaj, ze to Ty jesteś pacjentka i po prostu umów się na konsultacje do kogoś innego 🙂
A ciąży gratuluje i trzymam kciuki za pomyślny dalszy przebieg i szczęśliwe rozwiązanie ✊

Bardzo Ci dziękuję za odpowiedź. Absolutnie się tym podzielę z panią psycholog.
Spotkania mam zacząć dopiero za miesiąc. Czy z racji Twojego zawodu mogę Cię jeszcze dopytać co ja mogę zrobić przez ten czas, jak sobie pomóc? Bo serio oszaleję.
 
Bardzo Ci dziękuję za odpowiedź. Absolutnie się tym podzielę z panią psycholog.
Spotkania mam zacząć dopiero za miesiąc. Czy z racji Twojego zawodu mogę Cię jeszcze dopytać co ja mogę zrobić przez ten czas, jak sobie pomóc? Bo serio oszaleję.
Dbaj o siebie. Nie dokładaj sobie poczucia winy dlatego, ze się stresujesz. I warto uczyc się akceptacji, ze chocbys poruszyła niebo i ziemię, to nie jesteś wszechmocna i nie masz i nigdy nie będziesz mieć 100% pewności, ze jeśli zrobisz wszystko tak jak powinnaś, to donosisz ciąże i urodzisz zdrowe dziecko. Jesteś w silnej potrzebie kontroli czegoś, czego skontrolować się nie da. To tak jak chcieć uniknąć choroby- możemy robić wszytko by nie zachorować, ale to nie jest gwarantem, ze będziemy zdrowi. Na pewno robisz wszystko by dbać o siebie i dziecko i warto sobie uświadamiać, ze masz wpływ tylko na to co robisz, ale na cała resztę już nie.
To są ogólniki, ale może Ci pomogą, więcej nie napisze bo Cię nie znam, nie znam Twojej sytuacji i to zadanie psychologa w gabinecie, właśnie w trakcie konsultacji 🙂
 
Cześć dziewczyny :)
Nie śledzę waszego wątku bo ciężko mi nadążyć z samym wątkiem Lipcowych mam 🙈
Ale chciałam was podpytać o sprawę związaną typowo z ciążą po długich staraniach, stratach (wnioskuję że większość z nas taką ma :( )
Podzielcie się proszę swoimi spostrzeżeniami na dwa tematy, bo ja nie potrafię być obiektywna:
1) jestem obecnie w 18 tc. Za mną lata starań - cp, utrata jajowodu, dwie biochemiczne, dwie procedury in vitro, w końcu jestem w ciąży. Ciągle boję się nią cieszyć. Po tygodniu od wizyty u lekarza czuję ciągły niepokój, średnio chodzę na USG co 10 dni od początku ciąży, czasem częściej bo po prostu mam ciągłe przeczucie że coś się stanie, a ja będę przez kilka tygodni chodzić z martwym dzieckiem. Tak, ginekolog skierował mnie już do psychologa, czekam na termin rozpoczęcia spotkań, na razie wstępna konsultacja za mną. Psycholog powiedział mi że dziwne że nie ufam swojemu ciału i czemu nastawiam się że mnie zawiedzie. Ale kurde, przecież już tyle razy zawiodło. Prawdę mówiąc wyszłam z tego gabinetu z większym poczuciem winy 😐 dlatego pytam was: Czy takie odczucia w tak wystaranej ciąży są normalne...? Czuję się źle z faktem że nie myślę o mojej córeczce w brzuchu z radością i oczekiwaniem szczęścia, a oczekuję na najgorsze. Boję się cieszyć. Co mam zrobić?
2) wiele znajomych zaczyna się starać o dziecko właśnie teraz (zaczynają teraz bo wcześniej nie chcieli). Zdarzyło mi się ostatnio kilka razy usłyszeć od ludzi znających moją historię że oni się stresują jak to będzie bo chcą zajść od razu a nie starać się niewiadomo ile. Takie teksty też personalnie mnie dotykają, wprowadzają w zły nastrój, roztrzęsienie wręcz. Aha, bo ja za to wybrałam sobie lata starań, traum i kilkudziesięciu tysięcy włożonych w ciążę 🙃 czy ja przesadzam czy mam prawo tak się czuć? Serio, NIE WIEM.
Dajcie proszę znać co myślicie :) 🍀❤️
Dla mnie Twoje odczucia są znajome... Miałam identycznie. Ciągle dopatrywalam się czegoś złego i nie potrafiłam uwierzyć że mi się w końcu udało ❤️. Po tygodniu, od usg u mojego lekarza prowadzącego, potrafilam jechac do innego lekarza żeby potwierdził że wszystko jest w porządku.
Za mną są 4 procedury, 7 transferów, w tym 2 z dwoma zarodkami. Trochę przeżyłam😔. To wszystko niestety zostawiło dużo złego w mojej głowie i tak naprawdę, to zaczęłam sie cieszyć ciążą po badaniach połówkowych. Wtedy uwierzyłam że dziecko jest zdrowe i że chyba będę mamą❤️. Kupiłam też wtedy pierwsze ciuszki❤️. Ale i tak czasem pojawiały się źle myśli, więc ten strach pewnie zostanie z tobą do porodu. Wtedy zobaczysz dzieciątko i przepadniesz ❤️
Trzymaj się❤️. Trzymam kciuki za szczęśliwe rozwiązanie ❤️
 
Cześć dziewczyny :)
Nie śledzę waszego wątku bo ciężko mi nadążyć z samym wątkiem Lipcowych mam 🙈
Ale chciałam was podpytać o sprawę związaną typowo z ciążą po długich staraniach, stratach (wnioskuję że większość z nas taką ma :( )
Podzielcie się proszę swoimi spostrzeżeniami na dwa tematy, bo ja nie potrafię być obiektywna:
1) jestem obecnie w 18 tc. Za mną lata starań - cp, utrata jajowodu, dwie biochemiczne, dwie procedury in vitro, w końcu jestem w ciąży. Ciągle boję się nią cieszyć. Po tygodniu od wizyty u lekarza czuję ciągły niepokój, średnio chodzę na USG co 10 dni od początku ciąży, czasem częściej bo po prostu mam ciągłe przeczucie że coś się stanie, a ja będę przez kilka tygodni chodzić z martwym dzieckiem. Tak, ginekolog skierował mnie już do psychologa, czekam na termin rozpoczęcia spotkań, na razie wstępna konsultacja za mną. Psycholog powiedział mi że dziwne że nie ufam swojemu ciału i czemu nastawiam się że mnie zawiedzie. Ale kurde, przecież już tyle razy zawiodło. Prawdę mówiąc wyszłam z tego gabinetu z większym poczuciem winy 😐 dlatego pytam was: Czy takie odczucia w tak wystaranej ciąży są normalne...? Czuję się źle z faktem że nie myślę o mojej córeczce w brzuchu z radością i oczekiwaniem szczęścia, a oczekuję na najgorsze. Boję się cieszyć. Co mam zrobić?
2) wiele znajomych zaczyna się starać o dziecko właśnie teraz (zaczynają teraz bo wcześniej nie chcieli). Zdarzyło mi się ostatnio kilka razy usłyszeć od ludzi znających moją historię że oni się stresują jak to będzie bo chcą zajść od razu a nie starać się niewiadomo ile. Takie teksty też personalnie mnie dotykają, wprowadzają w zły nastrój, roztrzęsienie wręcz. Aha, bo ja za to wybrałam sobie lata starań, traum i kilkudziesięciu tysięcy włożonych w ciążę 🙃 czy ja przesadzam czy mam prawo tak się czuć? Serio, NIE WIEM.
Dajcie proszę znać co myślicie :) 🍀❤️
Strach Cię pewnie nie opuści. Mi się udał 7 transfer, wcześniej też 2 ciążę stracone . Dziś 37 +0 tc Czyli ciąża donoszona❤❤❤❤❤. Oczywiście też dwie wizyty na IP w związku z krwiakami.
Trzeba nauczyć sobie jakoś z tym stresem radzić. I cieszyć się pomimo wszytsko , bo przecież o to walczyłaś. Niedługo poczujesz ruchy i trochę pewniej się poczujesz;) jak w końcu dzieciok Cię pokopie ;)
 
@fredka84
Jak Kajtek ?? Świrujesz bardziej niż on ??
Swiruję ale trochę mniej. Nie sądziłam że to będzie dla mnie aż takim trudnym przeżyciem.
Panie codziennie wstawiają zdjęcia z zajęć i Kajtus taki smutny jest😭. Mąż mówi że to nie smutek tylko się skupia i że inne dzieci też mają takie miny. No nie wiem...
No i jedzenie mi się nie podoba a nie mam na to wpływu. Oczywiście słodyczy dzieci nie dostają ale Kajtek żarł wczoraj jakas parówkę. Ja nie daje ani parówek ani wędlin. Może przesadzam ale nic nie poradzę że mi sie to nie podoba. No i sraczke mały dostał od wczoraj przez to żarcie🤦‍♀️
 
Swiruję ale trochę mniej. Nie sądziłam że to będzie dla mnie aż takim trudnym przeżyciem.
Panie codziennie wstawiają zdjęcia z zajęć i Kajtus taki smutny jest😭. Mąż mówi że to nie smutek tylko się skupia i że inne dzieci też mają takie miny. No nie wiem...
No i jedzenie mi się nie podoba a nie mam na to wpływu. Oczywiście słodyczy dzieci nie dostają ale Kajtek żarł wczoraj jakas parówkę. Ja nie daje ani parówek ani wędlin. Może przesadzam ale nic nie poradzę że mi sie to nie podoba. No i sraczke mały dostał od wczoraj przez to żarcie🤦‍♀️
A co Panie mówią? Płacze??
Pewnie faktycznie ciekawi to co się dzieję w około. A przy tylu dzieciakach pewnie się dzieje.
Pewnie jak dają to jakieś porządne parówy oni w żłobkach chyba mają wysokie standardy jeśli chodzi o jedzonko.
 
A co Panie mówią? Płacze??
Pewnie faktycznie ciekawi to co się dzieję w około. A przy tylu dzieciakach pewnie się dzieje.
Pewnie jak dają to jakieś porządne parówy oni w żłobkach chyba mają wysokie standardy jeśli chodzi o jedzonko.
Pani mówi że trochę popłacze, ona weźmie go na ręce i się zaraz uspokaja. Mówi,że gdyby nie płakał to byłby to raczej zły objaw. One mają tam jakies szkolenia ze moga diagnozowac dzieci pod kątem chorob lub jakichs nietypowych zachowań.
W żłobku na razie jest bardzo mało dzieci, bo tylko 4. Reszta chora. Więc dla Kajtusia to nawet na rękę bo ma więcej zainteresowania od pań. Dziś pierwszy raz tam spał. Pani wysłała mi zdjęcie i pisała że nie było problemu❤️. Może ten mój synu sobie poradzi ❤️
 
reklama
Pani mówi że trochę popłacze, ona weźmie go na ręce i się zaraz uspokaja. Mówi,że gdyby nie płakał to byłby to raczej zły objaw. One mają tam jakies szkolenia ze moga diagnozowac dzieci pod kątem chorob lub jakichs nietypowych zachowań.
W żłobku na razie jest bardzo mało dzieci, bo tylko 4. Reszta chora. Więc dla Kajtusia to nawet na rękę bo ma więcej zainteresowania od pań. Dziś pierwszy raz tam spał. Pani wysłała mi zdjęcie i pisała że nie było problemu❤️. Może ten mój synu sobie poradzi ❤️
Ja myślę, że on lepiej poradzi sobie z tym niż mama 😉 a jeśli chodzi o jedzenie w żłobkach... To szkoda słów. Dość często się zdarza, że podają produkty, których takie maluchy w ogóle nie powinny jeść :( Ja też jestem zafiksowana na punkcie jedzenia. Ale już teraz trochę odpuszczam.
 
Do góry