reklama
Forum BabyBoom

Dzień dobry...

Starasz się o maleństwo, wiesz, że zostaniecie rodzicami a może masz już dziecko? Poszukujesz informacji, chcesz się podzielić swoim doświadczeniem? Dołącz do naszej społeczności. Rejestracja jest bezpieczna, darmowa i szybka. A wsparcie i wdzięczność, które otrzymasz - nieocenione. Podoba Ci się? Wskakuj na pokład! Zamiast być gościem korzystaj z wszystkich możliwości. A jeśli masz pytania - pisz śmiało.

Ania Ślusarczyk (aniaslu)

reklama

Nie potrafię zapomnieć

Ja przeczytałam to co napisałaś i nie potrafię w żaden sposób Cię pocieszyć. Każdego dnia bardziej ( o ile jszcze bardziej można) tęsknię za moją córeczka. Tak bardzo jest mi źle, nic nie planuję, o niczm już nie marzę...jestem tak samo jak Ty, zupełnie inna, wyplona...:-:)-:)-(
 
reklama
Potworku, bo tego sie nie zapomina. Jedynie czas troche lagodzi kontury, wygladza kanty wspomnien, tepi ciernie pamieci. Lekarze... Tez kiepsko wspominam poronienie w Polsce - trudno powiedziec zeby to wszystko bylo ludzkie. Co do badan - robilam je prywatnie. Rowniez toksoplazmoze. Zwrocilam uwage ze chcesz zrobic toksoplazmoze "bo masz kontakt z kotami" - to nie tak. Mam 5 kotow i po poronieniu uslyszalam od tesciowej ze to przez koty. Bzdura fundamentalna. Zeby zarazic sie tokso od kota, trzeba by zjesc jego kupke i to niezbyt swieza. Najczestszym zrodlem zakazenia sa niemyte/niedomyte owoce i warzywa. Potem surowe lub niedogotowane/niedopieczone mieso, rece brudne po kontakcie z ziemia. Mit o kotach szerzacych toksoplazmoze jest wylacznie mitem. Na wszelki wypadek, jesli masz koty w domu, mozesz im zrobic test na nosicielstwo - to proste badanie kalu, wysiew oocyst u nosiciela jest staly - ale jak juz pisalam, mozliwosc zarazenia sie od kota jest praktycznie zerowa jesli zachowujemy podstawowa higiene rak.
 
Zgadzam sięw 100% z kłaczkiem co do toksoplazmoz. Miałam 4 koty, do chwili obecnej nie przechodziłm tokso. Moja kol., która jest obecnie w ciąży nie cierpi kotów, trzyma się od nich z dleka i w ciązy zachorowała na tokso.
 
Tymira, ja tez mam oba miana ujemne. Moich 5, okresowo pojawialy sie rozne obce - a to maluchy dzikie na socjalizacji, to jakas dorosla znajda szukajaca domu... I nic. A powinnam cos zalapac bo z kotami od dziecka w sumie mam do czynienia na okraglo.
 
Potworek - współczuję i nie dziwię się, że nie miałas ochoty kochać sie z mężem.
Miałam to samo. Poroniłam 15 grudnia 2010 r. - 7 tydzień ciąży.Dokładnie pamiętam ten dzień. Lekarze potraktowali mnie jak śmiecia, kolejny przypadek do kolekcji, wypuścili do domu z zapaleniem itd, gdyby nie wizyta prywatna to nie wiem co by było.Jak zapytałam grzecznie lekarza kiedy bede mogla wyjść do domu to nawrzeszczał na mnie (leżalam na sali z babkami ciężarnymi, co chwile odsluchiwano ktg:(, a ja leżałam i płakałam )
Pamietam jak wracalam z usg i szłam korytarzem płacząc, jak mój mąż płakał gdy mu powiedziałam, tak pragnelismy naszej małej perełki. Staralismy sie 4 miesiące i ta pamiętna data kiedy sie dowiedziałam - urodziny męża.
Teraz mija pół roku, jest juz lepiej ale też czasami sobie popłaczę. Staramy sie znowu, ale gdzieś mam ten strach, ze znowu będzie tak samo :(. To boli jak widzę znajome, które mają podobny termin porodu jak ja bym miala, to łzy sie cisną jak pomyslę ze ja teraz miałabym taki brzuszek. Ale widocznie tak musiało być, tak było nam pisane...
 
Z bolem serca dolaczam do grona Aniolkowych mam.Moego aniolka stracilam tydzien temu jak steierdzila moja ginekolog ktora byla w takim samym szoku jak ja ze nie ma pojecia DLACZEGO.W tej chwili jestem juz po zabiegu na szczescie nie mialam tak szokujacych przygod w szpitalu jak Wy przy mnie byl znajomy lekarz notabene dobry przyjaciel mojej doktorki anestezjolog ktory wszystko wyjasnil a tuz po wybudzeniu byla juz pani psycholog po podobnych przejsciach jak my wszystkie wiec wiedziala co powiedziec i jak.Lezalam na chirurgii w pojedynczej sali bo nasi lekarze wychodza z zalozenia ze spokoj dla kobiety w takiej chwili jest najwazniejszy.Jest mi strasznie ciezko nie wychodzilam jeszcze z domu bo na sama mysl ze spotkam kobiete w ciazy albo malenstwo w wozeczku zaczynam ryczec.Moj M. bardzo mnie wspiera choc sam bardzo cierpi ale stara sie tego nie okazywac w mojej obecnosci.Probuje to jakos poukladac bo mam dwie wspaniale corki ktore sa najwazniejsze na swiecie ale jest trudno a najbardziej w takich chwilach jak wszyscy wydzwaniaja i pytaja jak sie czuje i zaczynaja prawic swoje moraly ze tak musialo byc ze trzeba zyc dalej ze rozumieja.Jak rozumieja jak nie wiedza co sie czuje w takiej chwili jak jest strasznie i jak to bardzo boli.
 
Stracilam mojego synka w 18 tygodniu ciazy. Nagle odeszly mi wody i juz nic nie mozna bylo zrobic.Serce mi peka i nie moge uwierzyc ze to juz trzy tygodnie jak nie ma go w moim brzuszku. Staram sie wierzyc ze jestes z nami i opiekujesz sie swoja mamusia i tatusiem. I ze razem ze swoim rodzenstwem patrzycie na nas z gory!
Ciezko jest mi pogodzic sie z ta mysla ze nigdy juz nie uslysze bicia Twojego serca i nie zobacze wiecej tych malych raczek i nozek...
Ale zrobie wszystko zebysmy kiedys wszyscy spotkali sie w Niebie.
Mama Aniolkow.
 
Wiem co czujesz. Nikt kto tego nie przezyl nie jest w stanie zrozumiec naszej rozpaczy i pustki jaka nas ogarnia.
Niech Bog ma Cie w opiece- chociaz napewno nachodza chwile ze ciezko w to uwierzyc ale tak jest. Niech Pan Bog i Aniolki czuwaja nad nami mama Aniolkow.
 
Ostatnia edycja:
Kochana mamo, 
wiem, że mnie nie widzisz, nie słyszysz i nie możesz dotknąć. Ale ja jestem...istnieję ...w Twoim życiu, snach, Twoim sercu...Istnieję. 
Kiedy byłem tam na dole ,w Twoim ciepłym brzuchu godzinami zastanawiałem się, jak to będzie kiedy będę już przy Tobie, w tym miejscu o którym powiadałaś gładząc się po brzuchu wieczorami .
Ja wsłuchany w Twoje opowieści i kojący głos chłonąłem każde słowo,każdą informację, a potem cichutko, że by Cię nie obudzić, kiedy wreszcie zasypiałaś...marzyłem. Wyobrażałem sobie te wszystkie cudowne miejsca i Ciebie ,jak wyglądasz... 
Patrzyłem na swoje dziwne nóżki i rączki u których nie wiem czemu było po dziesięć palców i zastanawiałem się czy jestem do Ciebie podobny. Chyba nie – myślałem – bo Ty pewnie jesteś piękna, a ja taki dziwny.. pomarszczony...no i po co mi te dziesięć palców? 
A potem się wszystko jednego dnia zmieniło. 
Płakałaś głośno głaszcząc brzuch i już nie było opowieści. "To nie może być prawda" -mówiłaś godzinami. Słuchałem teraz jak płaczesz, krzyczysz, prosisz i błagasz.. A ja nie wiedziałem o co i dlaczego? 
Chciałem Cię bardzo pocieszyć więc wywracałem fikołki, żebyś poczuła, że ja tu jestem i Cię kocham. Ale wtedy ty płakałaś jeszcze bardziej. 
A potem nadszedł tez straszny dzień.  I nagle wszystko zrobiło sie czarne.  I zrobiło się cicho. Trzymałaś mnie na rękach.A potem usnąłem i kiedy otworzyłem oczy, wszystko wokoło mnie zalewał błękit we wszystkich odcieniach. Byłem ten sam, mały pomarszczony, z dziesięcioma palcami u rąk.
 Ale Ciebie nigdzie nie było. 
Obok mnie siedział mały rudy chłopczyk. Witaj – powiedział i uśmiechnął się do mnie. 
Gdzie moja mama? - zapytałem. On wtedy opowiedział mi wszystko. Że nie każde dziecko trafia do swoich rodziców. Że to nie ma związku z tym jak bardzo mnie chcieli i kochali, że teraz tu jest moje miejsce, pośród innych małych Aniołków. 
Że będzie mi teraz Ciebie Mamo, brakowało, ale musimy oboje nauczyć się żyć bez siebie. I musiałem nauczyć się tak żyć. Nie, nie było mi łatwo. Płakałem tak jak Ty. I cierpiałem tak jak Ty. 
Ale jest mi tu naprawdę dobrze. Mam tu wielu przyjaciół, wiele zabawy i radości. Ale nie szalejemy całymi dniami na łące, mamo. Pomagamy starszym ludziom przeprowadzić ich na spotkanie tu w niebie. Znajdujemy ich rodziny, mężów, dzieci, żeby mogli się spotkać tu w niebie. Możesz być ze mnie dumna, mamo. Jestem grzecznym Aniołkiem, naprawdę. No...czasami tylko robimy sobie psikusy i troszkę rozrabiamy.. 
Wiesz kiedy się tu znalazłem jeden Aniołek ,mój Przyjaciel wytłumaczył mi że nie mogę się skontaktować z Tobą osobiście. Czasem tylko wolno mi pojawić się w Twoich snach ...nic więcej. 
Ostatnio jednak zacząłem się robić przeźroczysty. I skrzydełka mi nie działają tak jak kiedyś. Mój Przyjaciel popatrzył na mnie smutny i...zabrał mnie na ziemię. Usiedliśmy na białym krzyżu i nagle Cię zobaczyłem. Wiedziałem że to Ty. Poznałem Twój głos. Stałaś tam w deszczu i płakałaś. Powtarzałaś ze bardzo cierpisz...tęsknisz... Przyjaciel popatrzył na moje skrzydełka i powiedział że musimy coś z tym zrobić, bo nie możesz tak dalej cierpieć. Musisz żyć, bo wobec Ciebie jest jeszcze wiele planów. Bo są gdzieś dzieci którym musisz pomóc przejść przez życie i otoczyć je miłością tak wielką, jak tą która powoduje teraz Twój wielki ból. Więc piszę, mamo ten list. Pierwszy i ostatni. Musisz wziąć się w garść, uśmiechać ,żyć. Ja Cię bardzo mocno kocham i wiem że to z mojego powodu płaczesz ale tak nie można. Każda Twoja łza powoduje, że moje skrzydełka znikają. Kiedy Ty się poddasz, ja też zniknę. Tu na górze istnieję dzięki tobie i Twoim myślom o mnie. Ale tylko tym dobrym myślom. Mamo uśmiechaj się częściej. Każdy Twój uśmiech to dla mnie radosna chwila. Dzięki Tobie mogę jeszcze zrobić tyle dobrego. 
Proszę, mamo, żyj dalej. Nie jesteś sama ...pamiętaj o tym. Nie smuć się bo smutek powoduje, że znikam. Pamiętaj, że ja jestem cały czas przy tobie. 
Kocham Cię mamo..."
 
reklama
Do góry