@mamaszymonaitosi cały dzień myślałam dziś o tobie i o tym co mówisz. Chciałabym jednak podać ci kilka rzeczy do zastanowienia się. Jest późno, więc może być trochę bez ładu i składu, choć będę się starała by było czytelne.
Na początku przepraszam cię, nie miałam zamiaru wzbudzać w tobie poczucia winy pisząc o tobie i dzieciach i konsekwencjach twojego zachowania. Myślę, że poczucia winy masz aż nad... Myślę też, że trudno ci go nie odczuwać po takich słowach. Chciałabym jednak, byś wiedziała, że nie taki miałam zamiar. Te słowa miały ci raczej dać materiał do myślenia, może nawet do zmiany jego sposobu.
Myślałam nad twoim snem. Wiem, że sny są podświadome i raczej ciężko w nich o racjonalne działanie, czasem jednak się udaje. Wydaje mi się, że jest coś przed czym uciekasz, coś, co ma postać człowieka i chyba chce ci coś pokazać, powiedzieć, ale ty bardzo się tego boisz i ciągle przed tym uciekasz. I choć sny dzieją się poza świadomością czasem można nimi kierować. Jeśli twój strach, jaki czujesz przed osoba, która cię goni, jest do opanowania, to spróbuj popatrzyć na te osobę. Może nawet z ukrycia. Jak się uda zapytaj czego chce od ciebie. Ten sen dużo może ci powiedziec o samej sobie. Oczywiście to tylko luźna sugestia.
Natomiast teściowa... Słonko, wiem, że ona jest twoja rodzina, ale od toksycznych osób musisz narazie stronic. Nic nie jesteś jej winna. Nie musisz zabiegać o jej względy. Tak samo jak nie musisz zabiegać o względy mamy. To już minęło. Twoja wartość nie wróci wraz z akceptacją z ich strony. Owszem miło by było, gdyby obie te osoby mogły okazać ci trochę zrozumienia i ciepła. Niestety tak się nie dzieje. Zrozum jednak, że nic na tym nie tracisz, ta sytuacja nie musi odzierać cię z godności, ani umniejszac twojej wartości.
Coś ci powiem, dla mnie jesteś inspiracja. Kilka lat temu studiowałam psychologię kliniczna. Z przyczyn zdrowotnych musiałam przerwać studia. I choć już jestem "stara" to chyba wrócę... Jesteś niesamowita osoba, odważna o czym świadczą te wpisy, waleczna... Szukasz rozwiązania, choć nawet specjaliści trochę cię zawiedli. Chcesz dla swoich dzieci dobra, mimo, że w obecnej chwili trudno ci to dobro zdefiniować. Masz ogromną wartość dziewczyno [emoji3059].
Twoje dzieci... One są do ciebie podobne. Dziecko to część materiału genetycznego ojca, część matki. Chociaż nie potrafisz tego podobieństwa dojrzeć, to ono z całą pewnością w nich jest. Trudno ci je dostrzec, bo stosujesz przeniesienie. Twoja mama ciągle powtarzała ci, że do niczego się nie nadajesz (tak napisałaś). Szukasz więc akceptacji u teściowej. Teściowa też poniekąd podobnie o tobie myśli. I czego byś nie zrobiła dla niej będzie niewystarczające. Ona cię rani. Te rany cię wyniszczają, odzierają z godności, tłamszą cię, przygniatają do ziemi, odbierają siły, chęć do życia, do istnienia, odzierają z wszelkich wartosci. Wraz z tym bólem i emocjami stworzyłaś negatywna konotacje emocjonalna związana z osoba tesciowej, jej wyglądem. To znaczy, że z wyglądem teściowej wiążą się mnóstwo negatywnych dla ciebie uczuć. Chciałabyś się tego pozbyć, ale się nie udaje. Twoje dzieci będąc podobne do ojca, twoim zdaniem noszą cechy wizualne teściowej. Trudno ci zaakceptować zachowanie i nastawienie tesciowej względem ciebie, nie masz odwagi jej tego powiedzieć w twarz, więc cały ból i niechęć z tym związana przerzucasz na dzieci. Boli cię to tak bardzo, że przeszkadza ci ich widok i nie potrafisz dostrzec w nich nic z siebie, bo gdybyś zobaczyła, to mogłoby zaburzyć twój piękny obraz siebie. Nie wiem, kto, ani kiedy zakotwiczył w tobie piękna cechę poczucie że jesteś piękna. To jedna z wartości jaką masz, ktoś kiedyś gleboko ja w tobie zbudował. Tylko teraz, kiedy jesteś zagubiona, kiedy jedna z niewielu wartosci zostało właśnie to piękno, ono trochę cię gubi. Wpędza cię bowiem w ślepy zaułek, gdzie jest ciemno i ponuro. To piękno zaczyna cię trochę przytłaczać, jakby nad tobą panowac. Musisz spróbować zrobić kilka kroków, wyjść trochę dalej, by móc dostrzec więcej światła. By twoja sytuacja stała się jaśniejsza, przestronniejsza. Kiedyś, kiedy zranił cię piękny mężczyzna nie zostało ci już nic. On wzgardził twoim pięknem i ty też wtedy to zrobiłaś, zostawiłaś piękno w tyle. Wyszłaś z tego mrocznego zaułka i udało ci się dostrzec coś wiecej. Zobaczyłaś wtedy w twoim obecnym mężu dobro, ciepło, poczucie bezpieczeństwa jakie ci dawał, i inne cechy. Myślę, że nie tylko czułaś się bezpieczna przy nim, ale też czułaś się kochana, ale nie za to, że jesteś piękna, tylko z samego faktu, że jesteś.
Wydaje mi się, ze potrzebujesz poczuć się znowu kochana, potrzebujesz czuć się bezpiecznie, bo to właśnie miłość daje poczucie bezpieczeństwa. Może właśnie warto pozwolić mężowi, by znów tak zwyczajnie cię przytulił, napił się z tobą herbaty, uśmiechnął się do ciebie. Może jednak ten człowiek potrafi ci dać to, czego potrzebujesz, a ty potrafisz to dostrzec, jak tylko przestaniesz w nim widzieć teściowa...