Hej dziewczyny!
Juz dawno mnie tu nie bylo.Kurde jestem ciemna,bo dalej nie wiem jak sie subskrypuje ten temat i nie moglam Was znalezc pozniej po porodzie,a chcialam Wam napisac,ze sie "rozpakowalam" :-)Dzisiaj jakims cudem Was znalazlam,bo weszlam na swoj profil i sama nie wiem,jak sie tu znalazlam hihi
A wiec zaczne moze od tego,ze mialam termin na 19 grudnia.22 grudnia mialam spotkanie z polozna i zrobila mi masaz szyjki,od tamtej pory zaczelam krwawic i juz 23 grudnia po poludniu lapaly mnie skurcze.Okolo 22 godz.pomyslalam,ze juz na bank bede rodzic,wiec powiedzialam do meza i tesciowej,ze ide sie wykapac i wloski umyc i wyprostowac,zeby jakos wygladac na porodowce hihi ;-)
No i okolo 1 w nocy,postanowilam ze zadzwonie do szpitala,bo skurcze mialam co 5-6 i 7 min.Kazali przyjechac.Pojechalismy z mezem,okazalo sie ze mam 3 cm rozwarcia.Polozna powiedziala,ze jak chce to moge juz zostac a jak nie to moge jeszcze wrocic do domu i przyjechac jak skurcze beda co 1,5 minuty.Wiec postanowilam wracac,bo nie wiedzialam jak dlugo to jeszcze potrwa.No i na odchodne polozna powiedziala jeszcze,ze jest zimno i mam sobie kapiel wziasc na bole krzyzowe i do zobaczenia pozniej.
Wrocilismy do domu,ja jeszcze raz wzielam kapiel,lezalam chyba z 10 min.ale juz bol byl tak silny,ze powiedzialam do meza ze wracamy spowrotem bo skurcze byly co 1,5-2 minuty :-) Co sie okazalo to juz bylo 5 cm rozwarcia i polozne mi kazaly chodzic,to szybciej mi pojdzie.Przebralam sie w koszule i tak chodzilam od sciany do sciany,kladlam sie na lozko,maz i polozna masowali mi na zmiane kregoslup,bo z bolu myslalam ze umre.Polozna podala mi maske,ale moze ze 4 wdechy wzielam a i tak mi nic nie pomogla.Spytala sie mnie,czy chce pojsc do wody,wiec sie zgodzilam i tak nas zaprowadzili do innego pokoju,gdzie na srodku byla ogromna wanna,z boku lozko,fotel bujany,sofka i lozeczko dla dzidzi.
Wczesniej pomyslalam,ze nas zaprowadza do lazienki,ze wejde do wanny na 10 min.i wyjde(tak jak mialam z pierwszym synkiem) no ale okazalo sie,ze moge rodzic w wodzie i tak tez bylo :-) Juz sie nie bede wiecej rozpisywac,ale bol byl okropny,bardziej mnie bolalo niz przy pierwszym dziecku no ale o godz.6.51 rano,24 grudnia przyszedl na swiat nasz kochany synus.Wazyl 3880 i mierzyl 53 cm.Polozne (bo byly przy mnie dwie) nam gratulowaly,ze dostalismy przepiekny prezent na swieta :-) Jestesmy szczesliwa rodzinka bo jest juz nas komplecik:-)Dodam,ze przez 2 tygodnie od momentu urodzenia jeszcze nie wiedzielismy jak mamy dac synkowi na imie.Wszyscy chcieli zeby byl Adam,bo sie urodzil w Wigilie,no ja z jednej strony chcialam,ale jednak pomyslalam,ze moze nie bo meza chrzestny ma tak na imie,a tez ma takie nazwisko jak my,wiec same wiecie...No i w koncu postanowilismy dac mu na imie Marcel ale za to na drugie ma Adas :-)Juz niedlugo bedzie mial 2 miesiace,ale czas leci,jestem w szoku :-) Marcelek rosnie.Pierwszy raz sie do mnie usmiechnal 1 lutego :-)
A teraz ten swoj piekny usmiech,rozdaje nam kazdego dnia no i zaczal juz wydobywac dzwieki z siebie:-)
Jak tak patrze na moich dwoch synkow,to uwierzyc nie moge ze nas takie szczescie spotkalo :-)
A i dodam,ze sie tak obawialam jak starszy synek-Kacperek zareaguje na braciszka,ale nie potrzebnie sie obawialam,bo Kacperek normalnie jest zakochany w braciszku.Rano jak wstajemy,Kacperek wskakuje do mnie do lozka i kaze mi polozyc obok niego Marcelka i go wtedy glaszcze po glowce,przytula i caluje,a dla mnie to najpiekniejszy widok :-)
Dziewczyny sorki,ze sie tak rozpisalam.Mam nadzieje,ze nikogo tu nie zanudzilam hihi ;-)
Jak ktoras moze to niech mi napisze jak sie subskrypuje dany temat bo nie wiem czy znow nie bede miala problemow z wejsciem na Wasz watek.Narazie tylko wiem,ze mam pogrzebac przy swoim profilu i jakos mi wyswietlilo,ze pisalam na ciezarnych,ale zebym miala ten temat jakos na widoku,to nie
W wolnej chwili Was poczytam,bo jestem staraasznie do tylu ze wszystkim.Ide sie polozyc bo dzieciaczki spia,tylko ja z mezem siedzimy jeszcze(maz sport oglada,jak to mezczyzni hihi).
Pozdrowionka dla wszystkich ;-)
Juz dawno mnie tu nie bylo.Kurde jestem ciemna,bo dalej nie wiem jak sie subskrypuje ten temat i nie moglam Was znalezc pozniej po porodzie,a chcialam Wam napisac,ze sie "rozpakowalam" :-)Dzisiaj jakims cudem Was znalazlam,bo weszlam na swoj profil i sama nie wiem,jak sie tu znalazlam hihi
A wiec zaczne moze od tego,ze mialam termin na 19 grudnia.22 grudnia mialam spotkanie z polozna i zrobila mi masaz szyjki,od tamtej pory zaczelam krwawic i juz 23 grudnia po poludniu lapaly mnie skurcze.Okolo 22 godz.pomyslalam,ze juz na bank bede rodzic,wiec powiedzialam do meza i tesciowej,ze ide sie wykapac i wloski umyc i wyprostowac,zeby jakos wygladac na porodowce hihi ;-)
No i okolo 1 w nocy,postanowilam ze zadzwonie do szpitala,bo skurcze mialam co 5-6 i 7 min.Kazali przyjechac.Pojechalismy z mezem,okazalo sie ze mam 3 cm rozwarcia.Polozna powiedziala,ze jak chce to moge juz zostac a jak nie to moge jeszcze wrocic do domu i przyjechac jak skurcze beda co 1,5 minuty.Wiec postanowilam wracac,bo nie wiedzialam jak dlugo to jeszcze potrwa.No i na odchodne polozna powiedziala jeszcze,ze jest zimno i mam sobie kapiel wziasc na bole krzyzowe i do zobaczenia pozniej.
Wrocilismy do domu,ja jeszcze raz wzielam kapiel,lezalam chyba z 10 min.ale juz bol byl tak silny,ze powiedzialam do meza ze wracamy spowrotem bo skurcze byly co 1,5-2 minuty :-) Co sie okazalo to juz bylo 5 cm rozwarcia i polozne mi kazaly chodzic,to szybciej mi pojdzie.Przebralam sie w koszule i tak chodzilam od sciany do sciany,kladlam sie na lozko,maz i polozna masowali mi na zmiane kregoslup,bo z bolu myslalam ze umre.Polozna podala mi maske,ale moze ze 4 wdechy wzielam a i tak mi nic nie pomogla.Spytala sie mnie,czy chce pojsc do wody,wiec sie zgodzilam i tak nas zaprowadzili do innego pokoju,gdzie na srodku byla ogromna wanna,z boku lozko,fotel bujany,sofka i lozeczko dla dzidzi.
Wczesniej pomyslalam,ze nas zaprowadza do lazienki,ze wejde do wanny na 10 min.i wyjde(tak jak mialam z pierwszym synkiem) no ale okazalo sie,ze moge rodzic w wodzie i tak tez bylo :-) Juz sie nie bede wiecej rozpisywac,ale bol byl okropny,bardziej mnie bolalo niz przy pierwszym dziecku no ale o godz.6.51 rano,24 grudnia przyszedl na swiat nasz kochany synus.Wazyl 3880 i mierzyl 53 cm.Polozne (bo byly przy mnie dwie) nam gratulowaly,ze dostalismy przepiekny prezent na swieta :-) Jestesmy szczesliwa rodzinka bo jest juz nas komplecik:-)Dodam,ze przez 2 tygodnie od momentu urodzenia jeszcze nie wiedzielismy jak mamy dac synkowi na imie.Wszyscy chcieli zeby byl Adam,bo sie urodzil w Wigilie,no ja z jednej strony chcialam,ale jednak pomyslalam,ze moze nie bo meza chrzestny ma tak na imie,a tez ma takie nazwisko jak my,wiec same wiecie...No i w koncu postanowilismy dac mu na imie Marcel ale za to na drugie ma Adas :-)Juz niedlugo bedzie mial 2 miesiace,ale czas leci,jestem w szoku :-) Marcelek rosnie.Pierwszy raz sie do mnie usmiechnal 1 lutego :-)
A teraz ten swoj piekny usmiech,rozdaje nam kazdego dnia no i zaczal juz wydobywac dzwieki z siebie:-)
Jak tak patrze na moich dwoch synkow,to uwierzyc nie moge ze nas takie szczescie spotkalo :-)
A i dodam,ze sie tak obawialam jak starszy synek-Kacperek zareaguje na braciszka,ale nie potrzebnie sie obawialam,bo Kacperek normalnie jest zakochany w braciszku.Rano jak wstajemy,Kacperek wskakuje do mnie do lozka i kaze mi polozyc obok niego Marcelka i go wtedy glaszcze po glowce,przytula i caluje,a dla mnie to najpiekniejszy widok :-)
Dziewczyny sorki,ze sie tak rozpisalam.Mam nadzieje,ze nikogo tu nie zanudzilam hihi ;-)
Jak ktoras moze to niech mi napisze jak sie subskrypuje dany temat bo nie wiem czy znow nie bede miala problemow z wejsciem na Wasz watek.Narazie tylko wiem,ze mam pogrzebac przy swoim profilu i jakos mi wyswietlilo,ze pisalam na ciezarnych,ale zebym miala ten temat jakos na widoku,to nie
W wolnej chwili Was poczytam,bo jestem staraasznie do tylu ze wszystkim.Ide sie polozyc bo dzieciaczki spia,tylko ja z mezem siedzimy jeszcze(maz sport oglada,jak to mezczyzni hihi).
Pozdrowionka dla wszystkich ;-)