aneta23 - dzięki za potrzymanie mnie na duchu... naprawdę mnie pocieszyłaś. Kiedy zaczęłaś się domyślać, że jesteś w ciąży? Miałaś wcześniej jakieś objawy? Spodziewałaś się?
ANNA_AJRA - ciesze sie ze Cie pocieszylam :-)
A u mnie to bylo tak:
Poronilam 10.07.06 (pierwsza ciaza, po roku starania sie :-( ). Zabiegu nie mialam, ronilam naturalnie, krwawienie 8 dni.
Pierwszy seksik - 30.07.06 ;-) (poczateczek urlopu). Takie mialam wrazenie, ze sluz jest jakis owulacyjny, ale nie wierzylam w to zbytnio. Zreszta gin tez mowil, ze organizm bedzie potrzebowal troche czasu na "wyregulowanie sie". Pare dni po tym pojechalismy z M na wakacje do Tunezji, a ja zapomnialam o zastanawianiu sie czy dostane nastepny okres i kiedy...08 sierpnia raniutko pojawilo sie jakies delikatne plamienie, a raczej tylko sluz podbarwiony na rozowo, myslalam, ze dostane okres, ale na tym sie skonczylo (dopiero pozniej okazalo sie ze to dzidzia zagniezdzila sie w macicy...

). Tak wiec nie zastanawialam sie zbytnio nad tym okresem, nawet po powrocie do Polski, myslalam ze zmiana klimatu i takie tam....;-)

Objawow ciazy zero, tzn tylko takie przedokresowe bole brzucha, piersi itd u mnie to byl standard.....Ale tak pod koniec sierpnia zaczelam sie w koncu zastanawiac co z tym okresem i dla uspokojenia samej siebie kupilam test ciazowy (nie widzac w ogole sensu robienia go...). A tu: 2 grube, wyrazne czerwone krechy (nie tak jak przy poprzedniej ciazy, jakies nie wiadomo co...). Bylam w szoku normalnie

Potem to juz polecialo: wizyta u gina, USG - a na monitorze wyrazna fasolka z bijacym juz serduszkiem i pecherzyk kilka razy wiekszy niz poprzednio...Od poczatku wrzesnia to juz zaczely sie mdlosci porzadne (wymiotowalam minimum 2 razy dziennie, przed i po sniadaniu standard

) i tak do konca 4 miesiaca

(ale teraz juz o tym prawie nie pamietam). Troche strachu tez bylo, szczegolnie do przekroczenia 8 tygodnia (poprzednio wlasnie wtedy poronilam), potem bylo juz spokojniej :-) A teraz czekamy juz tylko na spotkanie z naszym synkiem Kubusiem - co zreszta zbliza sie wielkimi krokami, coraz wiecej objawow zblizajacego sie porodu, maly chyba nie chce siedziec w brzuchu do terminu

;-)
I tylo tak czasem sobie mysle, ze to prawdziwy cud, ze on w ogole jest w moim brzuszku....raz ze od razu po poronieniu, dwa to te wakacje: lot samolotem - co w pierwszych tygodniach ciazy raczej nie wskazane, opalanie itd, jazda jeepami po pustyni trasa rajdu Paryz-Dakar (niezle mnie wytrzeslo...

). Na szczescie nie bylo ekstremalnych upalow, ale jednak....Moj M powtarza, ze aniolki nade mna czuwaly i czuwaja nadal.....trzymamy sie bez zadnych komplkacji z ksiazkowymi wyniczkami wszystkich badan :-)
Uffff...ale sie rozpisalam

Ale moze moj przyklad udowodni Wam ze nie zawsze jest zle.
Glowki do gory dziewczynki, trzymajcie sie, wszystkiego dobrego. :-)