reklama
Forum BabyBoom

Dzień dobry...

Starasz się o maleństwo, wiesz, że zostaniecie rodzicami a może masz już dziecko? Poszukujesz informacji, chcesz się podzielić swoim doświadczeniem? Dołącz do naszej społeczności. Rejestracja jest bezpieczna, darmowa i szybka. A wsparcie i wdzięczność, które otrzymasz - nieocenione. Podoba Ci się? Wskakuj na pokład! Zamiast być gościem korzystaj z wszystkich możliwości. A jeśli masz pytania - pisz śmiało.

Ania Ślusarczyk (aniaslu)

reklama

Budzenie się z płaczem kilka razy w nocy

No wyobraź sobie, że dla mnie to nie była podstawa przy planowaniu dziecka. Dla mnie liczyło się tu i teraz. Najpierw czy w tą ciążę w ogóle zajdę a później czy donoszę. I najmniej mnie wtedy interesowało co zrobię z dzieckiem gdy nie będzie chciało chodzić do przedszkola czy żłobka. Najzwyczajniej w świecie nie pozwalałam sobie na takie myśli i wybieganie w przyszłość.
A jak już dziecko było na świecie to ja straciłam pracę. I mogłam sobie planować wiele rzeczy i moje plany poszłyby w łeb.
Dla mnie decyzja o dziecku zaczyna się od tego, czy mnie będzie stać na utrzymanie tego dziecka, a nie robię i niech się dzieje co chce. Wtedy to dopiero matka mogłaby zadbać o swoje potrzeby...
Również straciłam pracę po powrocie z macierzyńskiego, ale właśnie byłam przygotowana i na taką ewentualność.
 
reklama
Dla mnie decyzja o dziecku zaczyna się od tego, czy mnie będzie stać na utrzymanie tego dziecka, a nie robię i niech się dzieje co chce. Wtedy to dopiero matka mogłaby zadbać o swoje potrzeby...
Również straciłam pracę po powrocie z macierzyńskiego, ale właśnie byłam przygotowana i na taką ewentualność.
Nie będę się z Tobą licytować kto jakie miał przeżycia. Nie o to tutaj chodzi. Do Ciebie i tak nic nie przemawia.
 
Nie będę się z Tobą licytować kto jakie miał przeżycia. Nie o to tutaj chodzi. Do Ciebie i tak nic nie przemawia.
Ale co ma przemówić?
Rolą rodziców jest przeprowadzenie przez to dziecka w miarę spokojnie. Ale nie równa się to temu, że trzeba odpuścić na każdy grymas dziecka.
To są Twoje słowa z którymi się w 100% zgadzam, więc o co chodzi?
Różnica polega na postrzeganiu histerii z wymiotami - dla Ciebie to grymas, a dla mnie nie i tyle.

Coś jest jeszcze niezrozumiałe? Chętnie wytłumaczę :)
 
No wyobraź sobie, że dla mnie to nie była podstawa przy planowaniu dziecka. Dla mnie liczyło się tu i teraz. Najpierw czy w tą ciążę w ogóle zajdę a później czy donoszę. I najmniej mnie wtedy interesowało co zrobię z dzieckiem gdy nie będzie chciało chodzić do przedszkola czy żłobka. Najzwyczajniej w świecie nie pozwalałam sobie na takie myśli i wybieganie w przyszłość.
A jak już dziecko było na świecie to ja straciłam pracę. I mogłam sobie planować wiele rzeczy i moje plany poszłyby w łeb.
Dla mnie było najważniejsze, żebyśmy mieli gdzie mieszkać, co jeść, i żeby dzieci urodziły się zdrowe. A to, czy później będą chciały chodzić do placówek też schodziło na dalszy plan. Ja też nie lubiłam chodzić do pracy, a chodziłam. Różnica między dorosłymi a dziećmi jest tylko taka, że dorosły umie inaczej radzić sobie z uczuciami niż płacz.
 
Jeśli dziecko wymusza wymiotami to się coś z tym robi, a nie bierze na przeczekanie. Nie ważne z jakiego powodu są wymioty.
Możesz podać jakieś propozycje? Sytuacja z dziś: dziecko trzyletnie mówi mi, że chce pączka. Odpowiadam, że pączek będzie po obiedzie. Na co mamy napad wrzasku, rzucanie talerzem z obiadem, płacz tak głośny, że na drugim końcu wsi wszyscy podskakują. Dziecko jest czerwone, spocone, dochodzi autoagresja. Mam zabrać obiad, podać pączka, bo nie mogę pozwolić, żeby dziecko wpadło w taką rozpacz? Mam wrażenie, że nie miałaś okazji nigdy przebywać z dziećmi, które reagują furią na błahe sprawy. Wymioty spowodowane płaczem nie zawsze oznaczają, że dziecku dzieje się krzywda tu i teraz.
 
Możesz podać jakieś propozycje? Sytuacja z dziś: dziecko trzyletnie mówi mi, że chce pączka. Odpowiadam, że pączek będzie po obiedzie. Na co mamy napad wrzasku, rzucanie talerzem z obiadem, płacz tak głośny, że na drugim końcu wsi wszyscy podskakują. Dziecko jest czerwone, spocone, dochodzi autoagresja. Mam zabrać obiad, podać pączka, bo nie mogę pozwolić, żeby dziecko wpadło w taką rozpacz? Mam wrażenie, że nie miałaś okazji nigdy przebywać z dziećmi, które reagują furią na błahe sprawy. Wymioty spowodowane płaczem nie zawsze oznaczają, że dziecku dzieje się krzywda tu i teraz.
Polecam psychologa, albo zajęcia z TUS. Tym bardziej, że dochodzi do autoagresji.

Wymioty spowodowane płaczem dają mi sygnał, że dziecko bardzo nie radzi sobie z sytuacją (nawet najbardziej błahą) i należy szukać pomocy/ informacji jak pracować z takim dzieckiem. Na pewno nie przeczekanie aż minie.
 
Ale co ma przemówić?

To są Twoje słowa z którymi się w 100% zgadzam, więc o co chodzi?
Różnica polega na postrzeganiu histerii z wymiotami - dla Ciebie to grymas, a dla mnie nie i tyle.

Coś jest jeszcze niezrozumiałe? Chętnie wytłumaczę :)
I na tym chyba zakończę dyskusje. Nie ma co bić się z koniem bo sprowadziłas histerię z wymiotami jako coś nadzwyczajnego i nie do ogarnięcia. A nie bierzesz pod uwagę, że tak po prostu dzieci reagują. Bez przyczyny.
 
Możesz podać jakieś propozycje? Sytuacja z dziś: dziecko trzyletnie mówi mi, że chce pączka. Odpowiadam, że pączek będzie po obiedzie. Na co mamy napad wrzasku, rzucanie talerzem z obiadem, płacz tak głośny, że na drugim końcu wsi wszyscy podskakują. Dziecko jest czerwone, spocone, dochodzi autoagresja. Mam zabrać obiad, podać pączka, bo nie mogę pozwolić, żeby dziecko wpadło w taką rozpacz? Mam wrażenie, że nie miałaś okazji nigdy przebywać z dziećmi, które reagują furią na błahe sprawy. Wymioty spowodowane płaczem nie zawsze oznaczają, że dziecku dzieje się krzywda tu i teraz.
Jeszcze jedna pani psycholog mi poradziła, by w takim momencie np dać kilka kropel soku z cytryny na język, albo lodowatą wodą polać po nadgarstkach.
 
I na tym chyba zakończę dyskusje. Nie ma co bić się z koniem bo sprowadziłas histerię z wymiotami jako coś nadzwyczajnego i nie do ogarnięcia. A nie bierzesz pod uwagę, że tak po prostu dzieci reagują. Bez przyczyny.
Bo dla mnie jest to coś nadzwyczajnego. Osobiście wśród wielu dzieci, które znam, nawet wśród dzieci o których czytam tutaj spotkałam może dwójkę, która tak reagowała, więc nie, dla mnie nie jest to norma.

Proszę pierwszy z brzegu artykuł
"Zbagatelizowanie zachowań histerycznych na tym etapie rozwoju, może utrwalać te "niebezpieczne odruchy" i w konsekwencji, w dłuższej perspektywie prowadzić do zaburzeń nerwicowych, problemów z przystosowaniem się do otoczenia oraz innych zaburzeń dysocjacyjnych."
 
reklama
Jeszcze jedna pani psycholog mi poradziła, by w takim momencie np dać kilka kropel soku z cytryny na język, albo lodowatą wodą polać po nadgarstkach.
No dla mnie to z kolei jest formą przemocy i to też cielesnej. Lodowatą wodą po łapkach czy kropić kwasem do buzi? Okej... Brzmi idealnie jak nauka malucha, że nie robi się jazd, bo mama słodkiego nie dała, nie dziewczyny? Prawie tak jak maczanie szczeniakowi nosa w kałuży moczu na podłodze. Brawo. Następnym razem jak będę rzucać fajki, to kiedy mnie będzie nosić, po prostu wycisnę sobie cytrynę do paszczy i może dotrze. 🤦‍♀️
 
Do góry