Witam mamy studentki. Ja już w zasadzie nie należę do Waszego grona bo w czerwcu mam obronę pracy magisterskiej ale jeszcze mamą studiującą jestem więc coś napiszę
Urodziłam Syna po 5 semestrze studiów dziennych. Rok spędziłam na urlopie dziekańskim. W tym czasie musiałam zaliczyć egzaminy, których nie zdążyłam zdać przed porodem. Jeździłam na zaliczenia z Synem, on zostawał w akademiku ze znajomą (mamą studiującą małej córeczki), a ja załatwiałam moje sprawy. Czasem musiałam wejść z nim na laboratoria. Profesor Kwiatkowski (dziękuję mu za to z całego serca) zorganizował dla mnie i znajomej pokój, w którym mogłyśmy nakarmić dziecko albo je przewinąć.
Po roku wolności wróciłam na 6 semestr studiów. Wykładowcy znali moją sytuację i umożliwiali wcześniejsze wyjście, a nawet wykonanie części zajęć w domu. Dzięki temu spędzałam niewiele czasu poza domem.
W międzyczasie zaczęłam pracę, pisałam teksty, które musiałam raz w tygodniu zawieźć do firmy i pobrać nowe materiały.
Na uczelnię i do pracy czasami zabierałam Syna (wspaniałe chusty, można dziecko do siebie przywiązać, ono czuje się bezpiecznie i zazwyczaj śpi). W pozostałych przypadkach wymagających mojego wyjazdu z Synem zostawała moja mama. Jestem samotną matką, tatuś malucha jest tatą telefonicznym.
Jestem już na piątym roku i dalej pracuję. Syn mój jest bardzo dobrze rozwinięty i kochany. Spędzam z nim maksymalnie dużo czasu, pracę piszę w czasie jego snu.
Znacznie większym wyzwaniem, niż jakakolwiek praca czy studia jest wychowanie malucha. Daję z siebie wszystko, nie mam wolnego czasu ale jestem szczęśliwa.
Jestem przykładem, że wszystko można pogodzić.
Pozdrawiam Was serdecznie i życzę dużo radości z nowych wyzwań
Urodziłam Syna po 5 semestrze studiów dziennych. Rok spędziłam na urlopie dziekańskim. W tym czasie musiałam zaliczyć egzaminy, których nie zdążyłam zdać przed porodem. Jeździłam na zaliczenia z Synem, on zostawał w akademiku ze znajomą (mamą studiującą małej córeczki), a ja załatwiałam moje sprawy. Czasem musiałam wejść z nim na laboratoria. Profesor Kwiatkowski (dziękuję mu za to z całego serca) zorganizował dla mnie i znajomej pokój, w którym mogłyśmy nakarmić dziecko albo je przewinąć.
Po roku wolności wróciłam na 6 semestr studiów. Wykładowcy znali moją sytuację i umożliwiali wcześniejsze wyjście, a nawet wykonanie części zajęć w domu. Dzięki temu spędzałam niewiele czasu poza domem.
W międzyczasie zaczęłam pracę, pisałam teksty, które musiałam raz w tygodniu zawieźć do firmy i pobrać nowe materiały.
Na uczelnię i do pracy czasami zabierałam Syna (wspaniałe chusty, można dziecko do siebie przywiązać, ono czuje się bezpiecznie i zazwyczaj śpi). W pozostałych przypadkach wymagających mojego wyjazdu z Synem zostawała moja mama. Jestem samotną matką, tatuś malucha jest tatą telefonicznym.
Jestem już na piątym roku i dalej pracuję. Syn mój jest bardzo dobrze rozwinięty i kochany. Spędzam z nim maksymalnie dużo czasu, pracę piszę w czasie jego snu.
Znacznie większym wyzwaniem, niż jakakolwiek praca czy studia jest wychowanie malucha. Daję z siebie wszystko, nie mam wolnego czasu ale jestem szczęśliwa.
Jestem przykładem, że wszystko można pogodzić.
Pozdrawiam Was serdecznie i życzę dużo radości z nowych wyzwań