ogarnąc, dziś udało mi się posprzątać łazienkę, odkurzyć i kurze pościerać, nie ukrywam,że nie jest lekko, ale cóż już trzeba było mąż do 14 w pracy, po pracy na 15 na szkolenie do 20, jak przyjdzie jest tak padnięty,że tez mi go szkoda
faktycznie udało mi się przetrwać bez leków, znaczy nie licząc tych na nadciśnienie, ale bez fenka i innych tym podobnych
u mnie noce też okropne chyba najgorsze, marzę,żeby wstać, nie mogę znaleźć sobie miejsca, latam tylko siku nawet 4 razy z myślą,że zasnę, ale cóż poradzić, nie ma co narzekać
co do wytrzymania tygodni ja też tak mam z dnia na dzień modlę się,że jeszcze trochę,że nie jest już źle, ale jeszcze ma być, mój mąż się śmieje,żebym nie przemodliła i urodzę w 40 tyg. nie będę mieścić się w drzwiach a dzieci będą po 5 kilo
pozdrawiam
Gosieńko my tu wszystkie się boimy i chcemy jak najdłużej wytrzymać, jeszcze dzień, dwa, tydzień i oby do przodu...ale pomyśl że naprawdę dzieciaczki niektóre tak wcześnie się rodzą i dają sobie radę... technika poszła do przodu i lekarze mogą walczyć już o najmniejsze maluchy...Jak byłam w szpitalu jedna dziewczyna musiała szybko podjąć decyzję co do cięcia cesarskiego , bo dostała strasznego krwotoku, którego nie mogli zatamować...a była w 27tygodniu( a w szpitalu już od ponad 1,5 miesiąca). w ogóle ciąża zagrożona od samego poczęcia nawet lekarze jej sugerowali usunięcie...więc naprawdę nieciekawie. Ona się uparła i że absolutnie się na usunięcie nie zgadza dotrwała do 27 tyg i urodziła córę...tylko 940 gram...Moja Pani dr robiła jej cesarkę i jak ją później zapytałam co z tym dzieckiem to powiedziała że jak na taką malotę to i tak całkiem nieźle...malutka chce żyć i walczy....Więc wszystkie dziewczynki bądźcie dobrej myśli i niech najgorsze Wam nie przychodzi do głowy bo i tak jest dobrze...Módlcie się za swoje kruszynki a one na pewno sobie poradzą!!! Sama w to głęboko wierzę, bo już sobie nie wyobrażam życia bez moich dziewczynek...