Witajcie Kochane, widziałam tu jakiś masakryczny opis cesarskiego cięcia (współczuję, okropnie ktoś spartaczył sprawę!!
) więc opiszę po krótce swój zabieg, który uważam za udany i jestem z niego bardzo zadowolona:
Rano na czczo zgłosiłam się do kliniki w umówionym dniu, miałam usg, przebralam sie w koszulke i położyłam się na łóżeczko pod kroplówkę (jakaś nawadniająca). Wpadł do mnie miły anestezjolog pogadać o znieczuleniu (podpajęczynówkowe) i dowiedziałam się, że nie muszę trzymać głowy płasko 12h bo to zależy od igieł, a oni mają takie, że nie ma ryzyka bólu głowy. Znieczulenie działa 3-4h więc wieczorem mogę wstać jeśli chcę (większość kobiet wstaje następnego dnia rano).
W niecałą godzinkę od przyjazdu do szpitala byłam na sali operacyjnej, tam dostałam zastrzyk i zrobiło mi się ciepło w nogi a za chwilę były za ciężkie by je podnieść. Za moment usłyszałam, że widać już włoski mojego synka
jak go wyjęli to było takie nieprzyjene odczucie duszności - dostałam trochę tlenu do pooddychania. Patrzyłam na synka i nie mogłam się nacieszyć jego widokiem, dali mi go przytulić i zabrali na badania. Tatuś widział wszystko przez szybę i czekał już by pójść z Matim, tam wszystko po kolei mu wyjaśniali co z nim robią i dostał go na ręce. Ja w tym czasie miałam się relaksować na sali, lekarze mnie zacerowali i przy okazji rozmawiali ze mną.
Kiedy zawieżli mnie na salę poporodową mąż był tam już z dzidziusiem i wreszcie dostałam go na rączki a jak maluch się wyspał to dostał cycusia (do dziś odpukać zero problemu z pokarmem, w szpitalu też go nie dokarmiali!). Po jakichś 3 godzinach zaczął mnie powoli boleć brzuch i plecy jak na miesiączke tylko mocniej - to od skurczów macicy. Nie zauważyłam, żeby jakoś bardziej bolało w miejscu cięcia. Dostałam przeciwbólowe środki i jakieś odżywcze w kroplówce. Wieczorem na chwilkę wstałam i wtedy zorientowałam się że mam cewnik - wogóle mi nie przeszkadzał a musieli włożyć jak już znieczulenie działalo.
Maluch spał ze mną, w łóżku (mają takie barierki które można postawić z boku dla bezpieczeństwa maleństwa, oparcie podnoszone na pilota co bardzo ułatwiało karmienie), karmiłam go, wołałam tylko siostrę, żeby przewijała. Następnego dnia rano okruszek poszedł do kąpieli, mi wyciągnęli cewnik (nieprzyjemne to ale bez przesady, to nie ból) i ja też mogłam wziąć prysznic. Było ciężko - czułam się jakbym przebiegła maraton i jeszcze bałam się ruszać. W ciągu dnia wstałam jeszcze kilka razy i za każdym razem było lepiej, wychodząc w 3 dobie miałam pełną swobodę ruchów, nie mogłam tylko dzwigać, ale swojego bobaska oczywiście można, także już drugą noc sama go przewijałam.
Sąsiadka z pokoju po sn wyglądała gorzej niż ja jak poszła pod prysznic pierwszy raz.. też ją bolało, pielęgniarka ją prowadziła i pomagała się umyć. Bidulka prawie zemdlała bo była wymęczona, a miała dość krótki poród - druga dzidzia. Dlatego nie wiem kto to wymyślił, że po sn można "biegać"
Miałam cc planowane i w prywatnej, porządnej klinice, napewno to 100 razy lepiej niż znienacka i może w nienajlepszych warunkach ( szpitale często oszczędzają kasę na igłach, szwach itp). Mam naprawdę ładny szew i rozpuszczalne "nici". Nie miałam lewatywy ani razu, nie piłam żadnych świństw na żołądek, żadnych drenów w brzuchu
(o rety!) (pewnie dlatego, że byłam na czczo jak mi kazali), następnego dnia dostałam już rosołek na obiad i normalną kolację, brałam Ketonal w szpitalu i dostałam do domu receptę ale nie wzięłam w domku ani razu. Cośmnie czasem pobolewa ale to jak zakwasy po robieniu brzuszków, to też raczej skurcze macicy - nic strasznego.
Nie wiem jak można łączyć to, że się często przeziębia albo ma kłopoty z cerą z cesarką Kamuzo, ale może się nie znam... Osobiście jestem bardzo zadowolona i następnym razem tylko tak chciałabym rodzić, już zaczynam odkładać kaskę
Nie zachęcam do cc osób które chcą sn - bo to osobisty wybór, ale jeśli ktoś chce cc to nie przejmujcie się tymi opisami z horrorów
, tylko wybierzcie odpowiednie miejsce albo lekarza, któremu ufacie.
Pozdrawiam!