reklama
Forum BabyBoom

Dzień dobry...

Starasz się o maleństwo, wiesz, że zostaniecie rodzicami a może masz już dziecko? Poszukujesz informacji, chcesz się podzielić swoim doświadczeniem? Dołącz do naszej społeczności. Rejestracja jest bezpieczna, darmowa i szybka. A wsparcie i wdzięczność, które otrzymasz - nieocenione. Podoba Ci się? Wskakuj na pokład! Zamiast być gościem korzystaj z wszystkich możliwości. A jeśli masz pytania - pisz śmiało.

Ania Ślusarczyk (aniaslu)

reklama

Ciąża na studiach

Witam mamy studentki. Ja już w zasadzie nie należę do Waszego grona bo w czerwcu mam obronę pracy magisterskiej ale jeszcze mamą studiującą jestem więc coś napiszę :)
Urodziłam Syna po 5 semestrze studiów dziennych. Rok spędziłam na urlopie dziekańskim. W tym czasie musiałam zaliczyć egzaminy, których nie zdążyłam zdać przed porodem. Jeździłam na zaliczenia z Synem, on zostawał w akademiku ze znajomą (mamą studiującą małej córeczki), a ja załatwiałam moje sprawy. Czasem musiałam wejść z nim na laboratoria. Profesor Kwiatkowski (dziękuję mu za to z całego serca) zorganizował dla mnie i znajomej pokój, w którym mogłyśmy nakarmić dziecko albo je przewinąć.
Po roku wolności wróciłam na 6 semestr studiów. Wykładowcy znali moją sytuację i umożliwiali wcześniejsze wyjście, a nawet wykonanie części zajęć w domu. Dzięki temu spędzałam niewiele czasu poza domem.
W międzyczasie zaczęłam pracę, pisałam teksty, które musiałam raz w tygodniu zawieźć do firmy i pobrać nowe materiały.
Na uczelnię i do pracy czasami zabierałam Syna (wspaniałe chusty, można dziecko do siebie przywiązać, ono czuje się bezpiecznie i zazwyczaj śpi). W pozostałych przypadkach wymagających mojego wyjazdu z Synem zostawała moja mama. Jestem samotną matką, tatuś malucha jest tatą telefonicznym.
Jestem już na piątym roku i dalej pracuję. Syn mój jest bardzo dobrze rozwinięty i kochany. Spędzam z nim maksymalnie dużo czasu, pracę piszę w czasie jego snu.
Znacznie większym wyzwaniem, niż jakakolwiek praca czy studia jest wychowanie malucha. Daję z siebie wszystko, nie mam wolnego czasu ale jestem szczęśliwa.
Jestem przykładem, że wszystko można pogodzić.
Pozdrawiam Was serdecznie i życzę dużo radości z nowych wyzwań :)
 
reklama
Witam mamy studentki. Ja już w zasadzie nie należę do Waszego grona bo w czerwcu mam obronę pracy magisterskiej ale jeszcze mamą studiującą jestem więc coś napiszę :)
Urodziłam Syna po 5 semestrze studiów dziennych. Rok spędziłam na urlopie dziekańskim. W tym czasie musiałam zaliczyć egzaminy, których nie zdążyłam zdać przed porodem. Jeździłam na zaliczenia z Synem, on zostawał w akademiku ze znajomą (mamą studiującą małej córeczki), a ja załatwiałam moje sprawy. Czasem musiałam wejść z nim na laboratoria. Profesor Kwiatkowski (dziękuję mu za to z całego serca) zorganizował dla mnie i znajomej pokój, w którym mogłyśmy nakarmić dziecko albo je przewinąć.
Po roku wolności wróciłam na 6 semestr studiów. Wykładowcy znali moją sytuację i umożliwiali wcześniejsze wyjście, a nawet wykonanie części zajęć w domu. Dzięki temu spędzałam niewiele czasu poza domem.
W międzyczasie zaczęłam pracę, pisałam teksty, które musiałam raz w tygodniu zawieźć do firmy i pobrać nowe materiały.
Na uczelnię i do pracy czasami zabierałam Syna (wspaniałe chusty, można dziecko do siebie przywiązać, ono czuje się bezpiecznie i zazwyczaj śpi). W pozostałych przypadkach wymagających mojego wyjazdu z Synem zostawała moja mama. Jestem samotną matką, tatuś malucha jest tatą telefonicznym.
Jestem już na piątym roku i dalej pracuję. Syn mój jest bardzo dobrze rozwinięty i kochany. Spędzam z nim maksymalnie dużo czasu, pracę piszę w czasie jego snu.
Znacznie większym wyzwaniem, niż jakakolwiek praca czy studia jest wychowanie malucha. Daję z siebie wszystko, nie mam wolnego czasu ale jestem szczęśliwa.
Jestem przykładem, że wszystko można pogodzić.
Pozdrawiam Was serdecznie i życzę dużo radości z nowych wyzwań :)

dzielna kobietka z Ciebie, i jaka zaradna!
i niech mi ktoś powie, że dziecko to ciężar, przecież to największa motywacja by do czegoś dążyć.

Kkropeczko
, no zięć Ci rośnie niezła gaduła, nawet mnie przegada :-)
kiedy idziemy na jakiś spacer?
 
Jak ja Wam zazdroszczę, że mieszkacie blisko i możecie sobie razem się gdzieś wybrać...

Ja siedzę tutaj i mimo, że jest kilka małych dzieci w okolicy to jakoś każda mama o innej porze chodzi na spacer. Jeszcze ani razu nie udało mi się z żadna spotkać.

Najprawdopodobniej dziś w nocy wyjeżdżamy do Warszawy...najprawdopodobniej bo samochód zaczął szwankować. Wczoraj odebraliśmy go z warsztatu ale chyba pan mechanik nie wybadał usterki i hamulce nam się zapiekają...
Dziś ma zajrzeć do niego jeszcze raz i mam nadzieję, że skutecznie, bo inaczej nici z wyjazdu:(
A tak się nastawiłam na urlop...

Paweł kocha flipsy kukurydziane...wcina aż mu uszy się trzęsą. Skubie sobie tymi dwoma ząbkami, resztę rozmacza ślina i mógłby tak cały dzień:)

Niestety gorzej z marchewką... już dwa razy miał po niej czerwoną pupę, więc najprawdopodobniej uczula... za jakiś czas jeszcze raz spróbujemy.

Buziaki:)
 
p.powietrzem

na ekonomicznej ;] chodzi o to ze to nie jest zapomoga za to ze urodzilas dziecko ;] tylko za fakt, ze urodzenie tego dziecka pogarsza twoja sytuacje materialna ;] dlatego wlasnie chca to zaswiadczenie o dochodach. Bo jesli ktos dobrze zarabia to nie dostanie na ekonomicznej zapomogi. Tak jak mowilam, mi pani w dziekanacie powiedziala: najwazniejsze to dobre umotywowanie ;] i max jest 750 zlotych czy cos kolo tego ;]

pozdrawiam ;]
https://www.babyboom.pl/forum/members/p-powietrzem-74475.html
 
No i nie pojechaliśmy...
Ogólnie cały wczoprajszy dzień to jakaś masakra...w sumie do godziny 19 robiliśmy wszystko by jednak wyjechać.
Mechanik do naszego auta już nie zajrzał bo był zawalony robotą, ale mieliśmy nagrane inne auto. Koleżanka męża zaoferowała, że nam pożyczy bo sama i tak ma nogę w gipsie więc nie jeździ.
Problem był z tym, że jej mąż miał dokumenty od tego auta. Zapomniał ich wyjąć z kurtki. Miał wrócić z pracy dopiero dziś rano.
No ale z tym udało nam się załatwić wszystko. Po prostu byśmy do niego zajechali po dokumenty.
I tak wieczorem mąż pojechał do koleżanki po to auto ze swoim kumplem i tu kolejny problem. Auto długo stało nie ruszane bo chyba koło dwóch miesięcy i nie chciało odpalić...
Jakieś fatum chyba, albo po prostu nie mieliśmy tam jechać... niby nie wieżę w takie rzeczy jak fatum, ale po wczorajszym dniu i wszystkich przeciwnościach nie wiem co myśleć...

Musze przyznać że okropnie nam smutno było, że wyjazd nie wypalił...zawiedliśmy się bo już tak wyczekiwaliśmy na te dni...

Ale nic straconego. Naprawimy auto i pojedziemy kiedy indziej...w końcu wakacje już nie długo:p

A wczoraj spędziliśmy miły wieczór. Już dawno tak miło nie było. Obejrzeliśmy sobie razem film:) Ostatnio wspólnie coś obejrzeliśmy chyba w czasie ciąży jeszcze:p A potem już Paweł nie pozwalał:p

Pozdrawiam:)
 
Cześć laseczki. Michałek już urodzony. Teraz sobie odpoczywamy, a w czerwcu powrót na uczelnię. W prawdzie tylko na krótko, ale boję sie jak sobie poradzimy. No ale warto ten piaty rok zaliczyć. A moja mama się przecież nim dobrze zajmie. Buziam
 
No to gratuluję Michałka:)
Opowiedz coś więcej. Jak poród? Jaki synek duży?

Ja w końcu znalazłam towarzyszkę spacerków:)
Obok mnie mieszka dziewczyna która w marcu urodziła córcię. Dziewczyna tylko rok starsza ode mnie więc wiele wspólnych tematów. A że sąsiadka z domu naprzeciwko, to łatwo się na spacerki ugadać.
Paweł rocznikowo rok starszy od jej córeczki, więc się śmiejemy, że parka nam rośnie:) Mój synek przystojniak, jej Kinga tez ładna dziewczynka, więc czemu nie:)

Ogólnie to "mafia wózkowa" jakoś średnio u nas rozwinięta. Wózków na naszej ulicy jest aż 6. Dzieci urodzone koniec zeszłego roku i początek tego, więc wiekiem podobne. Mamuśki zazwyczaj się razem wszędzie trzymają...ale u nas nie:p

Teraz z tą koleżanką przynajmniej we dwie łazimy, to jest do kogo gębę otworzyć. Ale nawet jak mijamy inną mamuśkę z wózkiem to jakoś chyba nie ciągnie ich żeby się dołączyć...jak wolą same chodzić...
 
Ostatnia edycja:
Cztery kilo ważył (znaczy 3990:), 57 cm, poród nie był taki zły - grunt, że krótki. Tylko jakoś pomału dochodze do siebie, ale wkrótce pewnie będę silniejsza:).
 
Całkiem spory człowieczek :)
Gratulujemy.
Życzę powodzenia z magisterką, teraz już będzie łatwo, dziecko dodaje sił :)
 
reklama
Cztery kilo ważył (znaczy 3990:), 57 cm, poród nie był taki zły - grunt, że krótki. Tylko jakoś pomału dochodze do siebie, ale wkrótce pewnie będę silniejsza:).

Zazdroszczę krótkiego porodu:) Ja do tej pory jak sobie przypomnę co się działo to mnie dreszcze przechodzą i złość mną telepie...
No to Twój maluszek podobny wagowo do mojego, mój miał 3880 i też 57 cm długości.

Ani się obejrzysz a już odzyskasz siły:)
 

Podobne tematy

Do góry