reklama
Forum BabyBoom

Dzień dobry...

Starasz się o maleństwo, wiesz, że zostaniecie rodzicami a może masz już dziecko? Poszukujesz informacji, chcesz się podzielić swoim doświadczeniem? Dołącz do naszej społeczności. Rejestracja jest bezpieczna, darmowa i szybka. A wsparcie i wdzięczność, które otrzymasz - nieocenione. Podoba Ci się? Wskakuj na pokład! Zamiast być gościem korzystaj z wszystkich możliwości. A jeśli masz pytania - pisz śmiało.

Ania Ślusarczyk (aniaslu)

  • Każda z nas wita styczeń z nadzieją i oczekiwaniem. Myślimy o tym, co możemy osiągnąć, co chcemy zmienić, kogo kochamy i za kogo jesteśmy wdzięczne. Ale niektóre z nas mają tylko jedno pragnienie – przetrwać, by nadal być przy swoich bliskich, by nadal być mamą, partnerką, przyjaciółką. Taką osobą jest Iwona. Iwona codziennie walczy o swoje życie. Każda chwila ma dla niej ogromne znaczenie, bo wie, że jej dzieci patrzą na nią z nadzieją, że mama zostanie z nimi. Każda złotówka, każde udostępnienie, każdy gest wsparcia przybliża ją do zwycięstwa. Wejdź na stronę zbiórki, przekaż darowiznę, podziel się informacją. Niech ten Nowy Rok przyniesie szansę na życie. Razem możemy więcej. Razem możemy pomóc. Zrób, co możesz.
reklama

Ciąża a zwierzak

to mój ozzi zazwyczaj pierdzi jak staje na tylnich łapach :) ale czesto tez wali takie bąki że sam się budzi a reszta rodziny niestety musi uciekać w pokoju bo się nie da :)
 
reklama
Forever - chomiki na smyczy?? Dobre :-D
Chomiki są b. spokojne. Gorzej było z moją kicią, którą jak była mała postanowiłam wyprowadzić na spacer na smyczy i szeleczkach. B. nie chciała. W pewnej chwili się zakotłowało i ja została ze smyczą i szeleczkami w ręku bez kota. A ona w długą. A potem kilka godzin szukania było....
 
Moja kicia za żadne skarby świata nie dałaby sobie założyć smyczy zgodnie z jej użytkiem. Kiedyś próbowałam przed weterynarzem. Zakłąanie szelek trwało 15 minut, a jak skończyłam to położyła sie plackiem na ziemi i gapiła się na mnie wielkimi przerażonymi oczkami. Przypięłam smycz i próbowałam delikatnie pociągnąć, ona przywarła pazurami do dywanu i nie ruszyła się ani i cm. Więcej nie próbowałam, zawsze korzystamy z transportera.
A czy wasze zwierzaki lubią jeźddzić autem ? Moja jak tylko zapali się silnik zaczyna wyć wniebogłosy jakbyśmy ją ze skóry obdzierali! Wyjście do weterynarza to koszmar, zawsze mi jej żal a nie mam jak jej pomóc. Próbowałam różnych sztuczek w aucie, w transporterze, na kolanach, z widokiem, bez widoku...nic nie działa. W transporterze ze strachu zawsze zrobi kupkę i się posika, potem ją trzeba kąpać, masakra, bo to kolejna trauma dla niej.A weterynarza mam jakieś 5 minut jazdy samochodem! Pani weterynarz powiedziała nam, że mozliwe, że byli właściciele mogli ją wyrzucić z samochodu (była trochę poturbowana ale ewidentnie był to kotem domowy). Ale nie wiem na ile to może być prawda.
 
Moja kota w aucie jęczy w niebogłosy, tragedia normalnie, dobrze, że zawsze jakoś mam blisko weterynarza - ok. 10 minut pieszo.

Psica natomiast jeździć lubi, choć haftuje za każdym razem. Nie zraża jej to jednak ;-) i chętnie wskakuje do samochodu :-)
 
Moja kicia jeśli chodzi o auto to w dzieciństwie tylko dawała koncerty i wciągała co się da przez kratki koszyka - b. duże oczka. Więc nawet na wakacje jeździł. Potem zaczęła się również załatwiać niezależnie od długości trasy więc i transporterek musiałam kupić i trasa tylko do weterynarza zważywszy, że załadowanie futrzaka w podróż to niezły cyrk - z gryzieniem, drapaniem, miauczeniem i syczeniem. :-( Dziś był kurs na obcinanie pazurów - miałam problem aby znaleźć delikwentkę, ale jak się udało to zapakowałam w miarę sprawnie - oczywiście w wersji transporter stojący pionowo w zamkniętym pokoju poza kocim wzrokiem i z nienacka. :tak:Koncert umiarkowany, pazurków udało się pozbyć bez żadnych wspomagaczy, ale jak już wjeżdżałam na górę poczułam, że kota muszę w wannie z transportera wyjąć. :eek:
 
Heh, ja się nauczyłam sama obcinać mojej paskudzie pazurki - dużo lżej to znosi w domu, mniej stresu - choć nie lubi, oczywiście. Na początku były wojny, ale mój upór się opłacił - teraz dwie łapki mamy z głowy bez problemu, a dwie kolejne da się zrobić, gadając do niej nieustannie ;-)
 
Próbowałam... Stres zbyt duży dla nas obu :-(
A wiecie, jak siedzialam w poczekalni z moją kicią słyszałam przez drzwi rozmowę starszej pani pogryzionej przez jej - ale nie wiem jak długo - kota, która się boi przy nim spać, do niego podejść :szok: i chce go oddać do schroniska :shocked2:. Słuchałam tego jak opowieści nie z tej ziemi.....
 
Może mi łatwiej ze względu na mój zawód - jeśli muszę pobrać krew wierzgającemu bobasowi, to to zrobię - tym bardziej obetnę kotu pazurki :-p
 
reklama
Ja też sama obcinam pazurki. Nie wypbrażam sobie comiesięcznych albo wizyt u weterynarza... Nasz jakoś już to znosi ale na początku było strasznie. Zawijamy jak dziecko w miękki kocyk i wyjmujemy jedną łapkę. Inaczej nie ma szans.
 
Do góry