Dziękuję kochane za milutkie przyjęcie

jaka piękna pogoda za oknem! aż miło się robi na serduszku.
poczytałam sobie troszeczkę jeszcze wczoraj o tym dlaczego trzeba czekać na następnego dzidziusia tak długo i wyczytałam ,że to zależy od stanu psychicznego w jakim jest mama po stracie i od tego jak bardzo ciąża była zaawansowana.wiadomo ,że im dłuższa ciąża tym organizm dłużej dochodzi do siebie.
mój już pewnie doszedł bo nie czuję się tak jak w ciąży .
parę dni po zabiegu bolały mnie jeszcze piersi ,byly zaciemnione i ogólnie byłam rozbita a teraz sama się sobie dziwie ,ze tak świetnie się czuję

prawdę mówiąc dzień a raczej noc poprzedzająca moje poronienie była koszmarna.brązowe plamienie przerodziło się w czerwoną krew i wtedy już wiedziałam...Płakaliśmy z moim kochanym TŻ prawie całą noc...jemu płynęły łezki i mnie pocieszał w milczeniu a ja płakałąm ,wylałam morze łez i pytałam jego i Boga dlaczego zabiera mi moją najkochańsza kruszyneczkę.
Następnej nocy obudził mnie jakiś hmmm coś we mnie wyciekało więc szybko pobiegłam do toalety ale już wiedziałam...wszędzie pełno czarnej gęstej krwi...ale najgorsze jeszcze nie nadeszlo...usiadlam na kibelek i poczułam ,usłyszałam ,że cos spadło....znalazłam ciałko mojego dziecka . trzymałam go na ręku i nie chciałam wypuścić...chciałam zatrzymać czas .dziecko miało już plamki oczne ,kreseczkę zamiast ust i zawiążki rączek.pępowinka owijała się tak pięknie... chciałąm przytulić to dziecko.dotykałam je z miłością i chciałam cofnąć czas . miałam odczucie ,że ono zaraz ożyje choć to oczywiście był absurd...moja mama poroniła tak jak ja.też widziałą swoje maleństwo i kiedy mi o tym dawniej opowiadała nie mogłam uwierzyć ,że po tak traumatycznym wydarzeniu może o tym tak spokojnie opowiadać.teraz już rozumiem.może to dziwne ,ale dla mnie chwila gdy zobaczyłam mojego aniołka była PIĘKNA.
patrzyłąm na niego i czułam Spokój i ulgę ...oczywiście ,ze cierpiaąłm ,ale już inaczej.
już nie bałam się każdej minuty,każdej wizyty w toalecie,...już nie bałam się o życie mojego dziecka i o nie tak desperacko nie walczyłąm ,bo ono było już wsród aniołków.jestem spokojna bo wierzę ,że kiedyś spotkam się z moim szkrabem w Niebie ,przytulę i powiem jak strasznie tęskniłam ,jak strasznie Kocham...on z resztą pewnie patrzy na mnie i doskonale o tym wie

może to mi pomogło żyć dalej i cieszyć się życiem

przepraszam jeśli opis wydał się którtejś z was niesmaczny czy też obudził wspomnienia....ale inaczej nie umiem o tym mówić a chciałąm opowiedzieć wam co nieco o nas...o mnie i moim Aniołeczku

mija 13 dzień od zabiegu a mnie pobolewa brzuch i jajniki jak na okres....to jeszcze za wcześnie....mam nadzieje ,że nie porobiły mi się żadne torbielki;/
Trzymam mocno kciuki za aktywne staraczki i te jeszcze czekające na zielone światełko

ja też już nie mogę doczekać się tej chwili staranek oraz tej cudownej chwili kiedy to zobaczę znowu II kreseczki

miłego dnia i uśmiechy na buźki.
i pamiętajcie ,że każda z nas w końcu zostanie mamusią i utuli w ramionach zdrowe piękne maleństwo

i będzie je kochać prawdziwą wielką miłością

))))))))))))))))))))))))