Gosia, ja tez sie panicznie boje. Najpierw, przez jakies 12 tygodni balam sie poronienia, wiec co wizyta w kibelku to kontrola galot, kazde "pikniecie" w brzuchu to juz pot oblewal. Potem wytropilam male Angelsoundem i jak mi sie wlaczala schiza to po prostu robilam mu podsluch i wiedzialam ze zyje. Po scanie liczylam na wyniki NT - nie ma, wiec od wizyty u poloznej mam lekka schize, czy genetycznie bedziemy ok. Inna sprawa, ze to nic nie zmieni bo nawet gdyby cos, to przeciez nie usune. W tym kraju to jak najbardziej mozliwe, aborcje na zyczenie wykonuje sie tu do 24tygodnia. Dla mnie to jakas paranoja, 24 tygodnie to juz jest wczesniak do odratowania, a jak sie mamusi znudzilo to mozna zabic... Niemniej jednak. Przeszlam z synem diagnoze zaniku miesni i lata rehabilitacji, na szczescie wbrew rokowaniom facet sie trzyma na nogach, ale ja wiem jak wyglada niepelnosprawnosc dziecka w oczach matki, wiec mniej wiecej wiem co ryzykuje. Tyle ze wolalabym wiedziec.
Alexandra, tu nas nie nekaja nadopiekunczoscia.;-)Owszem, mialam konsultacje u lekarki (dwa poronienia daly do myslenia), ktora zrobila co mogla zeby "pogonic kota" - ze dziecko moze byc za male albo za duze(??) ze moge miec cukrzyce w ciazy i gestoze (gestoze mialam), ze moge miec krwotok przy porodzie bo juz kilka razy rodzilam a przy poronieniu mialam, ze nadcisnienie moge miec (ale nie mam, to czego?)... Ble, ble, ble... Polowe wiem - mam nadwage wiec ryzyko cukrzycy ciazowej jest, zawsze mialam nadwage, choc nie taka jak teraz, raz zalapalam sie na gestoze w koncowce ciazy i skonczylo sie ok. Co do masy dziecka... Poprzednim razem, jak mialam pustaka (wyszlo pozniej), prulam sie u poloznej o wczesny scan bo bylam po poronieniu, chcialam wiedziec co i jak. Oczywiscie dala odpor, ale po pozbieraniu wywiadu, stwierdzila ze bedzie mnie musiala kierowac do lekarza i trzeba bedzie dodatkowy scan pod koniec ciazy zrobic bo... ja duze dzieci rodzilam. Jak zwykle szczeka na cycki, cycki na kolana. Fakt, mialam dzieciaki 4,350, 3,400 (z gestoza wlasnie), 4,250, i 2,950+2,700 (dwupak) ale gdzie to znowm duze? Wieksze widzialam. Tyle ze spotkalam sie tu z praktyka wywolywania porodu, jesli szacowana na scanie waga dziecka osiagnie 3,800. Chyba ich poparzylo...
A co do opieki... Hmmm... Haselko poloznej: "Ciaza ma byc zjawiskiem naturalnym a nie wydarzeniem medycznym - jak sie ma urodzic to sie urodzi." Mamy jasnosc? Zgodnie z tym, zapomnij zeby tu podali leki podtrzymujace w pierwszym trymestrze - leci to leci. Idz do domu, poloz sie, wez paracetamol jak boli, a gdybys zaczela mdlec z uplywu krwi lub bolu, to sie zglos.
Z tym ze - tu ich chwale - jak na scanie wyszedl mi pustak, to bardzo uprzejma i delikatna pani, z pudelkiem chusteczek w gotowosci, zapodala mi 3 opcje rozwiazania ciazy, informujac z czym wiaze sie kazda opcja. Moglam ronic naturalnie, wziac pigulki prowokujace poronienie lub zglosic sie na zabieg. Poniewaz to byl piatek, mialam podjac decyzje najpozniej do poniedzialku. Nic na sile. W Polsce mimo rozkrecajacego sie samoistnego poronienia, wykonano zabieg - ma byc i koniec. Tu, po niekompletnym naturalnym, znow mialam dwie mozliwosci - pigulki lub zabieg. Poronilam w sumie w szpitalu bo mialam silne skurcze i podjechalismy po cos przeciwbolowego - na miejscu rozwinal sie krwotok i tu znow uklon w strone opieki bo jak sie pod lozkiem kaluza zrobila, tak babki dostaly nadswietlnej i w sumie dzieki temu nie mialam znow przyjemnosci z syndromem pokrwotocznym. Zablokowaly zapadnie sie zyl i wzrost cisnienia podajac wlewy dozylne. Tak ze jesli chodzi o opieke w szpitalu, to ja jestem pod wrazeniem uprzejmosci i takiej gotowosci w podejsciu do pacjenta. Jesli chodzi o opieke w przychodni, o prowadzenie ciazy... No, kicha. W Polsce lepiej.
Barbara, tak, wlasna. Pod arkadami. Charakterystyczna, bo z wykorzystaniem technik szydelkowych. Bywam w Krakowie jak bywam w Polsce - poki co sie nie zanosi, przynajmniej dopoki sie nas U-boot nie urodzi, ale pewnie w przyszlym roku wpadniemy do kraju. Robilam i nadal robie cos takiego miedzy innymi: